PDA

View Full Version : Damy Rady - Gruzja 2011


Boski-Kolasek
16.12.2011, 23:41
Damy rady!

2011.
O tym,ze pojade do Gruzji tak naprawde wiedzialem lata temu ot jakos nie wychodzilo i ciagle w inne strony sie czlowiek kierowal.
Skad wiedzialem?
No jako dziecko czasami ogladalem telewizje, ot pomiedzy zabawa w indian czy strzelanego obejrzalem serial i przeczytalem ksiazke Czterej Pancerni i Pies( przeciez kazdemu sie podobalo!!!) i wtedy sie dowiedzialem, ze gory W Kaukazie tam taaakie!!!!!!!!!! jak spac to tylko pod gwiazdami Gruzji. Później dowiedzialem sie tez innych istotnych rzeczy o tym jak ważny jest ten region dla całej naszej cywilizacji.
Od kilku lat pracuje nocami i sypiam dniami wiec pomyslalem, ze moze by sie tak wyspać?
No najlepiej gdzies daleko od pracy i Dublina od moich klientow, bezslinosci, zwatpienia i tego miejskiego syfu,chamstwa, obludy, wyscigu szczurów etc.


Wspomnialem o tym mojej Diance i zadecydwalismy, ze pojedziemy tam. W Kaukaz do Gruzji.
Po przeczytaniu kilku sprawozdań i obejrzeniu kilku kolejnych filmow z wypraw razem z moja mądrzejsza polowa postanowilsmy, ze jedziemy do Gruzji na 100%. Miala byc to nasza pierwsza duza podroz motocyklowa.
Rok wczesniej mielsmy zaplanowana podroz do Rumuni na Vt1100 ale... tydzien przed wyjazdem moj motocykl zostal rozbity prze kolege mojego brata w drodze do warsztatu gdzie mialy byc zamontowane gmole, stelaze kufry etc.
Ot stara prawda nie pozyczaj sprzeta sie sprawdza, gowniarz bez nogi ja bez motocykla i tylka czescia odszkodowania, no kolega juz nie jest kolega a vt stoi w garazu.
Pojechalismy mazda 323 hehe


Wspomnienie z dziecinstwa:
http://www.youtube.com/watch?v=pZ4T-yT942c
Kolejna inspracja byl filmik Glazia i Tamary( nie poznalem osobiscie ale dzieki za inspiracje)
:http://www.youtube.com/watch?v=I1aTnr1hhcE

A tu jeden z pierwszych Girls-bandow: http://www.youtube.com/watch?v=STymAkCZ6jE

Inspiracji bylo wiele tylko okazalo sie,ze jak zawsze czasu bedzie niewiele

Tak tez:
Postanowilsmy przemknac na poludniowy wschod z bieszczadow na Slowacje, Wegry, Rumunie Bulgarie, by tam zaczac kierowac sie na wschod( o yeah) Turcje i Gruzje, ktora chcielismy objechac, pozwiedzac nietypowo( hehe) na tyle ile pozwoli czas by na koncu wsiasc na prom w Batumi i poplynac do Illichivsk ma Ukrainie a pozniej do domu w Bieszczady.

O tak wyobrazalismy sobie trase dojazdowa:

Oczywiscie los ( http://www.youtube.com/watch?v=1qyCQLvRKx4) zadecydowal, ze nasza podroz dojazdowa potoczyla sie troche inaczej....
Miniaturka załącznika (kliknij aby powiększyć)

__

Czarek40
17.12.2011, 01:37
Cześć kolasek77!
No nareszcie, :) czekamy, czekamy...:lukacz::beer:

Boski-Kolasek
17.12.2011, 01:58
Podroz. Dzien I i II

Dianka-
Przygotowania do wyjazdu do Gruzji trwały rok.
Głównie a właściwie wszystkim zajął się Krzysztof.
Przygotowaniem motoru (czasami wkurzałam się, że ciągle coś przy tym motorze robi…później zrozumiałam dlaczego). Czytaniem o Gruzji kulturze, historii, mapami, trasami, atrakcjami tym turystycznymi i nie tylko itp. itd.Moje czytanie o zaczelo się około 2 miesięcy przed wyjazdem, praca i szkola zaprzątała moja uwage calkowicie.
A motor – Afryka Twin (królowa i faktycznie jest królową) – wielka i piękna i totalnie sprawdziła się w kazdym momencie trasy.
Konstrukcja z lat 80tych DALA RADY!!!
Wyruszyliśmy 12 lipca z miejscowości Szczawne w Bieszczadach (tam jest nasz dom).
O motorze napisze Krzysztof. Dalej wiem o nim tylko podstawy. No i wiem najważniejsze, ze jest No.1 :at:

Kolasek-:D

A co tu pisac o Afryce na forum poswieconym Jej calej!!
hmm przeciez kazdy z nas moze o Niej gadac bez konca!!!
No i tak wiec w skrócie, nasze moto to rd07a rocznik 2003 w kolorze Blue -Baltic hehe w momencie wyjazdu z okolo 11k mil czyli świeża i dziewica jesli chodzi o podroze. Kupiona rok wczesniej od kolesia ktory zrobil jakies 8k. Od momentu zakupy padalo mi w niej wszystko co mialo pasc czyli furie afrykanskie swietowaly.
A ja juz chcialem sie z Nia zegnac( uff na szczescie nie zrobilem tego, dzieki Hero)
Wymienilem pompe na Faceta, regler na Rafro -regler, solenoid na... jakis tam, 'kosc luzu' Luisowska. Dokladnie sprawdzona zostala cala instalacja elektryczna, dodane gniazda zapalinczki, oliwiarka Matjasa, tylne Led swiatlo mojego pomyslu. Oslona lampy ala Hero no i troche innych rzeczy jak handguardy, kufry, skrzynka narzędziowa(dzieki Czarek), stalowy bagaznik, wymienione plyny, sprawdzone łożyska, wymienione klocki, wyregulowany silnik, wymienione linki, swiezy DID no ogolnie motor byl przygotowany przez Hero i mnie. Na tyle ile potrafimy robilismy to w roznych miejscach w Dublinie. Juz w Polsce czesc montazu pomogl zrobic brat( tym razem nie pozyczajacy juz nikomu mojego moto, ufam mu heheh)
A i siodełko Corbin przerobione przez Zeta-J.
Ogolnie wszystkie przygotowania byly rozlone na caly rok, grunt to bez cisnien sobie powtarzalem.
Jako początkujący motocyklista postanowilem sie ubezpieczyc od wszystkiego co moze sie ewentualnie wydarzyc no wlasnie brak doswiadczenia sie odezwal.
W strategicznych miejscach( lagi, handbary, lusterka) pojawila sie 3M tasma odblaskowa, sprawdzalo sie to super nocami, ot widzial mnie kazdy.
Opony na dojazd Conti –escape, na miejscu zalozone E9
Zdecydowalem sie wziasc centralke co by sie Diance jakos siedzialo, po zapakowaniu wyszło, ze ma wygodny fotel na kolkach.
Jako nawigacja.... samochodowy Tom_tom , od byle dojechac na miejscu chcielismy jezdzic z mapami( o zludo nie wiedzielismy ile to bedzie nas pozniej kosztowalo)
Noo ogolnie Afra byla obladowana jak na podroz co najmniej roczna, co jest chyba bladem prawie kazdego swierzaka( jesli jechal bym sam to bylo by inaczej; )
Oczywiscie lista Podoska i ksiazki Scotta pomogly w przygotowaniu hahahah:D
Motocykl nie zawiodl a przepakowywalismy sie setki razy az do stanu idealnego( mniej wiecej)
To tyle o moto, chyba?

Dianka-
Pakowanie zaczęliśmy o 7 rano (planowaliśmy wyruszyć wcześnie). Pomimo rad Krzyśka, że mam wziąć minimum – faktycznie udało mi się spakować się w jednym kufrze 40-sto litrowym ale… upchałam po cichu w ten kufer kilka sukienek (później okazało się, że ich nie nosiłam, paradowałam w nich tylko na promie), 2 pary dżinsów, bojówki, do tego tekstylne spodnie motocyklowe, sweterek i wiele innych ciuszków zupełnie niepotrzebnych. Do tego upchnęłam nawet o zgrozo prostownicę do włosów. I w końcu wyruszyliśmy.

Kolasek- :D Dokladnie o zgrozo!!!!!!! Przy pierwszym noclegu jak zobaczylem ile sie Jej udalo przeszmuglować myslalem, ze pekne!!!:mur: powinna tym szmuglowaniem dorabiac.

Dianka-
Planowaliśmy jechać przez Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję. Uruchomiliśmy GPS i zaczęła się przygoda.
Na Słowacji byłam wiele razy… i zawsze mam to samo wrażenie.
Kojarzy mi się oldschoolowo. Szczekaczki na słupach, czołgi jako pomniki, uporządkowane domki, drogi są w miarę dobrze utrzymane, mały ruch. Ogólnie dobrze się jedzie. Spokój. Gps natomiast sprawił nam niespodziankę a z naszej strony ogromną głupotą było położone w niego zaufanie. Według naszego planu chcieliśmy jechać przez Słowację a następnie Węgry. GPS poprowadził nas do miejscowości Michalovce a stamtąd ku naszemu wielkiemu zdziwieniu pod granicę z Ukrainą. Będąc pod granicą zdecydowaliśmy się jechać przez Ukrainę.

Kolasek- :D we wlasnej okolicy nie myslac jechałem jak idiota za idiota i ... no jak juz byliśmy tam to stwierdzilem ze rak i kozie tez smierc moze bedzie szybciej?

Dianka-
Ustawiliśmy się w kolejce i zaczęła się przygoda…. Krzysiek daleko w przedzie zobaczył motory ( ciężkie enduro) i motocyklistów machających do niego.
Niewiele zastanawiając się i jak zawsze nie słuchając mnie ( a mówiłam „nie rób tego”) przepychać się do nich między samochodami.

Kolasek-:D decyzja była, ze tak powiem instynktowna no w grupie razniej nie? auuuuuuuu;)

Dianka-
Nasza królowa była mocno- w pełnym znaczeniu tego słowa- zapakowana.
Przepychajac sie pomiedzy roznego rodzaju pojazdami nagle uslyszelismy paniczny wrzask. I chwile pozniej ktos biegnie do nas wymachujac rekoma,i tak oto porysowaliśmy zderzak mercedesa wartego rzekomo 130 tys euro.
Nie wiem czy była to rzeczywista wartość tego mercedesa, wyglądał faktycznie na nowe auto..
Pamiętam, że z auta wypadł zdenerwowany kierowca, zaczął oglądać auto, krzyczec i cos tam( z obcych jezykow znam angielski) mówić, że co teraz itd. Krzysiek powiedział, że może dać mu swoje ubezpieczenie na co oczywiście tamten nie zgodził się. Z auta wysiadła również wielka, olbrzymia blondynka, która zaczęła jazdę. Skończyło się na tym, że zapłaciliśmy za porysowany zderzak 50 euro. I tak oto wydaliśmy nasze pierwsze pieniądze w podróży.

Kolasek- :D

Nie kochanie to bylo tak: no widze ktos macha i jest daleko w przedzie a przeciez wiem, ze motory sa uprzewilejowane, no na pewno sa wiec zaczynam sie przbijac i bylo dobrze do momentu kiedy mijalem tego merca klasa S gora 3 letni jak później zanotowałem .No i zapomnialem,ze krowka jaka szeroka tymi dniami i ....
No sie lakierek na rogu tylniego zderzczka zadrapalo, starszawy kark wysiada i krzyczy,ze chce 1000e na remont auta. Ja podchodze pluje na zderzak i zacieram raczunia i mowie: Panie to tylko ryska na lakierze, pasta Panu to zatrze groszowa sprawa, dam na myjnie i polerkę. No i obchodze auto dookola sprawdzajac inne zderzaki.
Ten dalej gada ale juz spokojniej, i ze placic trzeba te 1000e. Mowie nie ma problemu i jesli chce aż tyle to mogę mu dac numer swojej polisy, no ciagle w EU jestesmy niech oni placa.
To Slowak chyba byl cos po szkopsku i slowacku ze mna rozmawial Angielskiego i Rosyjskiego nie znal, ja nie znam szkopskiego.
czyli gadka na całego. Ja ta polisę oferuje, on mi mowi 800e, ja mu znow polisa on mi juz 500e ja znow spluwam i zacieram a tu..... takie babsko ja prosze ciebie normalnie taaakkie blond rakieta z głębokiej pięknej Ukrainy albo cos takiego, i z pyskiem ze ja taki i taki i mi zaczyna w po Ukrainsku w twarz krzyczec.
No kurcze, sie ludzia nie dziwie jak by mi ktos taka ladna fure zniszczyl to bym go.....hmm tak naprawde to hovno sie stalo po prostu chcieli wyciagnoc kase od leszcza z rejsestracja IRL.
Ja sie delikatnie odwracam i caly czas do tego kierowcy mowie, ze owszem jesli straty sa tak duze to powaznie moje ubezpieczanie zaplaci nawet wiecej ale ja mu nie dam zadnej gotowki bo nie tak sie to zalatwia , no przynajmniej jeszcze tutaj.Granicznicy sie zbieraja kolko sie robi, no zamieszanie. Ten co raz mniej wkurwiony( dziwne nie) juz mowi 150e a ja na to hmmm no moze 50e ale w jednym nominale bo drobnych bede potrzebowal na pozniej!!!!!!!!!
HA merca nie mam ale gest o tak gest to ja mam!!! :p

Wzial kase podalem dlon(nie splunelem na nia(no trzeba ta umowe zatwierdzic), i sie rozeszlismy.
Ja do Czechow i na gjesach i odprawy a pan do swojej blondynki.
Swoja droga ja sie ma kase na merca za 130kE to ile moze znaczyc 50e?
Cham i bydle ze mnie.

Dianka-
Natomiast kolejka na granicy nie była duża, cała zabawa zaczęła się przy okienkach. Tylko jedno okienko było czynne, gdy już dotarliśmy do okienka z odprawą paszportową moim oczom ukazał się niezwykły widok. Za mną kolejka do odprawy a w budce siedzą dwie celniczki, jedna drugiej czesała włosy ( a dokładnie zaplatała je w tzw francuza; );) a druga zajmowała się leniwie odprawą.
I zaczęło się.
Motor jest na irlandzkich rejestracjach, sprawdzanie papierow,szukanie w komputerze(swoja droga Irlandzki dowod rejestracyjny to cos formatu A4).
Wreszcie odjechaliśmy… ale nie wiedzieliśmy, że musimy mieć jeszcze świstek, który powinniśmy oddać przy wyjeździe. I znów powrót, zabranie świstka i już odprawieni zrobiliśmy jeszcze zakupy w duty free (czyli tanie papierosy i wodka). Przez Ukrainę jechaliśmy około półtorej godziny, plus całej tej przeprawy- bardzo tanio zatankowaliśmy motor.. Na przejściu w Zahony z Węgrami staliśmy znacznie dłużej. Około półtorej godziny w upale. I Węgrzy już sprawdzali czy nic się nie przemyca. Nam na szczęście kazali tylko otworzyć kufry i zajrzeli pobieżnie. Całe szczęście- gdy tylko myślę, że mielibyśmy wyjmować wszystko z kufrów i worków i pakować od nowa…Na szczęście nie zrobili tego.

Kolasek-:D stojac w tym upale gawedzilismy z milym Madziarem, ktory sie zajmowal przemytem wody, fajek, paliwa i czegos o czym nie chcial za wiele mowic, jakas super zajebista rzecz, ciekawe co to?
Kiedy tak stalismy gadajac o niczym zaczelem czuc, ze juz chyba jestesmy w drodze, ze juz sie ruszylismy( dzien pierwszy), ze wszystko zwalnia,ze juz nie musze gonic. O jak mi sie wszystkiego odechcialo!!!! Tak dobrze jak kot na dachu chcialem sie wygrzewac w promieniach dnia codziennego i chlonac to co jest dookola, doswiadczac kazdej chwili doswiadczac mojej Partnerki, no romalnie zyc i nie tylko mnie sie zachcialo!! Chcialem sie cieszyc tym stanem kiedy wstajesz codziennie rano i wiesz ,ze ten dzien da cos innego, ze zasniesz w nowej histori, nowym miejscu. Echh tyle genialnych mysli sie pojawilo kiedy w upalach pot po dupie sciekal!!!!!!

Dianka-
Ja sie nie pocilam!!
Węgry przejechaliśmy szybko, drogi znakomite, świetna pogoda. Węgry dla mnie są spokojne. Dużo zieleni, winnice, pola ze słonecznikami. Granicę podobnie jak w zeszłym roku przekraczaliśmy (kierując się na Debrecen) w Artand. I naszym kierunkiem była Oradea. Stamtąd na Cluj-Napoka i następnie Sibiu. W ciągu jednego przejechaliśmy Słowację, Ukrainę i Węgry. Na noc zostaliśmy już w Rumunii. Gdzieś w krzakach był nasz pierwszy nocleg. Rozbiliśmy namiot w pobliżu drogi, z doskonała lokalizacją- z jednej strony krzaki z drugiej pola kukurydzy i ziemniaków;)
Ale za to był też w pobliżu strumień, w którym myliśmy się już w totalnych ciemnościach. Rano pobudka, pakowanie się i dalej jazda. Rumunię jako kraj uwielbiam. Jest piękna, bardzo barwna. Magiczna wręcz. Bajecznie kolorowe domki odgrodzone od drogi murem i wielkie wrota do podwórza. Żar z nieba. Rumunia jest bardzo zaskakująca jeżeli idzie o architekturę i krajobrazy. Jest też ciekawym pomnikiem ery komunizmu. Pałacyki, wieżyczki i ta cała cygańska improwizacja. Rumunia to kraj kontrastów gdzie przesyt i chaos mieszają się z biedą i porządkiem. Mnie urzekły domki, te zwykłe małe domki. Zazwyczaj odgrodzone od ciekawskich spojrzeń murem i zwykłą (ale piękną) bramą wejściową. Nieco bałkańskie z opuszczonymi okiennicami, które chronią przed upałem. Czasami gdy nie ma bramy można zaglądnąć wewnątrz domostwa. Widać krużganki obrośnięte winogronem, często ze studnią z żurawiem, suszonym tytoniem na drewnianych balustradach krużganków. I pastelowe kolory. Na drogach widać najczęściej luksusowe samochody z przewagą bmw, mercedesów, audi itd. Nie ma zasad ruchu drogowego. Widać też furmanki z wozami załadowanymi sianem. Arbuzy, pomidory, ogórki itd można kupić wszędzie przy drodze. Ludzie siedzą na ławkach przed domami. Małe straganiki. My jedziemy na Cluj-Napoka. Piękne miasto. Przejeżdżamy spory kawałek tą samą trasą jak rok temu. I budzi to we mnie uśmiech. Zatrzymujemy się na piknik nad rzeką. Rozkładamy naszego primusa, gotujemy gorące kubki. Jest cudownie.

Kolasek-:D
No ja tez lubie Rumunie,szczagolnie ze mam calkiem sporo Romow jako klientow wiec sporo słucham jak zajewajny jest ten kraj.
Uwielbiam te bezdomne psy, dziury w drodze i kolesi wymijajcych na zakretach, podejrzane samochody i przekrety . Kultura i natura jasne tez lubie i te male wiejskie bazarki uwielbiam!!! No i Karpaty rules!!
Piknik?
tjaa jasne Primus nie chcial dzialac bo genialnie przedobrzylem(a co?) i wziąłem większą 1l butle na paliwo, ktora niestety nie trzymala cisnienia. Godzine czasu w tym upale dlubalem i kombinowalem z tym moim szpejem jak to uszczelke odpowiednia zrobic i... sie w koncu udalo!!! Zadowolony jak zaba, ktora przeskoczyla A4 stwierdzam,ze to jest to to jest przygoda, tak dlatego jestem facetem dalem rady naprawilem zepsute, wszystko jest osiagalne jestem gotow podjac inne wyzwania!! Tak guma po drodze stala sie moim marzeniem chcialem zlapac gume!!!!!!

Po zupce( echh genialne pomysly w upaly) ruszylismy dalej.

Dianka-
Echh Wspomnienia. Z nad rzeczki kierujemy się na Sibiu. Odpuszczamy trasę Transforgardzką (przejechaliśmy ją rok temu). W Sibiu wjeżdżamy na obwodnicę, która przypomina autostradę i tam zaczynam moje histerie związane z autostradą. Że za szybko jedziemy, że coś się stanie. Po prostu się bałam. Co najlepsze na tej obwodnico-autostradzie widzieliśmy też skutery. W planie mieliśmy dojechać do Bukaresztu. Nie udało się. Za Sibiu wskoczyliśmy na autostradzie a tam złapało nas urwanie chmury i niezła burza cos jak sztorma tropiklany no po prostu nagle sciana wody i boczny wiatr.
Wiatr zrzucał nas z naszego pasa (mimo, że nasz motor sporo ważył ale dzialal tez jak zagiel). Dojechaliśmy do pierwszgo lepszego parkingu dla Tirow i tam w towarzystwie bezdomnych psow cztero I security przeczekaliśmy najgorsze. Po czym kontynuowalismy jazde i poznym wieczorem dotarlismy do jakiegoś motelu. Byłam przeszczęśliwa, że motel, weźmiemy prysznic, ciepłe i wygodne łóżko zamiast namiotu… kolejna niespodzianka… nie ma prądu a w związku z tym wody. Jemy siorbe i frytaski. Krzysiek wypija kilka piw i dziemy spać myjąc się w wodzie mineralnej. Przynajmniej mamy łóżko i pokój nie wygląda najgorzej (rok temu spaliśmy w Rumunii w znacznie gorszych warunkach).
Wstajemy rano i dalej nie ma prądu. Tak więc moje marzenie o prysznicu rozmyło się w butelce wody mineralnej. Rano pakujemy się i ruszamy.

Kolasek-:D
Kiedy jaralem fajke uslyszalem jakies dziwne dzwieki dobiegajace z jakby starej metalowej hali tuz za Motelem, jakby ktos chcial wywarzyc drzwi i walil w nie i jeczal, jakby stlumiony krzyk. Wlasciciel powiedzial, ze to dzikie psy? Przypomnialy mi sie te horrory glupie Hostel,Pila i inne takie.
Zakladam blokady na Afrynie. Stoi na zewnatrz.
Ide spac.
Rano sprawdzam a Afryka byla bezpiecznie schowana w restauracji, jak oni ja tam wniesli?
Nic sie jej nie stalo, jakby co!!!
Wczoraj nie zmienilem rekawic na suche i jechalem w mokrych stawy palcow napuchly mi kurewsko , nigdy wiecej moj drogi pamietniczku.:umowa:

Dianka-
Bukareszt objeżdżamy obwodnicą w której są dziury, tiry ale na motorze wymijamy wszystkich. Przy wyjeździe z Bukaresztu łamiemy przepisy i skręcamy w lewo, pomimo wyraźnego zakazu skrętu w lewo. I zostajemy zatrzymani przez żołnierza. Widział nasz skręt i usłyszeliśmy od niego, że tutaj jest zakaz skrętu itd, i że za to jest mandat. Chciał od nas 50 euro (rzekomy mandat). Krzysiek powiedział, że mamy tylko karty kredytowe i że nie mamy gotówki. Pogadał, że od policji dostalibyśmy 150 euro mandatu, poklepali się z Krzyśkiem na ramionach i pojechaliśmy dalej nie płacąc nic. Ewidentnie chciał od nas wyłudzić kasę. Niezbyt przyjemne doświadczenie. Po wyjechaniu z Bukaresztu kierujemy się w kierunku Bułgarii. Droga jest bardzo dobra. Szeroka i bez dziur.

Kolasek-:D
Kolega w mundurze nie wiadomo kim byl ale ja zlamalem przepisy a on tam byl wiec chcial to wykorzystac, bylem gotow zaplaciac mandat, problem byl taki, ze nie mialem banknotu 50e!!!!!!

Dianka-
W pobliżu granicy z Bułgarią jemy śniadanio-obiad. Rozkładamy się ze śniadaniem przy drodze- kanapki z pasztetem. Wygladalo to jak stare wysypisko smieci, malowniczo. Przed granicą z Bułgarią tankujemy. Granicę przekraczamy w Giurgiu. Na granicy małe zdziwienie. Widzę budki z odprawą paszportową. Puste budki. Strefa Schengen- i wielkim zaskoczeniem jest ogromna kolejka do przejścia. Znów stoimy w upale, w ubraniach motocyklowych prawdziwy żar. Ale przynajmniej spokojnie palę papierosa Wreszcie ruszamy. Okazuje się, że korek powstał ponieważ remontują most nad Dunajem. Wjeżdżając do Ruse i widząc Bulgaria i przejście z Bułgarią jestem mega szczęśliwa. Nie wiem być może dlatego, że im dalej tym bardziej zaczyna się przygoda!!!!!!!!!

Boski-Kolasek
17.12.2011, 05:03
...moja inspiracją gdzieś, tam, kiedyś też był Grigori! Jak i Wy kolejne z "marzeń" zrealizowałem, a teraz czekam na wasze wrażenia+foto!

Pozdro Orzep
p.s. Łydki pomalowane "naBogato"...ale "stópki" do sandała nie są trendy jazzy cool!!!! ;-))

Bo ja sie asymiluje latwo heheh
To na przystanku Panie tylko w gaciach i skarpetuniach Panie kochany ja wąsa nie mam, no jeszcze!!!!!!

tomekc
17.12.2011, 13:33
Jest moc! Worki adventure z aldika rzadza..........mam i ja!

RAVkopytko
17.12.2011, 14:03
Dianka,Kolasek,bardzo podoba mi się sposób Waszego pisania,wyprawa widziana z "dwóch" stron: kierowcy/pasażerki,faceta/kobiety .Super
:lukacz:

Antek
17.12.2011, 14:10
A jak trochę z boku wątku zapytam, co mu w tym wypadku ucięło nogę? To drzewo na drugim planie czy płot czy sam motocykl?
A poza tym - dawaj dalej :D

Komak
17.12.2011, 19:46
Potwierdzam co Rawiking prawi.Fajnie na prawdę fajnie piszecie.Czekam.

Boski-Kolasek
17.12.2011, 22:43
A jak trochę z boku wątku zapytam, co mu w tym wypadku ucięło nogę? To drzewo na drugim planie czy płot czy sam motocykl?
A poza tym - dawaj dalej :D

Noge odcial Fiat Punto czy jakis taki, chlopak mijal kościół, byl uprzywilejowany ale gluchy, slepy organista skrecal do tegoz to kosciolai po prostu wjechal w chlopaka nie uslyszal Shadowa na wydechach przelotowkach Cobry( jak?). Chlopczysko smiigal na R6 wiec myslal, ze ma hamulce. Brat mu wyraznie powiedzial, ze to nie ta klasa motocykli i tu sie jezdzi inaczej. nie wymanewrowal nie mial sznas na hamowanie.
Facet skrecajac po prostu wjechal w chlopaka przejeżdżającego obok, po prostu wjechal w niego. To mu oderwalo stope chodzil jeszcze na kikucie zanim stracil przytomnosc.
Wina organisty, z chlopakiem zakonczylismy znajomosc z innych powodow.
Oczywiscie po calej akcji pomagalismy mu ile tylko bylo mozna, moj prawnik prowadzil jego sprawe, etc.

pzdr

EmilD
18.12.2011, 00:52
Nieee! Sandały i skarpety ;)

grabsztyk
18.12.2011, 22:18
i białe :P

Boski-Kolasek
20.12.2011, 22:46
Bułgaria

Kolasek-:D
Sam przejazd nad d Dunajem zrobil na mnie niesamowite wrazenie. Wielka rzeka naprawde, w czasie przejadu sobie tak myslem o tym jak przemierza sobie te 10 krajow i prawie trzy tysiace kilometrow, wije sie rozlewa zabiera, oddaje no ogolnie jakos mi sie z filmami Kustoricy tez kojarzy, no kurde naprawde wielka.
Do tego tak blisko ujscia do morza wiec szeroka zaczyna sie robic.
Z mostu widac, ze ten odcinek jest strasznie uprzemyslowiony, widac olbrzymie barki, jakies sklady , magazyny, olbrzymie silosy, sklady jakichs dziwnych substancji na nabrzerzach, no portowo bardzo. Kurcze Dunaj jako rzeka jakos zaintrygowal mnie, moze warto by kiedys przejechac sie Jego biegiem? W koncu to prawie 3k km przez roznakie kraje, wiec trasa tez byla by ciekawa.
Kilkuminutowy przejazd przez remontowany most i juz jestesmy na drugiej stronie.
27291





Dianka-
Jesteśmy w Bułgarii. I mam uśmiech od ucha do ucha.
Znów upał. Bułgaria wita nas cyrylicą i miastem Ruse – post komunistycznym..Jedziemy dalej w kierunku na Nowa Gore. Mówię do Krzyśka, że Bułgaria jest nudna.

27290

Kolasek- Uwielbiam Jej wypowiedzi , na podstawie niczego, dopiero wjechalismy gdzies tam a tu juz ma wyrobione zdanie na dany temat
-Dlaczego nudno sie pytam?
-bo nuda, I nudno bardzo,bardzo odpowiada.
echh takie.

27294
27293
27292

Dianka-
Przed sobą widzę pola uprawne…
Wybraliśmy trasę, która nie biegła nad morzem, ominęliśmy turystyczne miejsca. Ale.. no właśnie ale. Im bardziej wjeżdżamy tym bardziej jestem zaskoczona. Ta Bułgaria, ktora widzimy jest bardziej uporządkowana od Rumunii.
I biedniejsza.
Domy nie są tak czesto kiczowatymi pałacami. Są domami, uporządkowane podwórza, bardzo schludnie do tego niesamowity skwar.

27295



Wjeżdżamy w góry.
Pola uprawne zamieniają się w skały. Wreszcie odważam się. Zakładam mój ukochany aparat i zaczynam kręcić filmy i strasznie żałuję, że nie robiłam tego w Rumunii, no może poza poranną prezentacją Krzyśka.
27296
27297

Kolasek-:D
Poranna prezentacja, no nic nadzwyczajnego ot jak kazdy chlopak z rana chodzilem i pakowalem szpej na moto, i przy okazji poprawialem sobie spodnie w kroku, Diana piala z zachwyta nad tym jak uroczo, suptelnie i wyrafionowanie mozna to robic, ot normalka w koncu facet z klasa ze mnie.
Osobowosc bydle.

Dianka-
I jestem bardzo zaskoczona. Droga przyzwoita, bardzo przyzwoita. Nie ma dziur- jest asfalt i do okola pustka slychac tylko cykady czy inne koniki polne. Powietrze jest takie ciezkie jakies niesamowicie statyczne jakby geste, mimo tego czuje wolność i jakies takie nie nazwane niesamowite uczucie. Krajobraz powoli zmienia sie jednak ciagle pagorkowaty.. Jakos mocno utkwiło mi to w pamięci.
Zatrzymujemy się na stacji benzynowej.
Stacja robi wrażenie. Toaleta. Z normalnym czystym sedesem!!!
Do tego można zamówić jedzenie. Jakos ten zachod sie tu wkradl i zapewne bedzie go jeszcze wiecej. A do tego jest internet za darmo.
Z czego korzystamy.
Na stacji tej stało też bmw takie wielkie...., turystyczny krazownik wygladalo na bardzo wygodne.

Podstarzały mężczyzna z dosyć młodą kobietą. W pewnym sensie patrzę na nich z zazdrością. Wielki wygodny fotel w ich bmw i inne wygodne atrakcje, a ja czuję się brudna po 3 dniu jazdy i 1 dniu bez prysznica ;)
Caly czas rzeczki i stacje benzynowe gdzie myję włosy, o (wiele wygodniejsze niż w rzece), w chustce na włosach, za dużych motocyklowych dżinsach i jeszcze w tym upale….


Tak naprawdę to jestem dumna i szczęśliwa bo jest cudownie. Mijamy po drodze rzeczy, o których nawet nie marzyłam.
Znaki drogowe, których nie umiem odczytać!!!!

27298

Nie widzimy tez tej przepasci w stanie posiadaniania. Moze taki region?.
Bez oblesnych palacykow.
Domostwa są skromne, schludne takie "wypalono czerwone" glownie, mijamy woźniców z sianem, z kazdym kilometrem pola uprawne przechodzą w skały. Fajnie byłoby tam się wspinać. Do Krzyśka mówię różne głupoty i cieszę się jak głupia.
Pięknie.
Wjeżdżamy w góry. Nie spodziewałam się tego… Jezioro wśród gór. Nikogo na drodze i nas dwoje.



Kolasek-:D Dwoje owszem ale przede wszystkim na motorze!!!!!

Dianka-
Mijamy jedno miasteczko a raczej coś pomiędzy wsią a miasteczkiem. Upał zabija życie na ulicach. Jest za to bruk piekarnie i krowy.
27304


Cieszę się jak małe dziecko. Wjeżdżamy do kolejnej miejscowości. Próbujemy kupić chleb- nie mamy zadnych Lew a nie przyjmują karty, piekarnia pachnie tak intensywnie nie pamietam kiedy ostatnio czulam ten zapach.. Robię zdjęcia na parkingu. Krzyśiek grzebiacy przy motorze. Lubię to.

Kolasek:D- Pachnie bo przy nawiewie powietrza z piekarni zaparkowalem haha


27299

W jakiejs wiosce widze dziadka na składaku mija nas i rozplywa sie gdzies w goracym powietrzu i znów rozpoczynamy upalne godziny jazdy..

27300
Jedziemy dalej i era komunizmu postępuje a raczej zatrzymuje się w czasie. Potrzebujemy zatankować przed wjazdem do Turcji. Szukamy stacji, niewiele ich i nigdzie nie można płacić kartą. Pomni tego, ze w Turcji paliwo drogie chcemy zatankowac jeszcze tutaj. Wreszcie dowiadujemy się, że możemy wybrać kasę z bankomatu w Svilengrad. Tam też tankujemy ale jednak płacąc karta. Krzysiek tankuje, ja siedzę jak zawsze z boku, wyglądam na wykończoną i palę tego przeklętego papierosa. 27342
27301


Ruszamy dalej.
Bułgarię przejechaliśmy pięknie. Ze śmiechem, głupimi rozmowami, brukowanymi uliczkami, niespodziankami, jeziorem w górach, ciszą, pustymi drogami, w pobliżu granicy zatrzymujemy się gdzieś w polu, brzozy widać i piękną panoramę. Cudnie jest
27303


A przed nami Turcja. 27302

Bułgarię przejechaliśmy w jeden dzień ale za to cudowny dzień. Chciałabym tam wrócić na dłużej ……



Kolasek:D- spoko bylo…..

Rychu72
21.12.2011, 07:12
Proszę dalej :bow:

Pajdor
21.12.2011, 08:38
Motocykl zapakowany naprawdę konkretnie -myślałem że tylko ja taki obłdowany jeżdze a tu widze pełen luz :)
Co się nie da jak się da : )

Czarek40
21.12.2011, 15:14
Fajnie się Was czyta. :Thumbs_Up:
Czekamy na jeszcze i jeszcze...

calgon
28.12.2011, 17:33
czytamy czytamy...

ps. Zaciekawiło mnie zaplatanie włosów na tzw. Francuza.?

W stosownym czasie poprosze o rozwiniecie watku.

Boski-Kolasek
30.12.2011, 02:48
Dzień III( wieczór), Dzień IV poranek
Turcja

Dianka:
Do granicy z Turcją dojeżdżamy wieczorem. Jest jeszcze jasno. Widząc flagę turecką i pierwszą wieżyczkę minaretu cieszę się niesamowicie. Wreszcie jesteśmy tam gdzie kończyła sie nasza chrześcijańska cywilizacja ale również wreszcie i rozkwitła i intensywnie. Turcja zawsze robi wrażenie.
Granicę przekraczamy w Kapitan Andreewo.
27459

Na granicy spora kolejka.
Od strony Bułgarskiej mijamy wielka kolejkę ciężarówek i innych aut, wciskamy sie jak najbardziej do przodu, nikt nie robi problemów, no prawie - tylko Szkopo-Turcy mierzą nas dziwnym wzrokiem starają się ustawiać auta tak aby nie było miejsca na motocykl. Moj ukochany nie zbliża sie za bardzo bo komunikat jest wyraźny a liczba mercedesów jest spora ;)
Z celnikami nie ma problemów, strona Bułgarska przepuszcza nas szybko widząc, że jedziemy z drugiego końca Europy ;)
No i jesteśmy juz w części Tureckiej, a tam wielkie centrum handlowe, bank, wymiana euro i krótkie zakupy. Spieszymy się, jest juz zmierzch.

Kolasek:
Sam dojazd do przejścia od strony Bułgarskiej zrobił na mnie duże wrażenie. Pierwszy raz byłem tak daleko na Wschód, pierwszy raz na motocyklu, pierwszy raz z Diana. Jednak to nie były główne powody mojego poruszenia, otóż droga tuz przed granica jest pełna starych na wpół opuszczonych sklepów, budek, szop upstrzonych tablicami, witrynami z nazwami oryginalnych i podrabianych marek ubrań, elektroniki etc. To tutaj zapewne dochodziło to tych wielkich zakupów na, które sie wybierali wschodnio europejscy szmuglerzy i nie tylko. Tak właśnie w tym kraju powstawały te popularne dżinsy marmurki(eheh), pomyślałem stąd docierały jamniki zakupowane na Mexico Plaze w Wiedniu.Te sprane napisy i ten syf i te tiry wywarły na mnie pełne refleksji-smutne wrażenie, znów sie poczułem jak w końcówce lat 80’tych, no jakby tamta era jeszcze promieniowała, taki szarawy relikt .

Dianka:

Za równowartość 50e od studentów prowadzących punkt informacyjny( nic nie wiedzieli), ale mówili po angielsku kupujemy kartę magnetyczną na przejazd po autostradach i ustawiamy się w kolejkę. Motorem łatwiej jest przepchać się do przodu. Znów jest upał, duszno i na dodatek są też komary. Do odprawy czekamy około 2 godzin, gdy wjeżdżamy do Turcji jest już ciemno. W pierwszej kolejności chcemy dotrzeć za miasto Edirne. Według danych podanych przez gps powinien być tam kemping. W Turcji jest już autostrada i zaczyna się moja panika. Zanim zdążyliśmy wjechać tysiąc razy powtarzam Krzyśkowi, że ma jechać wolno, pasem z prawej strony, nie przekraczać 100 km itd. Boję się autostrady i prędkości. Wjeżdżamy wreszcie na autostradę i całe szczęście, że jest noc a w związku z tym jest mniejszy ruch. Jesteśmy zmęczeni i po kilkunastu milach zjeżdżamy na jakiś zjazd żeby znaleźć nocleg. Nie znajdujemy i znów autostrada. Ze strachu siedzę cała sztywna i boję się ruszyć nawet na centymetr.

Kolasek:
Komary cięły wszędzie, na szczęście można jarać gdzie popadnie, jako palacz-socjalno-pijacki jarałem sobie na przekor komarom, które lgnęły do nas bardziej niż do reszty czekających, wiadomo z jakich powodów. Czas umilaliśmy sobie rozmowami z towarzyszami niedoli, ot wszyscy to Turcy jadący do rodzin, jedni ze Szkoplandu, inni Hollandi kolejni z Lehistanu z Krakowa na ten przykład pochodził Pan jeden. Tenże Pan posiadał Polska żonę a rekrutując piłkarzy do Tureckich klubów wiedział sporo o kibicach i innych ustawkach i rożnych takich sportach. Przypomniał mi sie Lajkonik heheh. Ot emigracja na wakacjach normalnie jak my!!
W pewnym momencie kiedy juz byliśmy blisko opuszczenia przejścia, ktoś w którejś tam budce przypomniał nam o wizach Tureckich wiec w całym szpeju musiałem biegać po przejściu aby znaleźć kogoś od pieczątek, okazało sie ze był niedaleko i wszystko załatwiłem. Wizy zostały wbite!!!!!!
Diana jakaś podenerwowana juz zaczęła być i nie chciała odejść od motocykla wiec ja spocony, zjebany po długich godzinach jazdy biegałem, no ale co po to sie jest kierownikiem, żeby.... nie ważne udało się.
Przekraczamy granice słońce schowało sie za widnokręgiem jest ciemno jak w d... ie u m...
Co robimy, szybka rozmowa. Ja chciałbym przejechać Stambul nocą albo wczesnym porankiem, ( naczytałem sie sporo o tym szaleństwie) lub zostać tam na noc i jeden dzień wiec mowie: jedziemy dalej. Dzwonie do hostelu w Stanbule, niemiły facet z którym trudno sie dogadać jeden hostel, drugi w końcu któryś z nich mówi, że znajdzie sie miejsce.
Wiem, ze teraz przed sobą mamy autostradę, około 300km, dam rade.
Ruszamy powoli, widoczność jest słaba, „Szkopo-Turcy” wala jak w Szkoplandzie, po 200km/h albo szybciej, nawierzchnia przypomina tarkę i są wielkie koleiny, hard-core po ciemku.
Jak seks bez zabezpieczeń w czasie karnawału w Rio, wiesz ze cos złapiesz, jeśli przeżyjesz.
Czuje narastające zmęczenie i ciągle sobie powtarzam nie ma jazdy po zmroku. Tak sobie powtarzam zawsze tylko... no właśnie pilnuje ile sie da aby więcej kilometrów, aby juz tam być, aby juz moc oddychać Gruzja.
Tak w pułapki wpada sie łatwo- dociera do mnie. Trzeba odpuścić a nie jest łatwo bo by sie chciało, argumenty za i przeciw zawsze sie znajda. Dlatego decyduje sie podjechać do najbliższego miejsca noclegowego i przespać do rana. No właśnie tylko gdzie? Autostrada, bardzo ciemna noc, gps dupa, wiec jedziemy do pierwszego motelu, który jest zamknięty więc ruszamy dalej. Juz wtedy kasują nam pierwsze pkt z karty autostradowej.

Dianka:

Mimo pierwotnej decyzji, ze jedziemy do Istambułu ( 280 km autostradą zrobimy w około 2 i pół godziny).Zmęczenie jednak odzywa się i zjeżdżamy odpocząć na stację benzynową. Stacja jest duża, można na niej zjeść, są duże toalety i oprócz tego naszym oczom ukazuje się niecodzienny widok. Na parkingu zaparkowane samochody a obok nich rozłożeni na matach, śpiący kierowcy, a nawet całe rodziny z dziećmi poukładane do spania. Namawiam Krzyśka żebyśmy zostali. Jemy coś ciepłego, pijemy turecki czaj (bardzo mocna turecka herbata podawana w bardaczkach – małe szklaneczki w kształcie tulipana) i zostajemy. Przy stoliku obok siedzi turecka żandarmeria. Zjeżdżamy na parking i szykujemy nasze miejsce do spania. Wyciągamy karimaty, śpiwór. Krzysiek wszystkie nie zapakowane do kufrów i centralki rzeczy łączy linką i powstaje dziwna konstrukcja z naszych ubrań motocyklowych, butów, worków i plecaka ale dzięki temu jesteśmy zabezpieczeni na wypadek gdyby ktoś próbował nas okraść. Miejscowi powiedzieli, że spanie na parkingu jest w zasadzie bezpieczne i że trzeba uważać na cyganów… a wybraliśmy miejsce gdzie obok nas rozłożona jest cała cygańska rodzina. Po drugiej stronie śpi tureckie małżeństwo i pan głośno chrapie. My też się kładziemy. Gdy budzimy się o świcie części osób nie ma już na parkingu, zwinęli swoje spanie i ruszyli dalej, przybyły też nowe osoby. Poranek jest chłodny i po raz pierwszy wkładam polar. Myjemy się w toalecie na stacji, tradycyjnie umyłam też włosy (długie włosy mogą być przekleństwem, ale jak się okazuje – można żyć i całkiem dobrze funkcjonować bez codziennego prostowania grzyweczki ;). O zgrozo, to jest możliwe).Toaleta jest ogromna ale już bez kibelka, jest za to pas startowy i kranik z wężykiem do podmywania czyli full wypas alla turca. Jemy śniadanie i próbujemy miejscowego jedzenia. Ja wybieram zupę z fasoli, Krzysiek jakieś mięso, które (jak dla mnie) wygląda na tłuste. Zaczyna się upał. Pijemy znów czaj, tankujemy i ruszamy na Istambuł.

Kolasek:

27460
Jest wreszcie stacja, jak kosmici lądujemy tam powoli, pierwszy kontakt. No co człowiek zielony wiec ostrożny.
Wygląda ok, sa żandarmi( ponoć sa wszędzie gdzie sa turyści), parkuje tuz obok nich. Dianka robi rekonesans( ożyła jakoś), zaczepiają mnie studenci z Ankary tłumaczę im gdzie i po co. Po raz drugi tego wieczoru słyszę: ale tam nic nie ma!!
A ja im na to: I dlatego jest tam zajebiscie!!
Pytam sie co z noclegami i czy jest ok spać tutaj na ten przykład, no odpowiadają, ze tak ale oni tak nie sypiają. Rzeczywiście wszędzie widać rozłożone rodziny i ludzi śpiących na parkingu. Ostrzegli mnie przed Cyganami, wskazano ich nawet. Spora ciekawie wyglądająca rodzina.
Tak to będzie nasz pierwszy nocleg w Turcji.
Dzwonie do hostelu i mowie nie dotrzemy.
Decyduje, ze najbezpieczniej będzie sie rozbić... tuz obok Cyganow, uśmiechnąć sie i po prostu iść spać.
Tak tez zrobiliśmy, no oczywiście po drobnych przygotowaniach.
Przed zaśnięciem widzę jeszcze płomyki buzujące w piecyku od czaju i małe czarnookie dzieciątka wpatrujące sie w nas. Oboje pod jednym śpiworem zasypiamy wreszcie. Poranek rześki tak jak lubię -nie za gorąco nie za zimno. Jako pierwsze sprawdzenie Afryki, toaleta pierwszy kebabish i znów zajebisty czaj( mniam i ruszamy)
Zaczynam sie czuć tak jakbym był juz droga nie tym obcym nie tylko przemierzającym trasę, nie przybyszem. Ale wszystkim co sie dzieje, po prostu tego poranka zacząłem naprawdę przeżywać Nasza podroż(jakaś taka świadomość zaczęła się budzić), no trudno to opisać jakoś zaczęło mi sie to wszystko układać.
27462

Dianka:
Znów autostrada i podobnie jak dzień wcześniej siedzę cała sztywna dodatkowo cały czas upominając Krzyśka żeby zwolnił, jechał z prawej strony czym go tylko wkurzam. Po drodze zatrzymujemy się mniej więcej co półtorej godziny. Zdążyłam się też poryczeć na autostradzie (ze strachu przed nią). Pijemy colę w szklanych buteleczkach. Upał niemiłosierny a cola po prostu fantastyczna. Dojeżdżamy pod Istambułu około 12:00 hrs i stoimy w ogromnym korku. Moja panika nasila się gdy Krzysiek próbuje przepychać się między samochodami i sięga zenitu gdy robi to gdy z jednej strony jest ciężarówka a z drugiej pikap. Kierowcy w ogóle nie zwracają na nas uwagi, trąbią, przepychają się z pasa na pas. Ja wrzeszczę do Krzyśka, że ma się nie pchać. Masakra jednym słowem i nerwówka dla nas dwojga. Ja się drę jak jechać mimo, że siedzę z tyłu, Krzysztof skupia na jeździe i przyjmuje ich styl jazdy. Odpuszczamy Istambuł. Motor mamy bardzo zapakowany, kierowcy nie zwracają na nas uwagi, ciężko będzie nam wjechać i przepychać się jeszcze w mieście. Korek powoli rusza i dojeżdżamy do cieśniny Bosfor.

27463



Kolasek:

Autostrada spoko dajemy rade;) rożnie bywa i teraz widzę rozmiar tych kolein, spore.
Czas goni niemiłosiernie juz wiem, ze Stambul będzie robiony w godzinach szczytu ;), wiem juz tez co sie będzie działo tuz za mną, co nie ma wyjścia- jest gorąco trzeba przejechać i odpocząć gdzieś na zewnątrz. Nie zwiedzamy miasta, jeden dzień to za mało, wpadniemy kiedyś na tydzień.
Jazda w korkach to wolna amerykanka, mam podobne doświadczenia z Brazylii niestety autem wiec po prostu razem z reszta towarzystwa zaczynam trąbić, przepychać sie, najeżdżać. No nie być ofiara, jechać ofensywnie ale nie prowokacyjnie, kilka razy trzeba zmykać bo idioci sa wszędzie. Gdzie machnąć noga, gdzie złożyć lusterko, unikać mercedesów!!!
Udaje sie i jesteśmy nad Cieśniną Bosfor, „krotka nóżka ale fajnie” marzyłem o tym cały rok!!!!!
27464

Dianka:

27466

Przekraczamy most bosforski i oficjalnie jesteśmy w Azji. Szkoda mi bardzo, że odpuściliśmy Istambuł. Z drogi widzę ogromną metropolię, wszędzie wieżyczki minaretów, które mnie zachwycają. W Istambule już byłam i kiedyś po prostu tam polecimy samolotem. Zatrzymujemy się za mostem i robimy pierwsze zdjęcia w Azji. Radość niesamowita. Ruszamy dalej i dosyć często zjeżdżamy na przydrożne stacje. Chce nam się pić, ja jestem cały czas przerażona jazdą tureckich kierowców zwłaszcza tych w autobusach i ciężarówkach, wykończona też upałem.
Planujemy pokonać jak największą trasę z uwagi, że na autostradzie można szybko pokonywać spore dystanse. Powoli przyzwyczajam się do jazdy ale nie uspokajam. Obok nas pędzą samochody ze sporą prędkością. Najgorsze są jednak tiry a jeszcze gorsze od nich autobusy wycieczkowe, które wymijając nas tworzą tak jakby ścianę wiatru. Bardzo nie lubię tego. Widzę, ze wtedy gdy zbliżamy sie do takiego autobusu(sa szybsze niż ciężarówki) Krzysiek jakby sie zbierał w sobie, staje sie taki bardziej skupiony. Ciągle jedziemy w kierunku Akcakoca i chcemy jechać wybrzeżem. Cieszę się, że zjedziemy z autostrady i widząc ile kilometrów nam zostało przeliczam sobie, że to tyle co 2 razy ze Szczawnego do Rzeszowa i z powrotem. Wtedy dystanse wydają mi się być krótsze.
Kolasek:
27467
Chce sie trzymać E80 by później jechać E95 do wybrzeża a następnie trzymać sie E70 az do granicy z Gruzja..Jakies 1300km taki jest plan na dzisiejsze popołudnie albo następne dwa dni.
Jestem zrelaksowany, właśnie przejechałem Stambul w godzinach szczytu hehehehe ;)( jasne ze obwodnica)


Zimna Turecka kola z butelek jest o.k, EFES sie chyba nazywa:D?
c.d.n.

Boski-Kolasek
01.01.2012, 18:59
Dzien IV.
Turcja/ popludnie c.d. Poczatek dnia V

Dianka:27529
W miasteczku Izmit, które przepięknie jest położone nad morzem Marmara, spotykamy motocyklistów. Dwóch z nich podobnie jak i my są na Afrykach, trzeci był na Transalpie. Zatrzymali nas i zaczęliśmy rozmawiać. Zaprosili nas na kemping, na którym mieli sie spotkac lokalni fani motocykli enduro i adventure. Jak nam dokładniej wytłumaczyli mają sie tam spotkać po to by ćwiczyć techniki jazdy i jazdę na track-pointy. Pojechaliśmy z nimi. Najpierw po piwo i jedzenie. Krzysiek zatankował motocykl do pełna a później przepiękną kreta droga wśród zielonych gór, która biegła nad brzegiem jeziora do miejscowości Kocaeli.

Kolasek:
Sam nie wiem jak to sie stało, ale kilka razy zjeżdżałem z autostrady starając się odnaleźć jakieś miejsce żeby odetchnąć od upału i pieprzonej tarki na drodze, przejeżdżając przez jakieś miasteczko dogoniły nas trzy motocykle, no jak zobaczyłem Afyki to oczywiście sie zatrzymaliśmy, zresztą chłopaki dawali znaki.
Okazało sie, ze to ekipa nazywająca sie „RA adventure riders”( chyba nie jestem pewien), spędza kilka dni razem i widząc nas pomyśleli, ze na pewno chętnie poznalibyśmy trochę Turcji szczególnie jeśli jedziemy z.. Irlandii, zdziwili się jeszcze bardziej kiedy im powiedzieliśmy, ze jesteśmy Polakami . Cetin który najlepiej mówił po angielsku wytłumaczył nam ideę tego weekendu, ot spotkać sie i pojeździć po górach, jazda miała trwać cały kolejny dzień i część niedzieli, nam zaoferowali dołączenie się do zabawy lub po prostu integracje(ja od razu pomyślałem o alko-integracji) czyli mogliśmy sobie wypocząć i wyluzować razem z nimi a rano wziąć udział w ćwiczeniach lub jechać dalej.
Zgodziliśmy się. Umówiliśmy, sie ze my razem z jednym z chłopaków pojedziemy na zakupy a reszta dołączy do nas pod marketem. Pojechał z nami kolega, znający dwa słowa po angielsku co nie było wielkim kłopotem jeśli się rozmawiało o AT, po zakupieniu piwka i jedzenia czekając na reszt kolega wypił szybkie piwko po czym spotkaliśmy pozostałą dwójkę i rozpoczęliśmy super widokową drogę w góry. Trasa bomba, po drodze najmłodszy z Turków jadący na trampku zaszarżował za bardzo i wylądował niegroźnie na szczęście w rowie, ot zdarza się. Zapowiadał sie miły wieczór z piwkiem i ogniskiem gdzieś w górach......27532
Dianka:

W miejscu gdzie mieliśmy zostać na noc miało nie być prysznica więc po drodze zatrzymaliśmy sie w jakimś ośrodku wypoczynkowym z bungalowami do wynajęcia (przyjaciele naszych Turków prowadzili ten ośrodek). Niezwykle mili właściciele pozwolili nam skorzystać z prysznica w jednym z domków. Podano nam świeży czaj, poczęstowano przepysznymi Tureckimi ciasteczkami słodkimi jak sam... no słodziutkie były. Czaj w Turcji przygotowuje się w specjalnym dwupoziomowym naczyniu (demli). W dolnej części gotuje się wodę, a w górnym praży na sucho liście herbaty. Następnie dolewa się wrzącej wody do górnej części. Po około 20 minutach zaparzania na wolnym ogniu herbata jest gotowa. Od tej herbaty można się uzależnić. Świetnie gasi pragnienie i jest tak jak lubię słodka. Turcy podają ją z dwoma kostkami cukru. Prysznic był jak zbawienie. Pierwszy od wyjazdu z Polski. Po kąpieli i serdecznym pożegnaniu ruszyliśmy dalej. Widoki fantastyczne- góry pokryte lasami, przepiękna soczysta zieleń, na szczytach wieże minaretów. Gdzie niegdzie widać było tylko domostwa lub bramy wjazdowe do letniskowych domków. Całe zmęczenie po stresie z autostradą gdzieś zniknęło.
Miejsce gdzie zabrali nas nowo poznani Tureccy znajomi również okazało się bardzo fajne. Leciwy Turek prowadził malutki bar i sklepik a obok w ogrodzie miał coś w rodzaju domowego pola namiotowego. Z hamakiem, drzewami, ławkami. Rozbiliśmy namioty i wreszcie odpoczynek. Cisza, w górach nie było już tego skwaru. Krzysiek na chwilę pojechał z Cetinem i pozostałymi obejrzeć część jutrzejszej trasy a ja zostałam w hamaku z książką.27534
Zrobiłam też pranie- oczywiście ręcznie w małym zlewie na zewnątrz. Nie brałam na poważnie marudzenie ukochanego o tym, że pranie należy robić codziennie i jeździć w syntetycznych koszulkach i bieliźnie wiec co wieczór dorzucałam do worka swoje brudne ubrania. Nasze „pranie”, które odkładaliśmy do worka w tych upałach zdążyło się już nieco zaparzyć. Jak wrócili chłopacy pojechaliśmy z Krzyśkiem przejechać się po okolicy. Dosłownie za zakrętem stał mały cudny meczet i fantastyczna panorama na miasto w dole.
27546
Po drugiej stronie również w oddali widać było wieże kolejnego meczetu. Poszliśmy na spacer, tzn Krzysiek jechał motorem a ja szłam za nim.

Kolasek: Ulan z konia wiadomo po co zsiada!!!
Dianka;
Domki były ubogie co było dla mnie dużym kontrastem w porównaniu do Turcji, którą do tej pory widzieliśmy. Turcja widziana wcześniej jest bogatym krajem, mijane miasta miały piękne budynki, natomiast w górach maleńkie domeczki i takie właśnie najbardziej lubię.
27540
Na urwisku rosły poziomki i Krzysiek nazbierał całą garść. Nie jadłam poziomek od lat. Przepyszne były, przypominały słodkie wspomnienie dzieciństwa w Bieszczadach. Wieczorem właściciel tego pola pokazał nam swój dom (tylko na dole), który wyglądał jak małe muzeum, pelne podobizm Ataturka i innych lidwaznych postaci Tureckiej sceny politycznej, później kolacja i powoli zaczęli zjeżdżać się koledzy Cetina.
27537

Okazało się, że są to członkowie motocyklowego klubu RA, którego liderem był Crow, przyjechali w góry aby ćwiczyć technikę jazdy. Głównie off road, jazda na track pointy. Posiedzieliśmy chwilę z nimi (znów pojawiły się komary) i położyliśmy się spać. Rano wstaliśmy, złożyliśmy namiot, spakowaliśmy, koledzy ruszali motorami w teren. Tego dnia był również kręcony o nich film, który miał promować bezpieczną jazdę na motorze oraz jazde enduro i adventure jako ciekawe hobby i alternatywę od jazdy ścigaczami.
27535

Kolasek:27530
27531
Na miejscu czekał na nas lider calej bandy Crown, na pick-upie mial Husaberga i ktm adventure, krótkie przywitanie i zaczął pokazywać trasy no głownie szczytami gór, ze zjazdami i podjazdami. Miły skromny facet z jakąś taka aura tajemniczości, tatarzyn ;)
No najważniejsze, jak sie okazało pic tam nie będziemy bo właściciel to tradycjonalista i alko było by niegrzecznie spożywać na jego posesji, no Allach by sie gniewał, pozostał czaj i dobre świeże jedzonko robione na miejscu.

Ekipa jest z okolic Istanbulu ogólnie z rożnych miast, przyjaźnią sie i prowadza interesy razem, te góry to popularne miejsce dla ludzi uciekających od skwaru miasta. Mimo tego sa tam dzikie miejsca do tego naprawdę różnica klimatu olbrzymia, ciepło ale rześko. Wszystko takie bajkowe tam było, no wieś taka milutka.
Trochę czasu spędziłem rozmawiając z Cetinem, który opowiadał o Jego podroży do Indii, Nepalu i o wielu innych no i o tej wielkiej miłości do AT, dogadywaliśmy sie dobrze. Oczywiście były pytania dlaczego w tamta stronę, dlaczego nie chcemy zwiedzać teraz Turcji? Wtedy trudno mu było zrozumieć, później dostałem mail, gdzie pisze, że zrozumiał dlaczego cala ta trasa, dotarło do niego jak wiele kultur i wiele historii przemierzamy jadąc w tym kierunku jak różnorakie ale i zbliżone sa kraje przez, które jedziemy. Dziwne, ze wojny przeszłości nas zbliżają.
Po tym jak opisał nam Turcje obraz tego państwa stal się pełniejszy. Na pewno chcemy tam wrócić na dłużej by moc zobaczyć ja bliżej.
Jako, ze impreza zapowiadała sie duża nie chcieliśmy im przeszkadzać, Crow który opracowywał trasy, postanowił sprawdzić jakie sa warunki przejechać kontrolnie trasę, do tego mieli tam kręcić jakiś materiał filmowy. Trasa jeszcze nie dla mnie.
27538

Wieczorem zaczęli sie pojawiać inni członkowie ekipy, całkiem sporo moto i... jedna dziewczyna na kacie.27539
27536


Wieczór pełen zamieszania wiec chwilkę pogadaliśmy i spać.
W nocy wszędzie czuć było haszysz, alko zabronione ale zioło chyba nie. Może to tradycja taka? Dawniej asassyni palili dla odwagi a teraz motocykliści dla........
Rano pożegnanie, oczywiście zachęcali do zostania i dobrej zabawy ale my chcieliśmy być juz w Gruzji, może za rok albo kiedyś?
Ruszyliśmy w tym samym momencie, kiedy pierwsze enduraki wyjechal na trasę.

A i dostałem info żeby sie nie przejmować bramkami na autostradach bo systemy nie sa ze sobą połączone wiec przy wyjeździe z kraju nikt nie będzie wiedział, ze sie korzystało za autostrad bez opłat albo z wykorzystaną już karta - tak jak w naszym przypadku.

Dianka:

Przez te pół dnia spędzone w Kocaeli odpoczęłam po paru dniach jazdy, nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Zapomniałam o przeklętej autostradzie na chwilę. Wyruszyliśmy znów w drogę. Zjechaliśmy z gór i zdecydowaliśmy jechać autostradą w kierunku Ankary, przed Ankarą odbiliśmy na drogę narodową i kierowaliśmy się do miejscowości Samsun nad morzem Czarnym. No i wreszcie uporałam się z moją paniką na autostradzie, a może po prostu przyzwyczaiłam już do prędkości i Tureckich kierowców, którzy jeżdżą jak szaleni. Autostrady w Turcji są bardzo dobre, wcześniej czytaliśmy, że droga narodowa jest w znacznie gorszym stanie i gdy na nią zjechaliśmy okazała się całkiem przyzwoitą drogą. W niektórych miejscach faktycznie była zdarta nawierzchnia i zamiast asfaltu tzw tarka na której motor tańczył ale były to zazwyczaj krótkie odcinki drogi. Krajobraz uległ zmianie całkowicie. Zrobiło się pustynnie, skały, wzniesienia, później góry. Nie zatrzymywaliśmy się tak często jak na trasie do Izmit, za to na drodze (ku mojej wielkiej uciesze) był znacznie mniejszy ruch. I wszędzie widać było minarety. Zatrzymaliśmy się w przydrożnej knajpce na jedzenie i rzecz jasna filiżankę czaju. Knajpka z zewnątrz wyglądała bardzo przyzwoicie natomiast gdy weszłam do środka zamówić czaj wnętrze było bardzo ubogie, wręcz tradycyjne. Interes prowadziła tradycyjna turecka rodzina w której nawet dzieci pomagały i były kelnerami. Nie wiem dlaczego, może ze względu na te dzieci i rodzinny biznes ta knajpka zrobiła na mnie pozytywne, ciepłe wrażenie. Ruszamy dalej, jesteśmy już zmęczeni i pierwsza porządna awantura po drodze. Na stacji benzynowej walę focha, kilka minut później każę się wysadzić w pustynnym rejonie i chcę wracać do Polski stopem. Bez paszportu, który miał Krzysiek u siebie w kurtce, bez kasy i na dodatek płaczę, że mam dość i że jest mi słabo a to był dopiero 4 dzień naszej podróży. Uspokajam się, godzimy po paru minutach i jedziemy dalej już w oczyszczonej atmosferze.
27541
27542
Krzysiek obiecał mi, że zostaniemy na noc nad morzem Czarnym. Pędzimy na Samsun. Przed Samsun ponownie zatrzymujemy się na stacji zatankować. W Turcji nie tankuje się samemu, przy dystrybutorach stoją zazwyczaj mężczyźni i wlewają paliwo. Przez to, że jesteśmy dużym motorem, załadowanym okrutnie wzbudzamy ogólne zainteresowanie i sympatię. Często jesteśmy częstowani czajem, co jest bardzo sympatycznym gestem. Czaj jak zawsze jest wyśmienity a jak gasi pragnienie!!

Samsun i zaczynamy szukać kempingu nad Morzem Czarnym. Jest już wieczór i zaczyna się ściemniać.

Boski-Kolasek
02.01.2012, 04:59
Dzien V, popoludnie
Dianka:
Opuszczamy chlodne gory i kierujemy sie w strone morza.
27553

Droga jest dluga i ciagnie strasznie atmosfera gestnieje z kazdym kilometrem,my jednak upacie na glownych drogach ciagle w ubraniach.
27554
W Koncu zbliza sie zmierzch od jakiegos czasu juz jedziemy wybrzezem i wtedy pytamy miejscowych o jakiś kemping, nie mówią po angielsku i bardzo trudno jest się dogadać. Jeden mówi bardzo bardzo podstawowym angielskim i dowiadujemy się, że kemping znajduje się za miejscowością Terme. Ruszamy w tamtym kierunku i już prawie jesteśmy zdecydowani na hotel gdy krzykiem oznajmiam „kemping” !! Wypatrzyłam kemping w ciemnościach. Zawracamy i wjeżdżamy tam. Na kempingu są domki, można kupić, też coś do jedzenia, my decydujemy się na namiot. Pytamy o cenę i pan opiekujący się kempingiem mówi nam, że 20 lirów tureckich. Obok znajduje się drugi kemping gdzie jest więcej namiotów. Idę pytać się o ceny a Krzysiek zostaje z motorem. Cena taka sama tylko, że można tam skorzystać z prysznica, który zostaje mi zaprezentowany i wygląda strasznie. Wracam do Krzyśka, który stargował cenę z 20 do 10 lirów. Zostajemy i szukamy miejsca na rozbicie znajdujemy takie najmniej zasyfione pomiedzy sosenkami z widokiem na morze. Gdy już wyciągamy rzeczy z motoru podchodzi do nas chłopak z dziewczyną i zaczynają z nami rozmawiać po angielsku. I co się okazuje – pan opiekujący się kempingiem chciał nas zrobić w balona ponieważ rozbicie namiotu nic nie kosztuje. I zapraszają nas do siebie, proponują nocleg razem z nimi w bungalowie i mają też łazienkę z prysznicem. Korzystamy z zaproszenia i idziemy z nimi do ich bungalowu. A tam cała rodzina – babcia, rodzice, ciotka, dzieci. Totalny chaos krzyki smiechy i ogolnie bardzo rodzinnie.Przyjmują nas serdecznie i ze śmiechem, witamy się z wszystkimi, przedstawiamy sie. Tylko Kundra i jej brat mówią po angielsku, troszkę też ich tata. Postanawiamy spać w namiocie – grzecznie dziekujemy za oferte spania w bungalowie nie ma tam dużo miejsca i dziwnie by sie spalo przytulajac do obcych. Biorę prysznic i siadamy wspólnie do stołu, kobiety szykują dla nas obiad. Jest przepyszny wszytsko robione na piecykach i grilach rozstawionych wokol ich obozowiska jest kurczak i baranina, która za ich radą je się palcami z duszonymi i smażonymi na patelni warzywami (dużo papryki). Cała rodzina je z nami, atmosfera jest fantastyczna, dużo śmiechu i żartów, opowiadają o swojej rodzinie, my opowiadamy o naszej podróży a Kundra tłumaczy z angielskiego na Turecki. Po obiedzie z Kundrą idziemy na spacer a Krzysiek zostaje. Gdy już wracam Krzysiek siedzi z mężczyznami na kocu przy demli, piją czaj i pala papierosy więc siadam razem z kobietami. 27555

Później siadamy do mężczyzn, mama Kundry chce zobaczyć zdjęcia naszych rodziców-pokazujemy te co mamy. Niesamowita rodzina, bardzo serdeczna, ciepła i zżyta z sobą.
27556
Podobno teściowa jest „straszna baba” ale w tych słowach „straszna” jest dużo miłości i żartów. Po prostu jest mocną kobietą. Najfajniejsza jest ciotka, która jeździ taksówką. Robię zdjęcia, Krzyśka dopadł mały ciotki taksówkarki i wygłupiają się przez chwilę.
Ciotka taksówkarka zachwycona moim Krzyśkiem, patrzy na niego zadziornym wzrokiem i mówi „Chris” a resztę co chce powiedzieć gestykuluje i dogadują się jakimś cudem na migi. Też mocna kobieta a nawet taka troszkę babo-chłop. Niesamowitą więź ma z synem, który powiedział coś co ją zasmuciło a za chwilę wisiał u niej na szyi i przepraszał ją i całował za to, że ją zasmucił i znów uśmiechy pojawiły się na twarzach. Powstaje też cała sesja zdjęciowa i robią z nami zdjęcia telefonami komórkowymi. Jesteśmy wykończeni co zauważa tato Kundry, bierze Krzyśka na bok, na męską rozmowę i prostym angielskim mówi mu, że on go rozumie, żeby kładł się spać i odpoczął. Kładziemy się spać a w nocy słyszymy, że ktoś rozbija się obok nas namiotami. Po języku poznajemy, że to Czesi. Wstajemy wczesnym świtem, idziemy nad morze i tak jak chciałam kąpiemy się o świcie w Morzu Czarnym. Plaza okazuje sie byc jednym wielkim smietnikiem wszedzie walaja sie puszki i reklamowki, 27557
ale i tak jest pieknie!!
27552

27549
Później pakujemy namiot, budzi się rodzina, przy pakowaniu asystuje nam ciotka taksówkarka i robię jej zdjęcia z „Chrisem”. Dziękujemy serdecznie, wymieniamy się adresami, rodzice Kundry zapraszają nas do siebie do sklepu, który jest po drodze. Niestety nie mogliśmy go znaleźć ale z Kundrą mamy kontakt. Poznanie tej rodziny było dla mnie niesamowitym przeżyciem, przyjęli nas z pełną gościnnością, serdeczność prosto z serca. Coś niesamowitego.

Ruszamy dalej w drogę i kierujemy się na Trabzon, chcemy dojechać do granicy z Gruzją tego samego dnia, do przejechania mamy okolo 500km.

Poprzedniego dnia przejechaliśmy ponad 800 km. Znów zaczyna się upał ale trasa bardzo przyjemna, jedziemy cały czas wybrzeżem, z jednej strony morze z drugiej Tureckie miasteczka, które sprawiają wrażenie czystych i bardzo przypominają (i zapewne nimi są) nadmorskie kurorty. Zatrzymujemy się na obiad w małej restauracyjce i ruszamy dalej. Przejeżdżamy przez Trabzon w którym jak się okazało odbywała się w tym czasie „youth olimpiad”. W Trabzon zatrzymujemy się tylko na tankowanie i dalej w drogę. Dojeżdżamy do Sarp po południu – tam jest przejście graniczne z Gruzją. Zostają nam liry tureckie więc jemy rybki w przydrożnej knajpce i stajemy do kolejki do odprawy. Dosyć szybko idzie, Krzysiek ustawia się z motorem w kolejce a ja podchodzę do okienka z naszymi paszportami. Przy okienku cyrk. Miejscowi ustawiają się obok i proponują, że za kasę szybciej załatwią odprawę, co niektórzy na to decydują się, jednak moj bohater nie daje sie nabrac usmiech sie i pcha sie razem z reszta tak jak miejscowi przepychający się z ich paszportami w kolejce. Hałas i gwar a ja stoję z tymi naszymi paszportami i czekam cierpliwie. W końcu widzę jak się sprawy załatwia – trzeba się po prostu pchać i nie ustępować więc gdy ktoś próbuje przedłożyć swoje paszporty a już właściwie jestem przy okienku stanowczo mówię, po polsku zresztą bo mój rosyjski jest bardzo ubogi, że teraz moja kolej, ładuję paszporty i dokumenty na motor do okienka i z głowy okazalo sie ,ze ja musze przejsc na nogach a papiery Afryki i Krzyska zostaly mu podane. Możemy ruszać do odprawy celnej. Krzysiek stoi w kolejce chcę dołączyć do niego ale na przejściu jest specjalne przejście dla pieszych i tam mnie kierują, kolejna odprawa, która była bardzo szybka i czekam na Krzyśka po drugiej stronie granicy. Widzę go usmiechnietego i radosnie rozmawiającego z celnikiem. 27550
Skwar z nieba, palę papierosa i jestem w siódmym niebie. Rozglądam się dookoła, przejscie jest nowoczesne wszelkie napisy już w Gruzińskim , które przypominają mi arabski i za cholerę nie mogę ich odczytać.27558 no oczywiscie jest tez wersja miedzynarodowa(ang)
Krzysiek się odprawił, wjeżdża przez granicę, robię zdjęcia
27551
i wreszcie JESTEŚMY W GRUZJI. I tak prawdę mówiąc odprawa przy wjeździe do Gruzji była w porównaniu do Ukrainy, Węgier i Turcji najszybsza.

Rychu72
02.01.2012, 07:27
Fajsko i czekam na cdn :-)

Ascona
02.01.2012, 18:28
W końcu widzę jak się sprawy załatwia – trzeba się po prostu pchać i nie ustępować

I tak trzymać! Twardym trza być, nie "mientkim" :D

Boski-Kolasek
04.01.2012, 18:17
Gruzja Dzien VI popoludnie – Batumi


Kolasek:
No i wreszcie jestesmy, kilka dni jazdy sporo potu i wiele butelek coli pozniej dotarlismy w rejon, o ktorym marzylismy!!!!, Bywalo trudno, nudnawo i troche meczaco, taki troche sprawdzian dla nas obojga. Przed wyprawa nie widzielismy sie trzy miesiace wiec zakladalismy, ze pierwsze dni przyniosa pewne „tarcia”, coz tego sie spodziwalismy i tak tez sie stalo. Taka samo spelnijaca sie przepowiednia. Teraz powinno byc troszeczke inaczej.... mniej przewidywalnie!!!!
Dianka:
Piszemy sms do Kuby, który prowadzi polski hostel w Tbilisi, informujemy Go że wjechaliśmy do Gruzji i kierujemy się do Tbilisi. Mieliśmy ambitny plan dotrzeć tam tego samego dnia. Chcemy zostawic w Tbilisi troche sprzetu i zmienic opony na mocniejsze przed wjazdem w Kaukaz. Okazuje sie,ze do codziennego funkcjonowania nie potrzebujemy tak wielu szpargalow(po tych kilku dniach poranne pakowanie zajmuje nam 1/5 pierwotnego czasu!!!)
Kolasek:
Jednak Panie i Panowie z naciskiem na Panie ;) prostownica do wlosow, trzy sukienki,trzy chustki do wlosow dwie pary jeansow, dwutygodniowa zmiana bielizny, zapas jedzenia na 2 tygodnie i torebka pelna niespodzianek nie przydaja sie zbytnio w czasie motorowych wakacji uuuuuuuuu jak mi bardzo przykro!!!!! A najgorsze jest to, ze pakujac sie nie wolno takiej Pani ufac bo to jak mroweczka na Ukrainskiej granicy, wszystko przemyci!!!!!
Dianka:
Właśnie, że nie bo trzeba byc przygotowanym na nieprzywidywalne!!!!!!!!!
Tym czasem Kuba odpisał nam, że dzisiaj prawdopodobnie nie uda nam się już dojechać do Tbilisi,miał rację.
Zbliża się wieczór i postanawiamy zostać w Batumi.
Z granicy w Sarp do Batumi jest 12 km. Po drodze widzimy hotele, tandetne budki - bary kryte trawą morską (?) lub czymś podobnym, neony i inne wabi -swiatelka. Są też palmy i jednym słowem gruziński kurort. Gruzja i Batumi wita nas krowami drzemiacymi i spacerujacymi na drogach i skrzyżowaniach.
27585
Szukamy jakiegoś hotelu/hostelu gdzie możemy zostać na noc i w przewodniku „Bezdroży” (który jest beznadziejny) znajdujemy adres taniego hotelu przy ulicy Kutaisi i zaczynamy go szukać. Na rondzie spotykamy Tureckich motocyklistów, Krzysiek chce jechać za nimi (Turcy twierdzili, że znają jakiś hotel) ale oni też się kręcą podobnie do nas.

Kolasek:
Jak na wielkiego indywidualiste cos za czesto dawalem sie ponosic instynktowi stadnemu. Wstyd szczegolnie,ze bylii na duzych gsach!!

Dianka:
Jedziemy więc sami, tankujemy też paliwo (w Turcji paliwo bylo bardzo drogie), nie możemy nic znaleźć a raczej sie odnalesc więc pytamy Policję o drogę do rzekomego hotelu z naszego super przewodnika. Miła niespodzianka- policjanci powiedzieli, że nam pokaza droge, po czym włączają wszytskie sygnały w ich pikapie (wypasiona Toyota Hilux nawiasem mówiąc) i na sygnale prowadzą nas przez miasto. Mi oczy latają dookoła, tłum ludzi na ulicach, chcę złapać jak najwięcej, kręcę też filmik. Wreszcie dojeżdżamy pod wskazany adres a tam się okazuje, że takiego hotelu nie ma. Policjanci proponują nam, że zawiozą nas do innego, w którym nie było jednak wolnych miejsc, więc prowadzą nas do trzeciego.
Kolasek:
Jazda z eskorta to jest to! Wszyscy pieszchaja na boki praca silnika Krolowej nagle staje sie jeszcze bardziej rowna i majestatyczna, wreszcie ma odpowiednia oprawe!!!
Nie jest juz za duza na przeciskanie w korkach bo wszyscy pieszchaja na boki przed.... no tak palami.
W kazdym milo bylo, jazda po sliskiej kostce brukowej starowki to inna sprawa.
Dianka:
Ku mojemu zaskoczeniu jeden z Policjantow wchodzi do hotelu i pyta o ceny noclegów. Informuje nas, po czym zegnamy sie bo przez radio slychac jakies krzyki, pilne wezwanie? A moze kolejny zagubiony turysta?
Cena noclegu jest jednak dla nas za wysoka, 230 dolarow!!! A hotel nie wygląda imponująco, jest co prawda ulokowany zaraz przy starówce jednak nie chcemy przeplacac 4 krotnie.

Naszej rozmowie przysłuchiwał się Pan w bramie i zaproponował nam, że ma pokój do wynajęcia za 50 lari (za nas dwoje) a Krzysiek cenę tą stargował do 40 lari. Oglądamy pokój i zostajemy tam. Pokój znajduje się w starej kamienicy, na górze mieszkają właściciele a na dole jest ten pokoik. Żaden luksus- stare tapczany, malutki telewizorek, zlew i coś co przypomina blat. Jest też łazienka z prysznicem. Prysznic przypomina mi ten w Turcji, czyli nie ma brodzika, woda ścieka do kratki na podłodze i duży plus- zamiast pasa startowego jest sedes!!!!. W oknach żelazne kraty, drzwi też metalowe i bardzo dużym plusem jest to, że motor parkujemy na podwórzu zamiast na ulicy. Bierzemy prysznic, robimy pranie i idziemy na spacer do miasta. Jest już wieczór i mimo, że cały dzień jechaliśmy idziemy do miasta.
Niespełna 120 tysięczne Batumi jest stolicą Adżarii widać więc zarówno flagi Gruzji jak i Adżarii. XIX wieczna zabudowa przypomina trochę zabudowę kolonialną z elementami wschodu. Kamienice zachwycają a zwłaszcza przepiękne balkony. Nie mamy mapy miasta i idziemy przed siebie rozglądając dookoła. Batumi ma dla mnie dwie a nawet trzy twarze. Pierwszą widziałam jak szukaliśmy noclegu czyli marszrutki zatrzymujące się na poboczu, typowe po sowieckie budynki,27594
Druga twarz to stare miasto i cudowne kamieniczki.27588
27591
Natomiast trzecią twarz widzimy gdy dochodzimy do bulwaru. Bulwar jest typowy dla bogatego kurortu z podświetlaną fontanną, mnóstwem świateł i tłumem ludzi.
No i wszędzie palmy a my szukamy jakiejś knajpy z klimatem i dobrym jedzeniem gdzie możemy się tez napić;)
27586
Kolasek:
Taki jakis odwodniony bylem po tej Turcji, ze wydawalo mnie sie zem schudl z 5 kilo ;),. Tego wieczoru w centrum odbywal sie koncert jakiejs gwiazdy za wielkiej wody(w sensie niezmiernie popularnej tam ameryki) i normalnie tlumy i szalanstwo wszedzie no tak sobie myslalem, chyba nie tak to mialo byc.
Odnowionej i nowej czesci miasta wszystkie ulice maja nazwe Gruzinska i Angielska, w starej Gruzinska i Rosyjska ot raz e ta raz w tamta taka historyja..
27589
Byle dalej od starowki wiec w strone portu moze tam nad wode tam chlodniej. Jakos przez przypadek przechodzimy ulica Kutaisi, brzmi znajomo mysle, tylko dlaczego? Nic to w koncu tuz nad woda, gdzie parkuja statki znajdujemy kilka knajp,ogrodki sa milo oswietlone i wyglada bardzo spokojnie,nie widzimy innych turystow sami miejscowi chyba..... ktos gra w szachy jakas rodzina jest wielki obiad, w tle jakas spokojna muzyczka, hmm no to bardziej jak moja wizja tego miasta, sennie i spokojnie...27592
Dianka:
Znajdujemy małą knajpkę nad morzem i zamawiamy jedzenie, właściciel oferuje nam menu i bezmyślnie wypalam, że może być wszystko byle tylko nie Tureckie… po paru minutach rozmowy wyszło, że właściciel jest Turkiem.
Koalsek:
Doswiadczenia Panienki z kuchnia Turecka; fasola, fasolka,groszki byle z chlebem a najlepiej z fasola etc, nie bardzo mogla sie zdecydowac na eksperymenty.
Dianka:
Krzysiek zamawia też dla siebie miejscowe piwo, dla mnie z uwagi, że nie lubie pić ani piwa ani wina miejscową wódkę. Upijamy się w tej knajpce, kibel znów straszy pasem startowym i niesamowitym smrodem. A sama knajpa wydaje się być bardzo fajna. Decydujemy sie na powrot do naszego pokoju i robię za nawigatora, z moją orientacją słabo to wyszło, w mieście jest koncert bodajże Nory Jones więc wiele ulic w centrum jest zamkniętych. Szwędamy się jeszcze przez chwilę i idziemy spać.
Kolasek:
Wodka sie nazywala Eristoff byla zimna i calkiem smaczna, piwko to Kazbegi bo co ja tam moglem znac, wszedzie Efes;) Papieroski u ulicznej sprzedawczyni za jakies grosze no zatruwanie na calego odchodzilo.
Bylo smacznie i intensywnie zadowoleni z siebie bylismy jak baczyska co wypily krwi wiadro z wielkiego koniska!! Siedzielismy tam dluugo.
Dianka zna wszystkie skroty swiata wiec prawie skonczylismy na jego koncu!! Jak juz tam bylismy na tym koncu to czym wzielem ja za raczke i pokazalem inna droge. Scieranie trotuaru bylo milutkie i jakies takie cholernie relaksujace.

Dianka:

Rano wstajemy i wita nas tropikalny klimat Batumi – cholernie duszno i gorąco. Na podwórzu na wysoko zawieszonych sznurkach suszy się pranie właścicieli, wyglada to poetycko zwiewnie.
27587

Rozmawiamy chwilę z właścicielem i zgodnie z zaleceniami wyszukanymi w sieci idziemy załatwiać prom na drogę powrotną. Biuro ukraińskiej agencji mieści się przy ul. Kutaisi i jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Wielkie okno przy którym zmieszczą się maksymalnie 3 osoby, poniżej pokój z pracownikami czyli z wielką ohydną babą, która ma jeszcze bardziej ohydny głos i jej kolegą. Totalni ignoranci, promu nie możemy zarezerwować tylko musimy wrócić do Batumi dwa dni przed odpływem promu czyli 5 sierpnia i dopiero wtedy kupić bilety. Koszt biletu za prom z Batumi do Iłczywojsk za nas dwoje i motor to 650 usd czyli bardzo dużo a obsługa poniżej krytyki. Pan z biura zainteresował się Krzyśka kapeluszem (wyglądał na amerykański) i w końcu zanotował w swoim notatniku, że 7 sierpnia dwie osoby plus motor mają płynąć promem na Ukrainę i zgłosić po bilety 5 sierpnia.
Kolasek:
No na kaca to ja lubie wypic piwko polezec i odpoczaac, nie tym razem podrozniku zaszeptalo licho i juz gnamy do tego biura podrozy,a tam psztyczek w nos. Znaj swoje miejsce mizernoto!!! Jest nas tam kilkoro, Ukrainiec probujacy wrocic do domu, handlarz Rosjanin i my juz po chwili wiedzialem ze on chce byms ie czul jak pyl i brud. Nie niz z tego moi drodzy a my z gory wiemy,ze Damy Rady!!!

Pani w trwalej- tlenionej i z czteroma brodami, udaje ze nas tam nie ma, ze prom nie plywa a jesli juz to tylko z ciezarowkami i wagonami kolejowymi.
Nie ustepuje marudze mowie,ze dzwonilem do siedziby biura na Ukrainie i mowili, ze pasazerow tez zabiera i motocykle tez. Jakies detale fakty chce z Pania w trwalej ustalic i za ch.... idzie to bardzo powoli uparcie jakos tak jakby nie bylo posmarowane cos... Ogolnie to czlowiek musi sie zgiac nawet taki mizerny 173cm tez sie zgiac musi, Biuro jest zrobione w taki sposob, ze sie kark zgina. W pewnym momencie ja czuje,ze ja klecze!! Kleczenie przy tym jebanym okienku mnie irytywalo, ale wiem ze pokazac nie moge i sie usmiecham uparcie i.... w tym momencie kolega Pani trwalej „cwaniak’ nazwijmy go zwraca uwage na moja „Havane”. Jestesmy tam juz 25 minut
Tak obiecalem,ze przy wyjezdzie odam jako prezent. W kajecie zapisal, dane nasze, i ze motor a cene jakos wysoka podal ale juz wiedzialem, ze ewentualnie mozemy negocjowac, i ze mamy jakas droge ewakuacji z wakacji. Zajelo to tylko 30 minut!!!!!!
Kolana mi tak ostatnio tak scierply jak mialem lat 7, biedna Dianka pomyslalem;)

Dianka:

Wychodzimy z biura i idziemy coś zjeść. Znajdujemy jakąś restaurację z gruzińskim jedzeniem, menu tylko w języku gruzińskim więc nic nie możemy odczytać, nazw potraw też za bardzo nie znamy. Wybieram chaczapuri i zamawiam dwa a kelner patrzy na mnie z wielkim zdziwieniem i pyta czy na pewno chcę dwie, na co ja kiwam twardo głową. Gruzja to raj dla palaczy – można palić wszędzie, w restauracjach, knajpach, hotelach. Nie ma zakazów. Przyzwyczajona do nie palenia w miejscach publicznych mam opory żeby zapalić w restauracji (mimo, że inni palą) i wychodzę przed.
Kolasek:
Ja spedzilem te chwile kontemplujac upaly i obserwujac zycie ulicy. Zboczenie zawodowe bo mimo tego bogactwa i przepychu centrum potencjalnych klientow widzialem absolutnie wszedzie. Niestety.
Panienka D wezwala mnie do srodka oznajmiajac: zamowione!!!
A tam chlodno i przyjemnie i bylo by super zeby nie rodzina Ukraincow obwieszona zlotem i mieszajca z blotem biednego kelnera. Wkorwilo ich Chaczapuri bez ketchupu!!!!!!
Dianka:
I dostajemy też nasze jedzenie. Chaczapuri okazuje się być zapiekanym plackiem z serem wielkości sporej pizzy. Z trudem zjadamy tylko jedno, drugiego nie możemy tknąć i już wiem, że muszę być ostrożna z tym co zamawiam.
Kolasek:
Dla mnie bomba tylko za malo ketchupu!!! Bo ja z zachodu i bez ketchupu ni chujutki!!!!!! Prostack ze mnie yeahhh Hehehe

Dianka:
Włóczymy się po mieście, robię jakieś zdjęcia i wracamy do pokoju. Pakujemy się, żegnamy z gospodarzem i dajemy mu piwo, które przywieźliśmy z Turcji a od gospodarza dostajemy na pamiątkę mały kalendarz z ogrodem botanicznym w Batumi. Nasz gospodarz jak chyba większość Gruzinów kojarzy oczywiście Sp. Prezydenta Bohatera Kaczyńskiego…
Kolasek:
Nawet powiedzial,ze troche podobny jestem!!! A i jeszcze nas poinformowal, ze dzis przylatuje nowy Prezydent Polak, ale on juz nie gieroj!!!
Dianka:
Około 14:00 hrs wyjeżdżamy z Batumii i kierujemy sie na Tbilisi.

Tymon
07.01.2012, 01:14
Te zdjecia to na jakiej rozdzielczosci robione?? (Czy to tylko ja widze malutkie "avatary"?)

calgon
07.01.2012, 22:13
no własnie cos nie halo!!!!

RAVkopytko
07.01.2012, 23:30
opisy miodzio :bow:
ale fotki tak jak napisał TyMoN (avatary) :D

Boski-Kolasek
08.01.2012, 02:11
nasz wina jutro beda normalneeeee

Król Złoty
08.01.2012, 22:47
Piękne teksty tworzy wasz duet , czekam na więcej !!! mam coraz większą nadzieję że dzięki Waszej relacji moja lepsza połowa straszna przeciwniczka podróży motocyklowych nabierze ochoty na takowe..

Czarek40
09.01.2012, 00:12
Piękne teksty tworzy wasz duet , czekam na więcej !!! mam coraz większą nadzieję że dzięki Waszej relacji moja lepsza połowa straszna przeciwniczka podróży motocyklowych nabierze ochoty na takowe..

A wiesz co... i moja połowica po tych kolaska77 i Dianki relacjach nabiera odwagi. Dianko szczególnie po szturchańcach (zwalniających tempo kierowcy) na autostradzie i płaczu w kasku o prostownicy nie wspomnę ;):hehehe:

Tymon
09.01.2012, 01:14
A moja nie chce czytac nawet :( kilka razy pokazywalem zdjecia, ale zainteresowania brak... :( jaktotakto??

Gawień
09.01.2012, 09:45
Toż to chyba lepiej że namówić się nie chcą :D Czytam z zaciekawieniem bo to popularny kierunek teraz i też chciałbym w tym roku pojechać:)

Pozdrawiam!

Tymon
31.01.2012, 17:37
Dajesz dajesz chłopie!!!!!!!!!

Głazio
01.02.2012, 20:58
Kolejna inspracja byl filmik Glazia i Tamary( nie poznalem osobiscie ale dzieki za inspiracje)
:http://www.youtube.com/watch?v=I1aTnr1hhcE


Miło czyta się takie krótkie zdania. Z tego co wiem spotkałeś po drodze chłopaków - Arka i Maćka - zainspirowanych tą samą relacją.
Maciek z protezą-Arek rehabilitant a obaj na chińskich Zipp Nitro.
To jest wyczyn.
Będą w tym roku na zimowej prezentacji w Lubaczowie 25 II 2012.
My też pokażemy tegoroczną Gruzję - dokładnie Swanetię - krótki film:
http://www.youtube.com/watch?v=RthJuoTWvUQ&feature=player_embedded
Chętnie poznam tych, których udało nam się zainspirować.

Zapraszamy

Chętnie posłucham o waszej przygodzie a po całej prezentacji bedzie czas na pogawędki w lokalu :-)

Boski-Kolasek
08.02.2012, 03:54
Dziekujemy Glaziu.
Hmm bedziemy w tym okresie w Polsce i do tego niedaleko ale niestety wylatujemy 23/02 wiec nie wiem czy sie uda zostac na dluzej.
Mimo tego na pewno sie kiedys spotkamy.
Chlopakow spotkalismy i opiszemy to pozniej, jak na razie czasu malo!!!!!!!

Robin
29.04.2013, 11:13
Dajecie, dajecie, bo zapomnicie wkońcu co było dalej :)

Boski-Kolasek
28.04.2017, 15:59
no i sie zapomnialo....