PDA

View Full Version : Śladem Ryszarda Lwie Serce tudzież Fryderyka I Barbarossy - na Niewiernych !!!


Lewar
28.06.2008, 16:26
Wszyscy gdzieś wyjeżdżają i sie chwalą to my też troszeczkę...

Plan chytry zrodził sie był w głowie Czcigodnego Andrzeja z Gdyni gdzieś chyba na promie z Poti do Odessy w tamtym roku.
Szczególów nie pomnę bom strasznie był upojon koniakiem a i pomysłodawca dobrze w czubie mieć musiał bo wrzeszczał był okrutnie - " Do Ziemi Świetej !!! Niewiernych na kopiach rozniesiem !!! Miasta splądrujem, wioski spalim, dziewki zgwałcim !!!" i takie tam...
Z tym gwałceniem to może lekko przesadził bo i wiek do gwałtów niesposobny a i cel wyprawy w imię Pana przedsięwzięty i bezeceństw wyprawiać sie nie godzi.
No, chyba, że troszeczkę...
Czas wyprawy- koniec sierpnia do początku października.
Trasa - Słowacja, Węgry, Serbia, Bułgaria, Turcja, Syria, Jordania aż do M. Czerwonego, Izrael a potem myk rorowcem z Hajfy do Pireusu i do domciu.
Uczestnicy - Piotr z Kobióra człek dostojny i prawy - Jak go Żona puści.
Szlachetny i mężny Andrzej z Gdyni - jak urlop sobie załatwi.
Wielbiciel i tępiciel cnót niewieścich Dr. Spławik - jak pozbędzie sie pieczatki Izraelskiej z paszportu.
i wreszcie Lewar Ucki człek postury mocarnej acz serca gołebiego - jak mu kregosłu wydobrzeje i schudnie trochę.
Tak to...:oldman:

ramires
28.06.2008, 16:38
Trzymam za Was aby się powiodło.

Dosiadać w owym czasie motocykla wytęsknionego marki Chąda mieć nie będę co też stanie się powodem mojej absencji wyprawowej jeszcze nie rozpoczętej, jednakowoż trzymać za Wasze szanowne grono pilnie i wyczekiwać każdej jaskółki z wiadomością tudzież wpisu na forum czy też esesmana.

Życzyć wypada mi Wam drodzy "najeźdzcy inaczej" wszelakich motocyklowych wygód i identycznego składu podczas powrotu będąc jedynie uszczupleni na portfelu tyle co potrzeba bez niezamierzonych ekscesów i podbnych.

Jakby brakowało mimo wszystko wam sił do gwaltu sprowadźcie ów niedogwałty do kraju naszego a tutaj chętnych do działania ramię w ramię w akcie nawracania znajdzie się wiele


Powodzenia!

DrSpławik
28.06.2008, 22:21
Wielbiciel i tępiciel cnót niewieścich Dr. Spławik - jak pozbędzie sie pieczatki Izraelskiej z paszportu.
Tak to...:oldman:
Ryszard Rwie Serce - musi to prapradziad jakiś mój być... ;)

chomik
29.06.2008, 15:57
Czcigodni Krzyżowcy a kiedy to Wam termin tej wyprawy nadejdzie ?

eeee już sam przeczytałem :) chyba mi na oczy padło....

Oj zacna Ci to trasa a i wszebóg, cel chwalebny i błogosławieństwa Czarnego Bractwa godzien.... :)
(znaczy te gwałty i upalenie....) :D

podos
30.06.2008, 14:44
No prosze, tylko wrocimy znaszych wojazy i juz do kompa siadziemy sledzic poczynania zacnych towarzyszy....

zbyszek_africa
08.07.2008, 21:37
Noo Lewar traska chwalebna
Pisał bym się na ten kierunek, ale dopiero za rok (budżet się skończył):cold:

Pozdr.

sambor1965
28.07.2008, 15:35
Jak tam przygotowania koledzy? Meldowac prosze...

DrSpławik
29.07.2008, 08:56
Samborku:
- nowy napęd ze złotym DIDem
- nowe laczki Anaczki
- nowy kufer na sabufer
- nowe LC8 żeby do wyjazdu nie męczyc Czarnuli :haha2::haha2::haha2:

jutro ostatnie spotkanie, ostatnie ustalenia....
p.s. wciąż nie mam paszportu hehehehehe

newrom
29.07.2008, 09:08
- nowe LC8 żeby do wyjazdu nie męczyc Czarnuli :haha2::haha2::haha2:



Załatwiłeś już mu bilet na pekaes ? :devil:

pozdr
newrom

DrSpławik
29.07.2008, 09:23
Załatwiłeś już mu bilet na pekaes ? :devil:

pozdr
newrom
LC8 jeździ tylko po Polsce ( max 150 km od domu ), do Czech ( chociaż mam za darmo ) to już strach...
W kufrach zawsze 4 uszczelki pod głowice, 7 litrów oleju na dolewki i 20 litrów płynu chlodniczego. Dodatkowo eskortuje mnie Sprinter z lawetą i wykupiłem mega hiper drogie, wypasione, full opcja assistance w trzech firmach ubezpieczeniowych na całą galaktykę...
Pomimo tego przed każdym naciśnięciem startera odmawiam nowennę do św. Judy Tadeusza - tego od spraw beznadziejnych :vis::vis::vis:

Lewar
29.07.2008, 11:05
-Jadę na starym napędzie. Jest obawa, że wytrzyma
- Zastanawiam się czy zakładać nowe Anaki, są takie ładne, że aż mi szkoda
- Nie zmieniam oleju, Pan Chąda powiedział, że 12 tys. moszna przejechać
- Mam wizę syryjską ale tylko na 15 dni
- Destyluję najepkę niestety tylko 10l ale za to 80% tylko jak ją qrna zapakować ?!!!
- schudłem 10kg aby w zbroję łacno się zmieścić
-Najgorsze, że już się zaczyna ( zamach w Stambule ). Wszędzie gdzie jadę to po moim pobycie wojny, poruchawki, trzęsienia ziemi a tu za wcześnie trochę...

Pastor
29.07.2008, 11:40
Georgi Pyrwanow dostał sraczki
Abdullah Gul ma napad padaczki
Baszar alAssad chce skoczyć z mostu
Król Abdullah się zesrał po prostu
Szymon Peres ze strachu ma mdłości
A Banda Lewara nie zna litości!

Powodzeńska chopaki! ;)
:hello:

jochen
29.07.2008, 12:46
Osz kurczę, wyprawa szlakiem krucjatowym to zawsze było moje marzenie, ubiegliście mnie... Jak mi troszku dziecka podrosną, to rusze Waszym śladem, wracajcie zdrowo! :Thumbs_Up:

podos
29.07.2008, 16:58
Osz kurczę, wyprawa szlakiem krucjatowym to zawsze było moje marzenie, ubiegliście mnie... Jak mi troszku dziecka podrosną, to rusze Waszym śladem, wracajcie zdrowo! :Thumbs_Up:

zastaniesz tylko pogorzelisko...

Lewar
29.07.2008, 18:55
zastaniesz tylko pogorzelisko...

Nie do końca. Nie palimy zabytków, nie rabujemy biedaków i nie gwałcimy staruszek.
Sie tylko zastanawiam, że wszystkie ekipy mają jakichś sponsorów a my tak za własną kaskę....chociaż nie !!! Spławik będzie moim sponsorem głównym i multimedialnym choć ON jeszcze o tym nie wie a jak się dowie to już będzie za późno.:)

MrHW
29.07.2008, 19:00
Nie do końca. Nie palimy zabytków, nie rabujemy biedaków i nie gwałcimy staruszek.


Zostawcie też jakieś młódki, bo inaczej sie z Wami zabiorę. ;)
Jak coś zostanie pojadę w innym terminie.

Andrzej_Gdynia
29.07.2008, 20:54
Po nich to już nie ma po co jechać. Zgliszcza, płacz i zgryzota tambylców ścigać ich będzie po wsze czasy, a kolejne indywidua pojawiajace się z charakterystycznym owalem na ramieniu kurtek (co to go Ramirez rozprowadzał ), twarze, a nie tylko ramiona ukrywać będą zmuszeni. Wielu lat minie, wody w rzekach spłyną, a opowieści staruszek o tym strasznym 2008 roku, wciaż rozbrzmiewać bedą na przestrogę młodych...

Lewar
29.07.2008, 21:25
Ty tu poezji prozą nie roztaczaj tylko się określ heretyku !!!

Pastor
31.07.2008, 10:13
Nie do końca. Nie palimy zabytków, nie rabujemy biedaków i nie gwałcimy staruszek.

Taaa... Manipulancja taka - w rzeczywistości rabują zabytki, palą staruszki i gwałcą biedaków :haha2:

Zdrowia!
:hello:

7Greg
31.07.2008, 10:57
Lewar o przebrzydły, jedźcie do tego LIBANU !

DrSpławik
31.07.2008, 11:41
...Spławik będzie moim sponsorem głównym i multimedialnym choć ON jeszcze o tym nie wie a jak się dowie to już będzie za późno.:)
Sie wczoraj dowiedział :mad:
Koledzy jak to jest z żyrowaniem kredytu zaciągnietego w Pakistańsko - Sudańskim Banku "No Money=No Legs" z siedziba na Wyspie Kiwasa Logu? Lewar mówi, że dostał niezły procent i podał mnie jako współspłacającego... Kwota podobna do ostatniej kumulacji w totku. Lekko się.... lekko się... zacinam po tej informacji.
p.s. Negocjowałem jakieś dodatkowe zabezpieczenie tej kwoty z Lewarem ale Prześliczna i Cudowna Córa Wyżej Wymienionego wraz z posagiem w grę nie wchodzi... :vis:

Lewar
09.08.2008, 18:35
-Jadę na starym napędzie. Jest obawa, że wytrzyma
- Zastanawiam się czy zakładać nowe Anaki, są takie ładne, że aż mi szkoda
- Nie zmieniam oleju, Pan Chąda powiedział, że 12 tys. moszna przejechać
- Mam wizę syryjską ale tylko na 15 dni
- Destyluję najepkę niestety tylko 10l ale za to 80% tylko jak ją qrna zapakować ?!!!
- schudłem 10kg aby w zbroję łacno się zmieścić
-Najgorsze, że już się zaczyna ( zamach w Stambule ). Wszędzie gdzie jadę to po moim pobycie wojny, poruchawki, trzęsienia ziemi a tu za wcześnie trochę...
No, to cytuję swój własny post ale nie przez megalomanię bynajmniej tylko aby dowieść, że powinienem w domu na dupie siedzieć i najepkę sączyć a nie dobrym ludziom krzywdę robić.
Szkoda tych Gruzinów bo to naród wesoły i do wypitki zawsze chętny a do bab to oczyska im się świcą jak mnie 30 lat temu...
Aż się boję co Ludowi Izraela uczynić mogę kraj ich nawiedzając a tu jeszcze Spławik na dodatek...
Sodomia i gomoria - parafrazując...:)

Gajron
22.08.2008, 17:47
Panowie a może się gdzieś tak w Syrii spotkamy i jakieś nielegalne trunki w skryciu przed Allachem wspólnie wychylimy?

Lewar
22.08.2008, 18:33
Panowie a może się gdzieś tak w Syrii spotkamy i jakieś nielegalne trunki w skryciu przed Allachem wspólnie wychylimy?
Cytując klasyka jestem za ( wypiciem ) a nawet przeciw ( stawianiu ).
Mój nr telefonu jest na Afri Mapie. Jak bedziesz w tamtych rejonach to wyślij SMS a będzie uzdrowiona dusza i watroba Twoja.

Gajron
22.08.2008, 19:31
To jesteśmy umówieni. Ja ruszam z Kiubem(TA) w tamte rejony 1.09 ale jedziemy najpierw na Ukrainę, pierwotny plan zakładał bardziej eksplorację Zakaukazia ,ale z powodu zawieruchy przerzuciliśmy się na arabów. DrSpławik jak widzę zapowiada się 28.09 w Smoczym Grodzie, ja też jeszcze tu wtedy będę , więc mam nadzieję ,że się spotkamy i omówimy szczegóły bliskiego spotkania na Bliskim Wschodzie... :)

artuurrooo
25.08.2008, 21:29
Witam. Z Wrocka w niemalże w tym samym czasie wyruszamy także w tamten rejon.Wyjazd zaplanowany w poniedziałek tj 01.10 wczesnym porankiem. Nasz plan jest chyba taki sam , z tym że Wy chcecie chyba jechać przez Izrael ( jak się dobrze doczytałem )- co chyba mało możliwe, a my do Egiptu z Jordanii i promem do Grecji przez Albanię powrót do Polski. Przewidywany czas to 14 dni (jak się uda ;))Jadą na pewno dwie AT .Może spotkalibyśmy się gdzieś na trasie? Mój nr tel.503056080 Artur. Pozdrawiam

Lewar
26.08.2008, 15:52
I tu będę polemizował na temat - co jest możliwe a co nie, albowiem mając chwilkę czasu i mapę bardzo niedokładną ale obejmujacą znaczną połać naszego globu i posługując sie spinaczem zamiast cyrkla wyliczyłem baaardzo pobieżnie że:
-zap......jąc dziennie po 800km, nie mając kłopotów technicznych, trudności na granicach, bez oczekiwania na prom ( o ile takowy istnieje bo ja o promie z Egiptu do Grecji nie słyszałem ) nie zwiedzając, prawie nie śpiąc i nie jedząc jesteście w stanie zrobić tą trase w dwa tygodnie ale będziecie niestety wygladać tak-:vis:
Sugeruję sprawdzić w jakiej skali macie mapę Turcji bo to naprawdę spory kraj
Niemniej jednak życze powodzenia i do zobaczenia w trasie

michnpio
30.08.2008, 20:22
Wyprawa ruszyła dzisiaj o godz. 8:50 z Kobióra. W imieniu chłopaków wstawiam fotki. Tu macie linka: http://picasaweb.google.pl/michnpio/WyprawaBliskiWschD/photo#s5240376633988455842 Pozdrawiam syn Piotrosa :D

Andrzej_Gdynia
30.08.2008, 20:23
Lewar, Spławik i Piotr są już na węgrzech. O 19.30 byli w Szegedzie. Jutro bedą w Serbi jak dobrze pójdzie.
Swoją drogą to obładowani, mają szczęście że nie wiozą plecaczków...

Andrzej_Gdynia
01.09.2008, 20:39
Synu Piotra!!! Pozwól ze dam nowe info o nich skoro nie dajesz znaku życia o nich. Dostałem od Spławika sms-a. Rano o 7.00 byli 20 km od Sofii i siedzieli sobie w hotelu. W dodatku tak z samego rana naszła ich ochota wykapać się w basenie... Coś tam jeszcze bąknął o uczynnych bułgarkach, ale nie wdawał się w szczegóły... Ha Spławik to ma klawe życie...

Andrzej_Gdynia
01.09.2008, 20:52
20.50 są już w Galibolu - czyli Turcja, ciesnina Dardanelska. Trochę zapierd...ja jak na wycieczkę tetryków do Ziemi Świetej....

Andrzej_Gdynia
04.09.2008, 17:43
Od wczoraj siedzą w Adanie, na Riwierze Tureckiej. Obijają się, objadają, moczą, smażą.
Jutro Syria

Lewar
05.09.2008, 20:46
Splawık:
Czolem Czarne Bambusy
Dzisiaj pralem Lewarowı koszulke ı to jest juz przegıencıe. Jest super tylko Lewar musıal strasznie magrzeszyc bo upaly daja nam strasznıe w dupe. Nabıal mam na twardo od trzech dnı. Emeryci madazaja a nawet czase ciezko ich dogonic jak stane na fote. Turkawki bezzebne i dupıaste nie ma sie za czym ogladac. Jutro jedzıemy do Syrii, ma byc chlodniej czylı ponizej 45 stopnı. Woda w Morzu Srodziemnym na 28 stopnı wıec jak by u Was padalo to mozecıe pomarzyc....

Lewar
05.09.2008, 20:51
Lewar:
A Splawik podarl moje koronkowe majteczki ı podpierdolil moja poduszeczke co mı mamusıa dala. Pıotr zupelnıe nad nim nie panuje.
Jest fajnie a jutro zaczniem sıec niewıernych.
Pozdrawiam wszystkich a szczegolnie Kropkow ı Andzeja - szkoda. ze Cie tu nie ma.

Lewar
05.09.2008, 20:55
Piotr:
Ja po moich poprzednikach mam juz malo do dodania. Jest super za wyjatkiem tych wkur..... upalow. Pozdrawiam wszystkich Czarnuchow

Andrzej_Gdynia
06.09.2008, 20:48
No i są w Syrii. O 20.48 dali znać z Aleppo. Wszystko ok i zgodnie z planem.

pióro
06.09.2008, 22:20
trzymam za Was kciuki, a Wy trzymajta za mnie. ruszam coś około 20.09. do Jerozolimy a z tamtąd promem. jak byscie mieli info co do terminów promu z hajfy i cen dajcie znac.

Lewar
08.09.2008, 19:13
Promy z Hajfy wychodza w kazdy poniedzialek o 21 do Pireusu ( zaladunek ok 15 ) koszt za motocykl i czlowieka ok 500 euro. Firma A. Rosenfeld Shipping Ltd.
Jstesmy w Lattakii i jest nam tu bardzo dobrze. Jutro zwiedzamy Qualat al Saladhin i Krak de Chevaliers. Jest cieplo... Bardzo cieplo...
Jazda motocyklem po Aleppo byla doznaniem z gatunku najbardziej ekstremalnych jakie doznalem w zyciu.
cdn. nastapi moze....

pióro
09.09.2008, 10:19
Promy z Hajfy wychodza w kazdy poniedzialek o 21 do Pireusu ( zaladunek ok 15 ) koszt za motocykl i czlowieka ok 500 euro. Firma A. Rosenfeld Shipping Ltd.
Jstesmy w Lattakii i jest nam tu bardzo dobrze. Jutro zwiedzamy Qualat al Saladhin i Krak de Chevaliers. Jest cieplo... Bardzo cieplo...
Jazda motocyklem po Aleppo byla doznaniem z gatunku najbardziej ekstremalnych jakie doznalem w zyciu.
cdn. nastapi moze....
dzieki wielkie, chociaż cena mnie troche przybiła bo widziałem w necie ceny okolo 150 $ poseidon lines czy cos takiego. no ale i tak ruszam bo z izraela ladem to i tak pewnie nie wypuszcza .pozdrawiam i szczesliwej drogi

Andrzej_Gdynia
09.09.2008, 20:37
Poseidon nie chodzi od kilku lat...

pióro
09.09.2008, 20:53
Poseidon nie chodzi od kilku lat...
dzieki wielkie te info rzeczywiscie bylo nie najnowsze

michnpio
10.09.2008, 20:53
To pisze ja Lewar chociaz zalogowane jest na Piotra.
Na szczescie troche odpuscila temperatura albo my sie juz przyzwyczailismy.
Jestesmy w Palmirze i dzisiaj cielismy troche przez pustynie.Droga prosta jak by narysowal kreske. Jak jedziesz 140 to masz srednia 140. troche wialo piachem po oczach ale nie wiem czy to juz burza piaskowa czy jeszcze nie.
Strasznie tu trzeba uwazac na debili co sie poprzesiadali z oslow na samochody i rozne pierdzipedy. Regula jest taka, ze nie ma zadnych regul. Wjezdzam na rondo z przeswiadczeniem, ze nie wiem czy z niego wyjade.
Na razie nie zabilismy zadnego niewiernego, bo oni sa naprawde przesympatyczni i szalenie goscinni.
To narazie tyle bo nie wiem czy mi nie wetnie tekstu.

Andrzej_Gdynia
10.09.2008, 22:26
Ty, no dawaj więcej!

Cement
10.09.2008, 22:58
Szanowni podrozni, w szczegolnosci najbardziej szanowny Lewar. Mam nadzieje iz bedzie jakas relacja s tej jakze ciekawej podrozy... Juz sie ciesze na fotosy. Jak bedziecie mieli droge, to zapraszam do mnie w drodze powrotnej.
Cement

pióro
11.09.2008, 15:29
Podziwiam Was dzielni Krzyżowcy jak czytam posty Wasze to otucha spływa na moją udręczoną duszę. Czy daleko jeszcze do Jeruzalem i jak tam z przekroczeniem granicy izraelskiej z syryjską i jordańską wizą bo w każdej ambasadzie mówią co innego, a i moi zacni przyjaciele tudzież Rodzinka sieje ferment co do powodzenia naszej wyprawy. a może to po prostu sraczka przed startem

czosnek
11.09.2008, 18:30
Dzisiaj widzialem ekipe na stacji benzynowej pod Palmira. Wygladali na calkiem zywych. Podziwiam odwage, jazda po tutejszych drogach wymaga jaj jak berety :dizzy:

Andrzej_Gdynia
12.09.2008, 20:16
A ja mam od nich wiadomość z wczoraj:
Są na granicy syryjsko-jordańskiej. Większych problemów brak co nie znaczy ze nuda. W Damaszku jakis poganiacz mułów który ni stad ni z owąd został taksówkarzem wjechał Piotrowi w dupę. Obyło sie bez wiekszych strat. Lewara chcieli trafić arbuzem kiedy sobie jechał za cieżarówką z której wypadł owoc wielkości i wadze piłki lekarskiej...
Dziś juz pewnie patrzą na zachód słońca nad pustynią Wadi-run

Andrzej_Gdynia
12.09.2008, 20:22
Z ostatniej chwili:
dziś w Jordanii w okolicy Pelli zostaliśmy zaatakowani przez bandę szczyli - prawdopodobnie palestyńskich. Nie było śmiesznie...

Dopytałem się Lewara czy są straty. Oto odpowiedż:
Tak, straciliśmy flagę narodową, a ja straciłem godność bo dostałem pomidorem i musiałem spier...ać. Wniosek: muszę unikać latajacych warzyw!

Andrzej_Gdynia
14.09.2008, 19:28
Z ostatnich wieści:
Nie bedę cytował sms-a Lewara bo w sposób szczegółowy okresla obszar który udaje mu się obsrać za jedną wizytą na kiblu. Wspomina coś o lamperii. Hmm... to chyba niemozliwe zeby oni malowali lamperię tak wysoko jak u nas...?

Lewar
14.09.2008, 19:51
Napisalem baaardzo dlugiego posta ale mi go zezarlo i nie mam sily pisac go drugi raz. Jestesmy w Petrze wszystko ok.

Andrzej_Gdynia
15.09.2008, 22:01
Mam info od 7Grega który jest w Grecji do środy. Czy ktoś z Izraela bedzie sie przeprawiał do Grecji w okolicach środy 17.09 (moze pióro) bo 7Greg szuka towarzysza powrotu?

pióro
16.09.2008, 07:16
Mam info od 7Grega który jest w Grecji do środy. Czy ktoś z Izraela bedzie sie przeprawiał do Grecji w okolicach środy 17.09 (moze pióro) bo 7Greg szuka towarzysza powrotu?
Niestety ja bede póżniej.ewentualnie prosze o niusa co do promów.

Lewar
16.09.2008, 19:43
Gdzie mi sie tu paletaja po moim watku !!!
Jestesmy w Akabie. Chociaz to prawie niemozliwe to tu jest jeszcze gorecej niz w poprzednich miejscach. Po prostu jak w piecu albo w elektrocieplowni. Dajemy sobie trzy dni luzu w hotelu z basenem a potem do izraela jak on nas bedzie chcial.
A jak nie.... to jestesmy w dupie.
Petra wspaniala ale pustynia w Wadi Rum mnie nie zachwycila
Zazdroszcze deszczu. Czy ktos moze ladnie napisac jak wyglada i smakuje deszcz
Pozdrawiam wszystkich

Andrzej_Gdynia
16.09.2008, 20:25
Nie da się ładnie pisać o deszczu jak nap...dala za oknem,a temperatura zmusza do zamykania okien i grzania się farelką. Ty akumuluj to ciepło, bo jak Boga kocham przyda Ci się jak wjedziesz do kraju przodków swoich.

Pastor
16.09.2008, 21:14
Zazdroszcze deszczu. Czy ktos moze ladnie napisac jak wyglada i smakuje

Jak przymarzające do pleców szczyny starej polarnej foki, która uciekła ze Szpicbergenu w poszukiwaniu chłodniejszych rejonów i uparła się że bedzie na Ciebie lać, akurat kiedy remontujesz wielką pustą lodówkę. Lodówka oczywiście bucha Ci w paszczę mrozem, bo termostat oszalał i to stare pudło wychładza na maxa całe miasto, cały powiat i wogóle cały ten porąbany stygnący świat, w którym słońce świeci na szaro. A szczyny ciekną Ci po plecach i stygną, stygną, stygną...

Dalej zazdrościsz?

Bawcie się dobrze chłopaki i cieszcie się pogodą póki ją macie ;)

Zdrowia!
:hello:

Lewar
17.09.2008, 21:37
Zaiste pieknie napisane i przemawia do wyobrazni.
Aby dojechac do internetu musimy zrobic ok 20km i jest to nie lada wyzwanie. W dzien sie tego nie da zrobic a i wieczorem goraco bucha z asfaltu i kazdego pie...go kamienia. To ze Afryki to wytrzymuja to cud.
Zastanawiamy sie jak bedzie upieczony Chomik podrozujac w tych temperaturach.
Pozdrawiamy

Lewar
17.09.2008, 21:44
Przed chwila czytalismy relacje Kiuba o upalach panujacych w Aleppo i usmialismy sie serdecznie. Niech potraktuje to jako niewinna rozgrzewke do tego co spotka go w Akabie.

hubert
17.09.2008, 22:11
Jak przymarzające do pleców szczyny starej polarnej foki, która uciekła ze Szpicbergenu w poszukiwaniu chłodniejszych rejonów i uparła się że bedzie na Ciebie lać, akurat kiedy remontujesz wielką pustą lodówkę. Lodówka oczywiście bucha Ci w paszczę mrozem, bo termostat oszalał i to stare pudło wychładza na maxa całe miasto, cały powiat i wogóle cały ten porąbany stygnący świat, w którym słońce świeci na szaro. A szczyny ciekną Ci po plecach i stygną, stygną, stygną...



Kurza dupa Pastor Ty powinieneś jakąś książkę napisać :D

Lewar pozdrowienia dla calej ekipy :)

Andrzej_Gdynia
19.09.2008, 18:13
Wyprawa krzyżowa dotarła do Izraela bez przeszkód. Zaczęli od Masady i śpia 70 km od Jerusalem w młodziezowym (sic!) schronisku.

7Greg
19.09.2008, 18:17
Mam info od 7Grega który jest w Grecji do środy. Czy ktoś z Izraela bedzie sie przeprawiał do Grecji w okolicach środy 17.09 (moze pióro) bo 7Greg szuka towarzysza powrotu?

7greg już wrócił :)

Lewar korzystaj z życia i temperatur. Tu jest zimno i mokro. Choć tego pragniesz to szybko się zniechęcisz. Lepiej znajdź jakąś mokrą kobitę :)

Andrzej_Gdynia
20.09.2008, 18:29
No i świeże wiadomości:
"Niewykluczone że jestesmy genialni. Znależlismy spanie za 33USD u sióstr franciszkanej 2 min od bramy Damasceńskiej na starym miescie w Jerusalem. Klimaty bombowe. Właśnie coś strasznie jebło w miescie ale nie ma nas wśród ofiar".

Lewar
22.09.2008, 20:32
Jerozolima jest niesamowita. Mozna lazic po starym miescie bez konca i zawsze jest cos nowego do zobaczenia.
Dzisiaj chcieli mnie oskubac kieszonkowcy ale im sie nie udalo.
Jutro zwiedzamy Betlejem i Jad Washem. Pojutrze jedziemy przez Autonomie Palestynska do Nazareth i planujemy zrobic tu troche rozpierduchy. Ogladajcie Al Jazeera moze bedzie o nas.
Spimy u siostr franciszkanek ktore sa dla nas bardzo mile i po poslaniu naszych lozek zapraszaja nas na sniadanie. Srednia wieku ok 80 lat wiec nie draznia naszych zmyslow, natomiast recepcjonistka wstepnie zgodzila sie na propozycje malzenstwa ma ok 20 lat, tylko nie wiem jak pozbyc sie mojej starej.
Bylismy w dzielnicy zydowskich ortodoksow i poczulismy sie jak w Kutnie przed wojna.
Czy ktos w ogole jeszcze o nas pamieta w kraju?
Czy ktos czyta ten watek ?
Pozdrawiamy
Aha, temperatura sie obnizyla i wynosi ok 30 C

JareG
22.09.2008, 20:54
(..)
Czy ktos w ogole jeszcze o nas pamieta w kraju?
Czy ktos czyta ten watek ?
I owszem :Thumbs_Up:

sambor1965
22.09.2008, 21:24
natomiast recepcjonistka wstepnie zgodzila sie na propozycje malzenstwa ma ok 20 lat, tylko nie wiem jak pozbyc sie mojej starej.
Czy ktos w ogole jeszcze o nas pamieta w kraju?
Czy ktos czyta ten watek ?


Lewarku przejdz na islam.
Poza tym wszyscy Was kochaja.

7Greg
22.09.2008, 21:56
Czytamy, czytamy. Mój respect jest tak wielki jak Twój brzuch :)

Wracajcie cało, u nas pada. Co macie mieć lepiej od nas ??

elutka
22.09.2008, 23:49
Czy ktos w ogole jeszcze o nas pamieta w kraju?
Czy ktos czyta ten watek ?
Pozdrawiamy

kochani, pamieta, pamięta, czyta nie jeden i tęskni nie jedna (ze mną na czele!) ;):) tak więc błagam nie składajcie żadnych obietnic tym siostrom bo jeszcze Was nie wypuszczą :Sarcastic:
pełni podziwu czytamy relacje aż nam słów brakuje żeby zachwyt wyrazić;
co do mokrych kobiet, to nie jestem pewna co 7greg miał na myśli ale po ostatnim spotkaniu u Kajtków na Jurze (3dni w ciągłym deszczu przy+8C) byłyśmy przemoczone (a więc w pewnym sensie mokre) do szpiku kości i nie wiem czy się zdążymy rozgrzac do Waszego powrotu (zima w pełni) tak więc nie ociągajcie się!;
ściskam serdecznie, w tej sytuacji bardzo zimne i mokre buziaki przesyłam :cold::drif::D życze dalszych pięknych wrażeń i szerokości w powrocie do domu

Spławiku od 27IX ok 15 do 4X ok 10rano jesteśmy w Chorwacji:Trogir - Split - Hvar - Dubrovnik lub Vis - Korcula - Trogir - czy uda nam się jakoś sfazować?

ENDRIUZET
23.09.2008, 08:30
Towarzyszu Lewar. Ja także pamiętam i bacznie śledzę wasze meldunki. Przypomnę tajny rozkaz towarzysza admina. " tereny zdobywać, żadnych jeńców nie brać prócz okręgowych miss foto, miss mokrego podkoszulka i wogóle miss ". Recepcjonistkę lat 20 "ćwiczyć" i jeszcze raz "ćwiczyć" ... w ostatnim dniu spier.....lać czyli oddalić się w zorganizowanym pośpiechu !!

Andrzej_Gdynia
23.09.2008, 20:26
No to wywołałeś Lewar lawinę. Teraz zapisz wszystkich którzy się odezwali bo czytają, a z resztą towarzystwa policzysz sie po powrocie...

Pawel_z_Jasla
23.09.2008, 20:39
Jakoś tak ostatnio mi z Naszym forum "nie po drodze" ale luknięcie w ten akurat temat traktuje jako "lekture obowiązkową" - Wituś moja pamięć o tobie jest wprost proporcjonalna do wagi /nie ma tu raczej większego znaczenia czyjej - mojej czy twojej;)/

POWODZENIA PANOWIE :Thumbs_Up:

wieczny
23.09.2008, 21:13
Klepcie, my czytamy!

podos
23.09.2008, 21:32
sława Wasza od morza do morza już sięga, a w CNNie poswiecili Wam nawet ramówkę ;)
Oczywiscie ze czytamy.

Andrzej_Gdynia
24.09.2008, 19:50
Podos to bardzo możliwe, bo wczoraj jak gruchnęła bomba i raniła 19 osób to Lewar godzinę wczesniej był widziany w kawiarence internetowej w tej okolicy. Kto chce ten niech kojarzy fakty... Ludzie gadają że to Jonasz...

michnpio
25.09.2008, 20:39
Nie umiem pisac tak ladnie jak Witek, dzisiaj bylismy na Gorze Hermon oraz Wzgorzach Golan ( zaminowane ). Byla kapiel w Jeziorze Galilejskim ( jezdzilismy motorami po plazy ). Wrazen cala masa, moze bedziemy je umieli przekazac pozniej.
Pozdrawiamy kochanych Czarnuchow

Andrzej_Gdynia
29.09.2008, 20:36
A oto poranny sms

Żydy uwięziły nas w Hajfie. Z powodu strajku w Grecji odpływamy dopiero w czwartek, ale płacą za nasz hotel i żarcie... a ja mogę dużo zjeść psia ich mać...

DrSpławik
03.10.2008, 14:03
Sie Chłopaki nudzą bo prom ma przeładunek na Cyprze a w zapasach raptem litr wódki...

Andrzej_Gdynia
05.10.2008, 20:34
Mam info od Lewara dość rozpaczliwe...
Aresztowali nas pojebani Grecy, którym się nie chce robić w niedzielę. Nawet konsul nie dał rady. Ja chce k--wa do domu bo mnie wyleją z pracy...

Faktycznie dziś mieli juz być w domu, ale najpierw strajk Greków i brak mozliwości wejścia na prom, teraz niedziela i brak odprawy.. Tam na południu jakoś ludziom się nie śpieszy...

Elwood
05.10.2008, 21:46
Są kibice, nie czarnuchami będąc;)
Pazadrawljaju

ENDRIUZET
06.10.2008, 03:58
... że jak Grecy ??, że co ??, że jaki areszt ?? ... kurde niech się odezwą wreszcie nasi ludzie bo trzeba będzie zorganizować jakąs zadymę pod ambasadą albo co ... !! Kto tam ma kontakt z Lewarem ?? Jak sytuacja ?? ...
... praca nie zając nie ucieknie ...

Dejvid
06.10.2008, 09:19
No wlasnie, tez sie zastanwiam jak nasze chlopaki powróca - bedac tydzien temu w Grecji dojechal do mnie Pióro (z Wa-wy) który chcial plynąć promem z Pireusu do Izraela ale niestety nie poplynął gdyż okazuje się że niedawno własnie zablokowali wszelkie linie z Izraelem (oraz z innymi krajami wschodu). Zablokowanie jest obustronne i nie wiadomo kiedy promy ruszą - tak też powiedzieli w ambasadzie w Grecji gdy Pióro tam do nich dzwonil.
Dajcie znac kto wie co tam sie z nimi dzieje. Bo powrót tą samą drogą jaką przyjechali jest przeciez niemozliwy... Wogole to gdzie oni wkoncu teraz są - w Gre czy w Izraelu??

DrSpławik
06.10.2008, 10:03
sms od Lewar:
"Jesteśmy wolni, jedziemy"

sambor1965
09.10.2008, 19:52
sms od Lewar:
"Jesteśmy wolni, jedziemy"


Oni naprawde tacy wolni? Czy juz moze dojechali i sie myja tak dlugo...
Zdjecie jest potrzebne do kalendarza! Niekoniecznie z mycia.

Lewar
09.10.2008, 20:02
Uff... Nareszcie jesteśmy cali i zdrowi w domu.
Krótkie podsumowanie strat i zysków.
Straty:
PIotr - skradzione szelki od plecaka i litr oleju silnikowego w Akabie
Ja - tradycyjnie jak co roku zniszczona przednia szyba i lewe lusterko bo gorący wiatr od Morza Czerwonego przewrócił mi Afrykę ze stopki bocznej w tejże Akabie
ale za to wszystko można zapłacić kartą Master Card
Wrażenia z podróży - bezcenne
Awarie - Miałem jedną poważną awarię w układzie elektrycznym polegającą na przerwie w obwodzie elektrycznym niskiego napięcia pomiędzy stykiem światła pozycyjnego w lampie zespolonej tylniej a cokołem żarówki dwówłóknowej na zestyku światła pozycyjnego. Pomogło pomerdanie żarówką w oprawie i światło pozycyjne zajaśniało pełnym blaskiem.
Pozdrawiam

sambor1965
09.10.2008, 20:14
Oni naprawde tacy wolni?

Kurde jak podzialalo, objawil sie po 10 minutach! Witamy kwiat naszego forum. W miedzyczasie zostales Wac Pan klasykiem i Podos Cie tu cytowal calymi garsciami. Ale warto, bo młódź wali do nas tabunami i warto by wiedzieli kto zacz.

7Greg
09.10.2008, 20:31
Noooooo, nareszcie. To do roboty. Relacja i zdjęcia.

Gratuluje awaryjnego styku ;)
Dobrze żeśta cali

Marcin SF
10.10.2008, 00:32
nosz kurcze naprawa nadaje się wprost do afripedii, choc trzeba o tym cichoo, bo tenerowcy znowu powiedzą,że afryczki się sypią

gratuluję udanego powrotu :D

michnpio
10.10.2008, 14:33
Drogie Czarnuchy!
Zrobiłem 1200 zdjęć i 12 godz filmu. Postaram się za kilka dni wstawić zdjęcia na Picasę. Zamieszczam kilka fotek.
Pozdrawiam
Piotr

klanol
10.10.2008, 14:35
na tym ostatnim zdjęciu - co ci się stało ?

michnpio
10.10.2008, 15:13
To skutki maseczki błotnej z Morza Martwego.

michnpio
10.10.2008, 17:09
się pospieszyłem i już gotowe:
cz.1:http://picasaweb.google.com/michnpio/BliskiWschD2008Cz1#slideshow
cz.2:http://picasaweb.google.pl/michnpio/BliskiWschD2008Cz2#slideshow
cz.3:http://picasaweb.google.pl/michnpio/BliskiWschD2008Cz3#slideshow

7Greg
10.10.2008, 18:49
Hehe, widzę, że byliśmy w tych samych miejscach. Czy nocleg w Aqabie w Royal Diving Club kosztował 100$ za dobę ??

Andrzej_Gdynia
10.10.2008, 20:45
Aleś Michoo zrobił sobie tapicerkę w kanapie... Czy to wytwór tureckich rzemieslników?
Panowie, a gdyby tak jedno miejsce, jedna chwila - to co było najciekawsze i zrobiło największe wrażenie na Was, to co byscie odpowiedzieli?

michnpio
10.10.2008, 21:14
Część opisową pozostawiam Witkowi - mistrzowi pióra.
We mnie najwięcej emocji wzbudziła jazda Czarnulką po ruinach Palmiry:haha2:. Każdy dzień przynosił nowe wrażenia i emocje ( dobre i złe ).

Lewar
11.10.2008, 07:20
Naprawdę nie wiem kiedy cokolwiek skrobnę. Na razie sprawy domowe, zawodowe i inne zwaliły się na mnie i nie wiem kiedy się z pod nich wygrzebię.
Na mnie największe wrażenie zrobiło Stare Miasto w Jeruzalem i fakt, że ludzie różnej wiary, kultury i mentalności mogą jednak żyć obok siebie.
I tak dla informacji - nawinęliśmy 9,5 tys km. O koszty na razie nie pytajcie bo nie doszły jeszcze wszystkie płatności kartą ale były niestety za duże ( jak zwykle )

michnpio
11.10.2008, 08:39
Ze Starym Miastem w Jerozolimie to Witek ma rację, ale zwiedzaliśmy ją kilka dni oczywiście na piechotę - bez motocykli , które w tym czasie były na zasłużonym odpoczynku w ogródku u Sióstr Białych.
Wcześniej pisałem o wrażeniach z Palmiry gdzie nasze Czarnulki woziły nas pomiędzy starożytnymi kolumnami.:)

podos
13.10.2008, 12:29
No to ogranijcie sie ze spraw domowych i zawodowych i w jakis nieprzyjemne listopadowe popołudnie powstanie coś o czym bedzie jeszcze długo huczało.
zdrowia

michnpio
24.10.2008, 23:39
To będzie moja pierwsza próba umieszczenia filmu na naszym forum:
hNAZjfD2bgI (http://www.youtube.com/watch?v=hNAZjfD2bgI)

Lewar
27.10.2008, 10:44
WSTĘPNIAK
Najważniejsze pytanie logistyczne wyjazdu do Ziemi Świętej to: jak wrócić z Izraela nie przekraczając granic państw jemu wrogich, takich jak Syria czy Libia ?
Wodzenie brudnym paluchem po mapie wykaże także, że niemożliwy jest powrót przez Irak albowiem wojska polskie zamiast go podbić i złupić oraz szybami naftowymi zawładnąć, zaczynają się chyłkiem z niego wycofywać.
Odpowiedź nasuwa się przeto jedna – możem to uczynić jedynie morzem.
I w tym miejscu uznanie wyrażam Piotrowi, któren z podziwu godnym uporem, kontakt nawiązał z firmą Rosenfeld Shipping Company, a ona to podjęła się transport naszych ciał i motocykli z Hajfy do Pireusu zrealizować, zapewniając też luksusowe kabiny oraz jadło w ilości niezbędnej do przetrwania smoka ( czyt. Lewara ).
O tym, że kontakt ten nadszarpnął nieco nasze zdrowie psychiczne będzie później.

EUROPA, EUROPA…

Natenczas dnia owego 29 sierpnia Roku Pańskiego 2008 rumaki nasze oktanami napoiwszy na spotkanie hord niewiernych ruszamy, trwogi w sercach nie mając, a jedynie z nadzieją aby chwały wiecznej zaznać i duszyczki zbłąkane choćby i żelazem rozpalonem na właściwą drogę nawrócić.
Niestety w drodze przez Europę jeden z rycerzy – znamienity Marcin z Grodu Smoka zamiast na jeździe i czynach chwalebnych się skupić i duszyczki nawracać, dupeczkom a zwłaszcza bułgareczkom, kelnereczkom propozycje nieprzystojne jął czynić a rozkochawszy je w sobie, rankiem chyłkiem w droge się wymykał zostawiając je w żalu nieutulonym i w złości bezsilnej, że oto kochanek gorący uciekł był, od obowiązków się odżegnując, ślad swój potomstwem rudawem na wieki znacząc a sromoty niewiastom zacnym przysparzając.
1760
Ale po kolei.
Pierwszy nocleg wypadł nam nie wiedzieć czemu w okolicach Szegedu na kempingu dla naturystów. Największą atrakcją owego kempingu były koedukacyjne natryski o czym lojalnie uprzedziła nas pani w budce – recepcji i zapytała czy nam to nie przeszkadza.
„ Nieeee, nieee !!!” odparliśmy zgodnie.
Pewnie ze 40 minut spędziłem pod prysznicem aż mi się mydło skończyło i pasta do zębów a ciało moje piękne, czyste było i pachnące i …..nic. Żadnej wyzwolonej adeptki naturyzmu ewentualnie chcącej wyszorować moje muskularne bary.
Za to z uporem godnym lepszej sprawy ( był już chłodny wieczór ) po kempingu włóczyło się dwóch smętnych panów w strojach organizacyjnych ale to akurat nie wywoływało w nas pozytywnych wibracji. Czyli smutna flacha i spać.
I tu muszę zaznaczyć, że Piotr alkoholu nie pił bo go żona prosiła i lekarz zabronił kategorycznie.
I on nie pił.
Wcale.
Przez Serbię przelatujemy bez sensacji i wjeżdżamy do Bułgarii.
Następny nocleg wypadł nam w hoteliku niedaleko Sofii…. i tu nieszczęście. Spławik znowu się troszeczkę zakochał. Obiekt uczuć miał wprawdzie aparycję i figurę kubańskiej kulomiotki wagi lekkośredniej ale cechy te niestety zanikały w oczach amanta, wraz ze spożyciem przez wspomnianego Spławika 70% alkoholu, mojej zresztą produkcji. Afrodyzjak jakiś uczyniłem, czy co ?!
A Spławik pił był niemało.
Na szczęście kiedy udało mi się odciąć wspomnianego absztyfikanta od źródełka, czar prysł i rano mogliśmy ruszyć w dalszą drogę.
Podczas rannego pakowania z przerażeniem odnotowałem, że zapasy alkoholu zgromadzonego we wszystkich możliwych pojemnikach stopniały okrutnie i nie starczą nawet do Aleppo.
Całe szczęście, że pił tylko Marcin, no i… ja mu trochę pomagałem.
Bo Piotr nie pił.
Wcale.
Nic a nic.
Bo żona go prosiła a lekarz zabronił. Kategorycznie.
O tym, że motocykle nocowały bezpiecznie w drink barze to chyba nie ma co wspominać, bo to już codzienność motocyklowych wypraw.
1761

michnpio
27.10.2008, 15:46
W tej "delikatnej" materii jaką jest mój mąż( wiesz który ?), wiarę Twym słowom daję, bo jak składał nieustanne meldunki na Skypie, to nie czuć było okowity. Ale........c.d.n.


B. żona P.

podos
27.10.2008, 15:50
B jak Była czy Barbara?

michnpio
27.10.2008, 16:34
prawie się udało - B jak Bożenna

Lewar
27.10.2008, 16:55
Dobrze, że sie ktoś odezwał, bo jużem myślał, że perełki prozy swojej rzucam nadaremno i nikt tego nie czyta a zamierzam zarzucić Was tekstem jak kartoflami na zimę.

7Greg
27.10.2008, 18:59
Dobrze, że sie ktoś odezwał, bo jużem myślał, że perełki prozy swojej rzucam nadaremno i nikt tego nie czyta a zamierzam zarzucić Was tekstem jak kartoflami na zimę.

Czytam, czytam, choć staropolskie wersety, które tworzysz trudniejsze są od prasowego bełkotu ale czyta się je znakomicie ;)

wieczny
27.10.2008, 20:19
Ja nie piszę, ale czytuję :). Im więcej relacji tym lepiej. Jestem młody stażem i w sumie nigdzie nie byłem, więc tak sobie w myślach podróżuję i w przyszłości będę ziszczał :).

7Greg
27.10.2008, 20:44
Ja nie piszę, ale czytuję :). Im więcej relacji tym lepiej. Jestem młody stażem i w sumie nigdzie nie byłem, więc tak sobie w myślach podróżuję i w przyszłości będę ziszczał :).

'Patrząc na Twój nowy avatar to chyba podróż w kosmos będzie odpowiednia ;) :)

wieczny
27.10.2008, 20:54
Fotografia macierzysta tego avatara sporo tłumaczy ;).

Lewar
28.10.2008, 10:24
TURECKI KEBAB

Granicę turecko-bułgarską przekraczamy w Edirne bez większych problemów i kierujemy się do przeprawy promowej w Gelibolu.
1763
Jadę przez Turcję trzeci raz w ciągu trzech lat i mam już serdecznie dość autostrady Edirne – Stambuł tym bardziej, że dwa lata wcześniej uwięziła mnie na niej awaria akumulatora. Jak się później dowiedzieliśmy, podobne kłopoty spotkały na niej Kiuba z Gawronem w tym roku.
Zawsze kiedy jadę przez Turcję a robiłem to za każdym razem inną drogą, fascynuje mnie tempo i rozmach z jakim Turcy budują sieć drogową w swoim kraju. Tu, o budowaniu się nie gada, tu po prostu się to robi. Na całej trasie przejazdu zgromadzona jest niewiarygodna ilość sprzętu i ludzi potrzebnych do realizacji sieci dróg. A budują z rozmachem. Nawet jeśli jezdnia jest na razie dwupasmowa to nasyp jest dużo szerszy, tak aby w przyszłości można było ją poszerzyć.
Tak więc pędzimy po pięknych tureckich drogach a wiatr rozpędzony na bezkresnych płaskowyżach wręcz usiłuje zepchnąć nas na pobocze.
Wieczorem docieramy do Gelibolu i robimy przegląd hotelików. Wybieramy jeden z nich o korzystnym współczynniku jakości do ceny, którego właściciel zapewnia nas, że on nigdy nie śpi i motocykle parkujące na ulicy będą bezpieczne. I rzeczywiście noc maszyny przetrwały bezpiecznie i tylko miejscowe koty z upodobaniem wylegiwały się na siedzeniach wymoszczonych egzotycznymi baranimi skórami z Podhala.
1764
Pożeramy jakieś kebaby w obskurnej portowej knajpie a rano przeprawiamy się do Azji.
1765
Jechać, jechać, jechać !!! Takie hasło towarzyszy nam przez całą drogę przez tą straszliwie długą Turcję.
1766
A więc jedziemy, tankujemy, jemy, przysypiamy na prostych odcinkach dróg, śpimy i znowu jedziemy. Afryczki się nie psują – nuuuda.
1770
Nocujemy w Afion. Jedziemy, nocujemy w Adanie z pięknym widokiem na imponujący nowy i olbrzymi meczet.
1767
Rankiem wstajemy i znów jedziemy. I tak do wyrzygania.
Przed wjazdem do Syrii postanawiamy odpocząć w małym miasteczku Arsus nad Morzem Śródziemnym.
1771

Kąpiemy się, pifkujemy, jemy rybki i bratamy się z miejscowymi Easy Riderami.

1772
Spędzamy tam dwie noce ale w końcu trzeba jechać, jechać, jechać.
Między Arsuz a Samandag jest wymarzony szuterek dla Afryczek. Po lewej stronie góry, po prawej w dole szmaragdowe morze. Gęby nam się śmieją jak na reklamie budyniu.
1769
1768

Lewar
28.10.2008, 11:10
WELCOME TO SYRIA

Granica turecko – syryjska to temat na bardzo długie opowiadanie ale ponieważ 7greg już o tym pisał, więc ograniczę się do suchych faktów.
Olewamy pierwszy punkt kontroli gdzie mili pogranicznicy podstępnie częstują nas chłodną wodą. Nie zwiodą nas. Dobrze wiemy co nas czeka.
Olewamy także ruską mafię, która za jedyne150$ chce załatwić za nas formalności. Wchodzimy do chłodnej hali gdzie królują wielkie portrety jedynego słusznego i ukochanego władcy i z determinacją oddajemy się wypełnianiom niezliczonych kwestionariuszy, odpowiadaniu na pytania: a skąd, a dokąd, a po co ? Biegamy od okienka do okienka, szukamy banku, wymieniamy pieniądze, załatwiamy osławiony Triptik i znowu wypełniamy jakieś papiery.
Dobija nas dopiero jeden kwestionariusz po arabsku, który musimy TEŻ WYPEŁNIĆ PO ARABSKU !!! Ponieważ przekracza to nasze zdolności lingwistyczne więc dogadujemy się z jakimś miłym oficerem w sprawie niewielkiej łapówki, która byłaby przyjemnym uzupełnieniem jego zapewne mizernego uposażenia.
Niestety miły oficer ma w tym dniu pecha, bo nagle i nie wiadomo skąd pojawia się przedstawiciel Syryjskiego Ministerstwa Turystyki w dodatku władający angielskim i francuskim i bez żadnych dodatkowych opłat pomaga nam przebrnąć przez ten cały biurokratyczno – komunistyczny kołowrót.
Jesteśmy w Syrii !!!
Upewniają nas w tym boleśnie pierwsi „ śpiący policjanci „ czyli garby, pojawiające się na drodze bez żadnego ostrzeżenia w każdej wiosce lub miasteczku.
Docieramy do Aleppo i….ja osobiście mam ochotę natychmiast z niego uciekać. Asfalt jest śliski jak brzuch foki. Ścisk, tumult i hałas jest niewiarygodny. Natężenie ruchu i rozgardiasz na jezdni nie do opisania. Żar się leje z nieba. Nikt nie przestrzega cywilizowanych reguł ruchu.
Jeśli masz przed sobą 20cm wolnej przestrzeni to w nią wjeżdżasz i nie ma znaczenia fakt, że nie miałeś pierwszeństwa. Po prostu trąbisz i może cię wpuszczą, a może nie…

1773
Po ulicach porusza się wszystko co może się poruszać bez względu na to czy ma koła, nogi, czy też kopyta. Pieszy nie ma żadnych, ale to żadnych praw. Ma za to jeden obowiązek – nie dać się zabić.
1774
Kierowcy taksówek ale także innych pojazdów zatrzymują się kiedy chcą i gdzie chcą. Na krótko i na długo. Aby zabrać pasażera i go wysadzić. Aby pogadać ze znajomym o kroju galabiji kupionej na suku a może o panience bzykniętej w ruskim nocnym klubie. I nie ma znaczenia, że kierowcy za nim, w ogromnym korku - trąbią. Mają sprawne klaksony – to trąbią. Pojadą jak pogada. Inscha Allach. Jeśli Bóg pozwoli.
1781
Wedle syryjskiego prawa drogowego ( chłe, chłe chłe ) teoretycznie wjeżdżający na rondo ma pierwszeństwo ale ponieważ nigdzie nie ma namalowanych pasów ruchu, więc spotykają się gdzieś na jego środku i wystawiając rękę przez okno pokazują sobie, który ma jechać a który niech lepiej poczeka, a jeśli nie dochodzą do porozumienia to wysiadają z pojazdów i skaczą sobie do gardła.
Policjanci snują się gdzieś z boku i nawet nie udają, że byliby w stanie zapanować nad tą stajnią Augiasza.
1775
1779
I oto w tych pięknych okolicznościach wielkomiejskiej dżungli jak zwykle moja złośliwa suka Afryka odmawia współpracy i dusi się kiedy chcę odjechać ze skrzyżowania na zielonym świetle. Niemiłosiernie otrąbiony przez pozostałych uczestników tego bałaganu jakoś zjeżdżam na bok – na szczęście w cień.
Ponieważ przez ostatnie 40 minut w korku wentylator mi się nie wyłączał, więc przez głowę przelatuje mi myśl, że zatarłem krowę. Ale to przecież niemożliwe. Afryk się nie zaciera.
Chłopaki pojechali dalej, poniesieni rzeką pędzących pojazdów.
Sięgam po bidon i pociągam potężny łyk wody. Wody ?!!!
Nie !!! To była 80% gorzała własnego wyrobu zabrana w celach towarzyskich, obrzydliwie ciepła, właściwie gorąca ale spełniająca zadanie dla którego została zabrana. Uspokajam się i wydaje mi się, że widzę Spławika, omdlewającego od upału, dygającego na piechotę ratować kolegę.
Odpalamy Afrykę, która w międzyczasie nieco ostygła i uległa samonaprawie. Odpoczywamy nieco na najbliższym rondzie i udajemy się na poszukiwanie hotelu.
Ponieważ robienie tego na motocyklu jest zadaniem bardzo trudnym a wręcz niebezpiecznym więc postanawiamy zaparkować pojazdy na jedynym wolnym miejscu, które widzimy przy Sheratonie. Trudność polega na tym, że aby tam zaparkować trzeba przeciąć w poprzek jednokierunkową jezdnię mieszczącą na oko około sześć rzędów pędzących wariacko samochodów. Oczywiście w Syrii na sześciorzędowej jezdni mieści się osiem rzędów.
Ponieważ WYDAWAŁO MI SIĘ że Syryjczycy są bardzo mili dla kierowców z Europy i im ustępują, to nieco jak się potem okazało, pochopnie, rzucam hasło – WYMUSZAMY !!!
Spławik wymuszał pierwszy.
Siedem rzędów pędzących wariacko pojazdów z piskiem opon zahamowało przed głupkami z Europy pragnącymi zaparkować przy Sheratonie, niestety taksówkarz z ósmego nie zauważył co się dzieje i zahamował nieco za późno.
W myślach pożegnałem kolegę Marcina…
Żył krótko ale wypaśnie…
Na szczęście ( niestety ) – <niepotrzebne skreślić>, taksówkarz zatrzymał się 1,7 cm od Spławikowego kolana a Marcin aby godnie przyjąć uderzenie, z tymi wszystkimi kuframi, tankbagami, materacami, śpiworem, namiotem i h…wie czym jeszcze położył mu się na masce i NA BOGA wydawało mi się, że uśmiechnął się do taksówkarza wybaczającym, ostatnim uśmiechem.
Zarówno pojazdom, jak i osobom fizycznym NIC SIĘ NIE STAŁO.
Policjant na motocyklu, jak to bywa w totalitarnym państwie pojawił się nie wiadomo skąd ale całym jego zmartwieniem było, czy Marcinowi nic nie jest. Po trzykrotnym zapewnieniu że nic, przyniósł mu wody, pogłaskał go po głowie i ojcowskim tonem powiedział, żebyśmy nigdy, przenigdy nie odwalali takich cyrków na syryjskich ulicach albowiem Allach zużył już cały zapas szczęścia jaki przeznaczył na naszą wycieczkę.
I tu oto przed Sheratonem, nieco ochłonąwszy po powyższym incydencie, poznajemy innego taksówkarza, który miał zostać naszym przewodnikiem po Aleppo. Gość mówi nieźle po rosyjsku, czym wzbudza nasze podejrzenia, że pewnikiem był szkolony w Moskwie. Na wszelki wypadek absolutnie nie wyjawiamy naszych planów wjazdu do Izraela. W sumie to do końca nie wiedzieliśmy czy ów był na usługach wywiadu, czy nie.
Radwan, bo tak miał na imię, oferuje nam bezpieczny parking dla motocykli w swoim domu i pomoc w znalezieniu hotelu.
Przez dwa dni jakie spędzamy w Aleppo wozi nas za śmieszne pieniądze po mieście pokazując rzeczy jakich nigdy nie zobaczylibyśmy zwiedzając go sami.
Dwa razy zaliczamy jeden z największych i najbardziej autentycznych suków na Bliskim Wschodzie. Labirynt handlowych uliczek rozciąga się na przestrzeni kilku hektarów. Szczególnie wycieczka nocą po opustoszałych olbrzymich bazarach sprawiała niesamowite wrażenie.
1777
W czasie odwiedzin za dnia, kupiliśmy tam twarzowe galabije i arabskie nakrycia głowy dla siebie oraz kaszmirowe chusty dla naszych pań.
1782
W tymże suku korzystamy z bardzo starego hammamu – czyli arabskiej łażni, z masażami i obowiązkową kąpielą w małym basenie.
1778
Wieczorem odwiedzamy dość wytworną arabską restaurację, w której Radwan zamawia dla nas olbrzymią ilość wyszukanych specjałów.
1776
Pod koniec uczty dosiada się znajomy Radwana, który według jego słów jest miejscowym producentem spodni dżinsowych. Tenże biznesmen w trakcie naszego posiłku wypija szklaneczkę soku po czym dyskretnie znika. Kiedy chcemy zapłacić za kolację, okazuje się, że rachunek został już zapłacony przez owego tajemniczego osobnika. Nigdy go potem już nie spotkaliśmy.
Na ulicy gdzie mieścił się nasz hotel, wieczorami odbywał się dziwny spektakl. Do pewnych drzwi po których z trudem można było się domyślić, że należą także do hotelu, podjeżdżała wysłużona limuzyna i zabierała, ile się zmieściło, nieco frywolnie ubranych i umalowanych panienek, po czym w następnej przecznicy panienki wysiadały a limuzyna tyłem wracała pod drzwi owe i sytuacja się powtarzała.
1780
Takiej okazji nie mogliśmy przepuścić – odwiedzamy arabski burdel, który tutaj jak i pewnie na całym świecie nazywany jest nocnym klubem.
Zachodzimy tam z Radwanem a obsługa ochoczo rozściela biały obrus na którym lądują jakieś orzeszki, owoce i najbardziej ohydne piwo jakie piłem w życiu – czyli syryjskie ( nazwy nie pamiętam bo i po co ).
Oho…Pewnie nas tu nieźle skasują, myślę sobie, ale nic to, panienki wyglądają całkiem, całkiem, więc chociaż napasę swoje stare oczy ( wersja dla żony ).
Panienki miały jednak pewną wadę i można zaryzykować tutaj słowo – ukrytą. Otóż za nic nie chciały się rozbierać.
Zniecierpliwieni, czy to głosem, czy to oklaskami jęliśmy nawoływać je do bardziej ochoczego wywiązywania się z obowiązków pracowniczych, więc dwie z nich aczkolwiek bardzo niechętnie zaczęły się wić w parkosyzmach przy rurze, nie zdejmując z siebie jednakowoż nawet biżuterii !!!.
Po północy, zniesmaczeni opuszczamy lokal regulując rachunek, który opiewał na 200 Funtów Syryjskich za jedzenie i 800 za CZĘŚĆ ARTYSTYCZNĄ !!! Razem 1000. Wielkość sumy brzmi może przerażająco ale to raptem ok. 80 PLN.
Przy wyjściu zamieniam jeszcze kilka słów z skądinąd niebrzydkimi i jak się okazało sympatycznymi Ukrainkami, pytając o co chodzi z tym show. One na to, że nie popisów artystycznych się tu od nich oczekuje a poza tym nie mogą obrażać wyuzdanym tańcem uczuć religijnych potencjalnych klientów BO JEST PRZECIEŻ RAMADAN !!!
O, tempora !!! O, mores !!!
Z tym ramadanem to w ogóle ciekawa sprawa albowiem w dniach owych, pobożni muzułmanie, od świtu do zachodu słońca ( dokładny moment jest ogłaszany przez immama w TV ) maja nakaz powstrzymania się od jedzenia, picia, palenia i w ogóle używek oraz seksu.
W praktyce różnie to bywa ale jedna rzecz, którą zaobserwowaliśmy właśnie w Aleppo była fascynująca. Otóż krótko przed ogłoszeniem momentu zakończenia ramadanu, dwumilionowe, tętniące życiem, zatłoczone miasto nagle pustoszeje. Znikają ludzie, nie ma samochodów, ucicha wycie klaksonów. Zupełna pustka i cisza. Wszyscy usiedli do kolacji.
Po ok. dwóch godzinach wszystko wraca do normy i miasto wypełnia się tłumem a zgiełk narasta i trwa, aż do późnych godzin nocnych.

JareG
28.10.2008, 11:41
:Thumbs_Up:

Piknie sie czyta, szkoda ze tak malo tego czytania.. :D

podos
28.10.2008, 13:25
Fajnie fajnie. Porozkładaj nam to do zimy, bo inaczej zaczniemy pisac Afripedię, a tego przecież nikt by nie chciał.

felkowski
28.10.2008, 17:18
dupeczkom a zwłaszcza bułgareczkom, kelnereczkom propozycje nieprzystojne jął czynić a rozkochawszy je w sobie, 1761

Marcina od smoków żadnego nie znam ale nie wiem czemu mi to do Spławika pasuje :)

michnpio
28.10.2008, 19:46
Witku!
Proszę o następne odcinki, bo najciekawsze dopiero przed nami:dizzy::oldman:

Andrzej_Gdynia
29.10.2008, 19:10
Lewar, dawaj dalej, ja też czytam, choć liczę po cichu na opowieść przy piwku.

7Greg
29.10.2008, 20:53
:Thumbs_Up:

puszek
29.10.2008, 22:22
No to sie zanosi na konkurs jakis...Proponuje na koniec opowiadań zrobic ankiete z głosowaniem za zwyciezca najlepszych wspomnien..Ze swojej strony stawiam lytra.Moze będa inne jeszcze nagrody? A wiec Lewar, Podos ,Izi i inni ...do boju... My tylko na tym skorzystamy...:)

7Greg
30.10.2008, 07:49
No to sie zanosi na konkurs jakis...Proponuje na koniec opowiadań zrobic ankiete z głosowaniem za zwyciezca najlepszych wspomnien..Ze swojej strony stawiam lytra.Moze będa inne jeszcze nagrody? A wiec Lewar, Podos ,Izi i inni ...do boju... My tylko na tym skorzystamy...:)

Lepiej nie. Bo są tacy (np. ja) co jak nie wygrają to się obrażą i nic więcej nie napiszą ;)

rambo
30.10.2008, 10:19
kurde, jak bym tak jeździł i był humanistą też bym pisał :oldman: :p;)

Lewar
30.10.2008, 21:08
8 września po dwóch dniach intensywnego zwiedzania opuszczamy Aleppo i udajemy się do nieodległej Świątyni Szymona Słupnika . Tu zegnamy się z Marcinem, który niestety musi wracać do domu.
Bazylika w miejscowości Kala’at Sem’an została wybudowana na wzgórzu, w miejscu, gdzie słynny asceta chrześcijański Szymon Słupnik przesiedział na kolumnie ostatnie 44 lata swojego życia. Obecnie w miejscu tej kolumny, pociętej na kawałki i zabranej na pamiątki przez wiernych, leży tylko wielki wapienny głaz

1826


Następnie trochę błąkając się po źle oznakowanych drogach zaliczamy fascynującą Cytadelę Saladyna .
Saladyn to urodzony w 1138 wódz i polityk pochodzenia kurdyjskiego, władca imperium obejmującego dzisiejsze tereny Sudanu, Egiptu, Jemen, Półwysep Arabski, Irak i część Turcji, uważany przez wyznawców Allacha za największego i wielce szlachetnego przywódcę świata muzułmańskiego.
Zamek jest pięknie położony wśród zieleni na trudnym do zdobycia wzgórzu a dotrzeć do niego można po wąskiej, wijącej się serpentynami drodze.

1827


Po południu docieramy do Latakii i śpimy w dość obskurnym ale niedrogim ( 900 SYP za pokój ) hoteliku nieopodal portu.

1828


Latakia to największe portowe miasto Syrii, bardzo nowoczesne i bardzo odmienne od tradycyjnego, zachowującego stare muzułmańskie zwyczaje Aleppo.
Kobiety rzadko zakrywają swoje twarze a kierowcy jeżdżą w bardziej cywilizowany sposób i czasami używają nawet migaczy.
Rano opuszczamy Latakię i kierujemy się na Krak de Chevalier.
Nie wiem ki diabeł podkusił mnie aby zamiast jechać główna drogą na Homs, skręcić w boczną drogę i jechać na skróty przez Safitę. W efekcie błąkamy się po nie oznakowanych górskich dróżkach rozdwajających się a czasem roztrajających. Zdarza się, że nie ma nawet kogo zapytać o kierunek a często indagowany nie zna żadnego ludzkiego języka i bywa,że stukając się w prawą rękę mówi, że trzeba skręcić w „left „ I bądź tu człowieku mądry.
To właśnie na tej drodze obiecuję Piotrowi, że jeśli jeszcze raz podjedzie do jakiegoś bezzębnego, starego poganiacza mułów i zapyta go –„ parle wu franse „ to zaduszę go własnymi tłustymi łapskami bo jak dotąd to każdy atakowany takim pytaniem wybałuszał na nas ze zdziwieniem swoje bezrozumne ślepia.
I kiedy przy następnym pytanym przez Piotra o znajomość francuskiego osobniku, mam zamiar swoją groźbę zrealizować, to nagle okazuje się, że gość mieszkający na tym syryjskim pustkowiu zna świetnie francuski, angielski i cholera wie jaki jeszcze język. Jest emerytowanym inżynierem projektującym niegdyś turbiny dla elektrowni i zaprasza nas na kawę oraz tłumaczy dość jasno jak dojechać do Kraka.

1829


Krak de Chevalier – budowana przez krzyżowców przez 100 lat twierdza nie do zdobycia, nie tak wielka jak nasz Malbork ale posadowiona na szczycie wielkiego wzgórza i majestatycznie panująca nad okolicznymi dolinami wywiera na nas olbrzymie wrażenie.

1830


Wynajmujemy pokój w leżącym nieopodal hoteliku z oknami wychodzącymi na wzgórze i zamek.
Poznajemy sympatycznego Koreańczyka, który na swojej jednocylindrowej Suzuki DR 600 pokonuje trasę z Korei ( tej bogatszej oczywiście ) do Cape Town. Jest weterynarzem z Seulu ale ponieważ ta profesja nieco go znużyła to sprzedał swoją klinikę i wyruszył w świat..

1831


Jest prawdziwym twardzielem ale nie ma jeszcze kobitki i pyta nas czy w Polsce są ładne dziewczyny. Zapewniamy go, że najładniejsze na świecie i gościu zapala się do podróży do naszego jakże egzotycznego kraju. Na zachętę dajemy mu polską naklejkę na kufer i nasze namiary. Spotkamy go jeszcze później w Palmirze bo przecież ten nasz świat jest bardzo mały.

1832


Przy zawodzeniu muezinów rozlewającym się z kilku meczetów usytuowanych w dolinie i radosnym porykiwaniu osiołków, których tutaj jest bez liku, zasypiamy, nie posiłkując się ich liczeniem – osiołków ani muezinów oczywiście.
Kraka zwiedzamy z przemiłym przewodnikiem, który za wynagrodzenie – co łaska, barwnie i z humorem opowiada o dziejach zamku. W jednej z kaplic daje pokaz swoich operowych, wokalnych możliwości a nawet demonstruje jak średniowieczni rycerze załatwiali swoje naturalne potrzeby.

1833


Po południu udajemy się do Hamy aby obejrzeć Nurie, czyli olbrzymie, drewniane koła wodne, które niegdyś przenosiły wodę z rzeki do położonych wyżej akweduktów.
Niestety poziom rzeki jest o tej porze roku na tyle niski, że koła nie mogły się obracać

1834

1835

JareG
30.10.2008, 21:34
(..)
Następnie trochę błąkając się po źle oznakowanych drogach zaliczamy fascynującą Cytadelę Saladyna .
(..)
Rano opuszczamy Latakię i kierujemy się na Krak de Chevalier.
(..)
Krak de Chevalier – budowana przez krzyżowców przez 100 lat twierdza nie do zdobycia, nie tak wielka jak nasz Malbork ale posadowiona na szczycie wielkiego wzgórza i majestatycznie panująca nad okolicznymi dolinami wywiera na nas olbrzymie wrażenie.
Kiedys ludzie mieli rozmach w tym budowaniu.. nie dosc ze miejsca wybierali dosc karkolomne, material czesto ciagneli nie wiadomo skad, to jeszcze nie spieszylo im sie z robota.. ;):D:D
Respect - i dla nich, i dla Was oczywiscie :Thumbs_Up:

michnpio
30.10.2008, 21:56
Znowu ładnie napisane:)
Pozdrawiam
Piotr

Lewar
30.10.2008, 21:58
Następnie drogą, na której przez 120 km przez pustynię prawie nie było zakrętów osiągamy Palmyrę.

1836


Bierzemy dwupokojowy olbrzymi apartament ze śniadaniem i miłą rodzinną atmosferą w cenie w pierwszym hoteliku przy wjeździe do miasta.
Palmyra to sztandarowy zabytek w Syrii i niestety nieco komercyjny ale na pewno wart zobaczenia. Po krótkiej chwili wahania, zwiedzamy go motocyklami ośmieleni widokiem tubylców przemykających pośród antycznych kolumn swoimi pierdzipędami.

1837

1838

1839






Palmyra, początkowo niewielka oaza, w 3 wieku n.e. pod rządami Królowej Zenobii, wykorzystując słabość Rzymu, stała się wielką potęgą i opanowała cały Bliski Wschód. Dopiero legiony cesarza Aureliana pokonały armię Palmyry, Zenobię wzięły do niewoli a samo miasto spaliły.
Podziwiamy to co zostało ze wspaniałego miasta a po południu kierujemy się w stronę Damaszku.

1840


Po drodze wstępujemy do kawiarni na środku pustyni o szumnej nazwie Bagdad Cafe gdzie właściciel pokazuje nam jak mieszkają Beduini i ubiera mnie w tradycyjny arabski strój.


1841

1842

1845




Przed Damaszkiem wstępujemy do chrześcijańskiego miasteczka Malula o ciekawej zabudowie przypominającej nieco pueblo a mieszkańcy posługują się ponoć językiem staroaramejskim. Nam język ten próbowały zademonstrować dzieciaki ale ponieważ chciały za to pieniądze więc zostały pogonione kijami.




1843



1844


Mnie w z Maluli w pamięci najbardziej utkwiła budka z wszelakiej maści alkoholami – rzecz to niezwykła w kraju muzułmańskim a szczególnie w czasie ramadanu. Ucieszyłem się niepomiernie z widoku tej oazy albowiem z niewielką pomocą towarzyszy podróży zapasy najepki uległy całkowitemu wysuszeniu.
Tak więc, ponieważ budka nie była na szczęście pustynnym mirażem, skwapliwie nabyłem drogą kupna flaszkę poczciwego Johny Walkera. Potem okazało się, że miał smak i zapach pomadki starej i upadłej kobiety – mam nadzieję, że potraficie sobie to wyobrazić i piliśmy ją w skrajnej potrzebie i tylko leczniczo przez cały następny tydzień.
Aha, żeby była jasność, to Piotr nie wypił z tego nawet łyczka bo…wiadomo.
Damaszek chcieliśmy ominąć wielkim łukiem ale się nie udało i na jednej z ulic po której szaleli syryjscy kierowcy – wariaci, Piotr zostaje stuknięty przez jednego z pomylonych poganiaczy wielbłądów, któremu zachciało się zostać kierowcą taksówki. Na szczęście oprócz wygiętej tablicy rejestracyjnej nic się nie stało i blady ze strachu kierowca starej Dacii odzyskuje naturalną barwę twarzy.
Późnym wieczorem docieramy do Bosry z perspektywą wynajęcia jakiegoś hoteliku i porannego zwiedzenia bazaltowego amfiteatru.
Niestety w mieście egzystował tylko jeden mega wypasiony hotel i jako monopolista podyktował takie ceny ( jak pamiętam było to 150 Euro za pokój ) , że pomimo zmęczenia uśmialiśmy się z Piotrem serdecznie. Władca Recepcji zadzwonił jeszcze łaskawie do jakiegoś Big Bossa i ten obniżył cenę do 130 Euro i to miała być cena ostateczna i nie negocjowalna. W związku z tym, że hotel świecił pustkami – pożyczyliśmy obsłudze i bossom powodzenia w biznesie i udaliśmy się na granicę syryjsko – jordańską w celu poszukania tańszego lokum.
I rzeczywiście śpimy w hoteliku na granicy za 27$ za pokój z widokiem na zasyfione nieużytki.
I tu uwaga natury ogólnej. Syryjczycy ( jeśli nie siadają za kierownicę ) to bardzo mili uczynni i uprzejmi ludzie a przy tym bardzo domyci i chodzący w nienagannie czystych galabijach lub europejskich ubiorach. Niestety jeśli nie zaczną sprzątać swojego otoczenia to za 10 lat będą poruszać się niezłymi asfaltami w tunelach pośród śmieci, których większość to torby foliowe, niestety.

Andrzej_Gdynia
01.11.2008, 14:39
W tym tradycyjnym stroju wyglądałeś jak szejk...

podos
03.11.2008, 09:43
o bardzo ładniutko nie powiem, nie powiem.
Tak patrzę na wasze objuczone wielbłądy, i myśle ze liste im. Podosa potraktowaliście dosłownie. Tylko, ze ona była do podziału a nie, dla każdego... :)

Lewar
03.11.2008, 11:45
JORDANIA, CZYLI – PODRÓŻE KSZTAŁCĄ
Granicę, mimo arabskiego typowego rozgardiaszu, pokonujemy w miarę sprawnie i udajemy się do Umm Qays ( Gadara ) aby odwiedzić ruiny jednego z miast Dekapolis – czyli ligi skupiającej wolne, rzymsko - greckie ośrodki handlowe.

1858


Ruiny, mimo pięknego widoku na Jezioro Galilejskie po izraelskiej stronie, nas nie powalają, niestety spotykamy się po raz pierwszy z pazernością Jordańczyków, traktujących turystów jak chodzące portfele, z których należy wyłuskać jak najwięcej kasiory.
Oto „ biznesmen” w supermarkecie, który mieści się pod parasolem, winszuje sobie za kawę i dwie małe wody 4 JD czyli w przybliżeniu 4 Euro. Pytam, ile w takim razie za kawę? Jeden JD ( turystom nie podaje się ceny w dinarach i filach, po prostu cenę się zawyża do pełnego dinara ). Ponieważ kawę już wypijam, więc płacę tego dinara i oddaję mu wodę. Nie jest zadowolony.
Przez cały pobyt w Jordanii tylko raz w sklepie spożywczym w Akabie sprzedawca policzył nam uczciwą, i nawet nie zaokrągloną cenę za towar. Na pytanie czemu zawdzięczamy taką wspaniałomyślność, pada odpowiedź – bo jest ramadan…
Podróże kształcą.
Tego samego dnia zwiedzamy następne miasto Dekapolis – Jerash, gdzie dostaję biegunki i zostaję opieprzony przez jakiegoś ortodoksa, że palę faję – a przecież jest ramadan. Zbywam go wzruszeniem ramionami i uprzejmym – wal się na ryj.

1859

1870


Chyba zacznę się skracać, bo coś za długie to opowiadanie wyjdzie a tu jeszcze cały Izrael przed nami.
A więc trochę więcej zdjęć i mniej pisania.
W Pelli wynajmujemy pokój w hotelu, którego właściciel ostrzega nas przed jak się wyraża „ kids” w pobliskiej wiosce, w której chcemy coś zjeść. Kids, okazują się młodocianymi bandytami, którzy całymi chmarami wyłaniają się z wiejskich lepianek i usiłują zerwać nasze bagaże z motocykli, urywają nam biało – czerwoną a na końcu obrzucają nas pomidorami. Salwujemy się haniebną ucieczką ale naprawdę nie było śmiesznie.
Byłoby lepiej, gdyby Miłościwie Panujący zrezygnował z pokazu siły w postaci licznych umundurowanych i uzbrojonych po zęby patroli wojskowych na drogach w okolicy Wzgórz Golan, gdzie podczas sprawdzania dokumentów, szczeniak w mundurze mierzy do ciebie z wielkokalibrowego działka umieszczonego na transporterze, na korzyść większej ilości policji w wioskach, trzymającej w ryzach swoich włościan. Za karę odpuszczamy sobie zwiedzanie Pelli, poza tym mamy już trochę dość łażenia po ruinach.
Takie same „ kids” próbują później obrzucać nas kamieniami na Drodze Królewskiej.
Na przedmieściach Ammanu spotykamy młodego człowieka w mundurze armii jordańskiej, jak się później okazuje lekarza okrętowego, którego ojciec jest Jordańczykiem a matka Rosjanką. Zaprasza nas na kawę do siebie do domu gdzie poznajemy rodziców i żali się, że źle mu się żyje w Jordanii, wewnątrz czuje się Rosjaninem i prędzej czy później wyprowadzi się do Matuszki Rosiji. Nie podzielam jego optymizmu co do nowej ojczyzny ale oczywiście nie mówię mu tego.

1860



Piotr nie czuje się dobrze ale na szczęście odwiedzamy Baptist Site – miejsce gdzie prawdopodobnie odbył się chrzest Chrystusa.
Piotr myje ręce w cudownej misie z prawdopodobnie cudownie uzdrawiającą wodą i tak jakby czuł się lepiej.

1861


Stąd już tylko mały skok do Morza Martwego.
Kąpiel jest może mało przyjemnym ale ciekawym doświadczeniem. Zanurzamy się w gęstej, oleistej solance, starając się nie zamoczyć twarzy, a już na pewno oczu. Wyporność wody jest taka, że kiedy nie dotyka się stopami dna to ma się wodę na poziomie piersi.
Po kąpieli konieczny jest prysznic no i nie można oczywiście mieć żadnych ran ani zadrapań.
Przy okazji czujemy się obywatelami lepszej kategorii bo za wstęp na plażę płacimy 7 JD a Jordańczycy 4 JD
Śpimy w Madabie. Następnego dnia wjeżdżamy na górę Nebo. Z niej to biblijny Mojżesz miał zobaczyć Ziemię Obiecaną, do której jednak nie było mu dane wkroczyć z plemionami izraelskimi.



1862
Odwiedzamy zamek krzyżowców w Keraku, którego ostatni komendant – wesołek Renauld de Chatillon kazał strącać skazańców z murów w dolinę, uprzednio zabiwszy im głowę w drewnianą skrzynkę aby nie stracili świadomości podczas powolnego umierania. Sam Renauld traci życie z rozkazu Saladyna po klęsce krzyżowców w bitwie pod Hittin w lipcu 1187r.
Fotografie zrobione przez nas w kanionie Wadi Mujib nie oddają jego ogromu i piękna. Polecam podjechać tam sobie w wolnej chwili i zobaczyć to na własne oczy.

1863



1871


14 września docieramy do Wadi Musa aby następnego z przemiłym polskim przewodnikiem, który pozwala podpiąć się do swojej grupy, zwiedzić Petrę.
No co ja tu będę opowiadał – niech przemówią fotografie.

1864



1865



1866



1873



1874


W Petrze, choć to prawie niemożliwe robi się jeszcze goręcej więc spoceni i brudni ruszamy na podbój pustyni Wadi Rum.
Niestety zatrzymuje nas młody ale niestety już skorumpowany policjant z patrolu jordańskiej drogówki i nie pokazując niczego co przypominałoby radar proponuje nam opłatę w wysokości 15 JD per capita. Dla świętego spokoju, mimo protestów Piotra, decyduję się uszczuplić swoje zasoby dinarowe ale żądam pokwitowania a Piotr robi w tym czasie zdjęcia radiowozu aby wysłać je do Króla Abdullaha II ze skargą. O dziwo pomaga !!! Niedoszły łapówkarz po naradzie ze starszyzną w radiowozie oddaje pieniądze a pozostali pokazują jakiś gest. Tylko nie wiem czy było to „good luck” czy też „fuck off & drive to hell as fast as You can”. Oceńcie to sami.

1875


Co nie udało się policjantom, udało się czarnemu potomkowi Nabatejczyków w Wadi Rum. Kroi nas po 70 JD na łba za wątpliwej wygody namiot na pustyni, bez kolacji, bez możliwości umycia się, mizerne śniadanie i trzygodzinną przejażdżkę po pustyni, podczas której niemiłosiernie poobijał nasze kufry, podróżujące w tylnej części dychawicznego dżipa.
Podróże kształcą.

1867



1868


Umordowani i brudni docieramy do Akaby aby nieco odpocząć ale tu znowu walą nas w łeb cenami w Royal Diving Club ( 110 JD za noc ).


1876



Za pomocą usłużnego taksówkarza który, nota bene, zdarł z nas jak szoferak ze słupka na Okęciu zmieniamy słowo „Royal” na „Bedouin” w nazwie hotelu i od razu jest lepiej ( 20 JD za osobę ze śniadaniem i kolacją ).

1869



1879
Niewątpliwą atrakcją owego hotelu był basen oraz recepcjonistka pochodzenia libańskiego w wieku dojrzałym ale jeszcze całkiem teges… która, ilekroć zażywałem wieczornej kąpieli, siadywała przy stoliku na skraju basenu i pod osłoną tegoż stolika rozsuwała nogi abym mógł dojrzeć zarysy kształtnych ud…a może i nieco głębiej.
Ośmielony paroma głębszymi tej wstrętnej whisky, co to o niej wcześniej pisałem, zaproponowałem jej, że ją być może odwiozę po pracy do domu na moim stalowym rumaku, czym urzeczona odrzekła, że nie trzeba albowiem ona mieszka w domku obok i podała mi numer owego.
Już, już witałem się z gąską kiedy zmroziło mnie spojrzenie Piotra, które w całkiem jasny sposób przekazywało tę oto niebanalną myśl – „ zastanów się co robisz idioto !!!”
Pomogło.
A rano, tak na zimno i trzeźwo stwierdziłem, że chyba miał rację ( wersja dla żony oczywiście ).
Dama owa poza zaletami swego fizis, miała także niezaprzeczalne zalety umysłowe tzn. była biegła w podliczaniu rachunków, i chociaż czasem popełniała błędy, to zawsze na korzyść swojego szefa oraz podobno posługiwała się angielskim i hiszpańskim. Hiszpańskiego nie znam ale okazało się także, że nie znam anglo-libańskiego w wykonaniu tej Pani bo nic a nic nie rozumiałem co ona talking to me za wyjątkiem numeru domku, który mi podała. To zrozumiałem nawet po pijaku. Załamany, podzieliłem się tą smutna wiadomością z sympatycznymi Szwedami, którzy busem podróżowali do Cape Town a oni na to ze śmiechem, że nikt jej nie rozumie i wszyscy mieszkańcy hotelu słuchając jej angielszczyzny, świetnie się bawią.
W Akabie, choć to prawie niemożliwe, jest jeszcze goręcej niż w Aleppo i w Petrze i między 11,00 a mniej więcej 19,00 po prostu nie da się żyć. Wieczorami jeździmy do oddalonego o 20km centrum ale powietrze wciąż jest gorące i nie daje wytchnienia.
W sklepie jubilerskim, gdzie kupujemy jakieś zegarki ( Akaba jest strefą bezcłową ) przy towarzyszącej targowaniu się, nieodłącznej kawie, sprzedawca informuje nas, że tu na motocyklach się nie jeździ bo jest za gorąco i Jordańczycy wolą poruszać się klimatyzowanymi autami.
Odnośnie strat własnych to Piotrowi kradną nie wiadomo po co olej silnikowy i szelki od plecaka a mnie wiatr lub ktoś złośliwy przewraca motocykl na płot i tracę szybę i lusterko.
Obaj mamy motocykle pomalowane w zielone kropki bo osioł jordański z obsługi hotelu malował właśnie na zielono hotelowe ogrodzenie.
Próbujemy podzidować nieco po plaży ale piasek jest za grząski a poza tym przeganiają nas miejscowi „gospodarze plaży”.

1877


Robimy trochę zdjęć na granicy jordansko-saudyjskiej.

1878


Odpoczywamy.
Wieczorkiem w dniu poprzedzającym nasz wjazd do Izraela pojawia się Kiub z Gajronem i gadamy sobie przy pifku o wrażeniach z podróży.
Ogólnie, to nasze wrażenia z kontaktów z Jordańczykami są złe i bardzo złe. Pomimo wyższego, niż w Syrii poziomu życia to wydaje się, że ulubioną rozrywką mieszkańców tego kraju jest łupienie turystów. I nie jest to tylko nasze odczucie.
Obiecujemy sobie z Piotrem, że po powrocie napiszemy o tym do Króla.



1872

Lewar
03.11.2008, 14:48
A Mówistar to specjalnie i złośliwie czeka aż ja umieszczę swoją relację i dopiero potem gadzina daje swoją, aby jego zawsze było na wierzchu.
Ale niedoczekanie twoje ty.....rusofobie. :)
Miało być "ty...rusofilu" ale mi się pomieszało w mózgoczaszce.

podos
03.11.2008, 15:45
ja publikuje niezmiennie co wtorek. wiec prosze nie mieć pretensji. Mozemy ustalić kto kiedy żeby sobie nie robić konkurencji :)

Lewar
03.11.2008, 23:24
A ja publikuję jak mam chęć publikować i byle szybciej aby miec to już "z głowy"

bajrasz
03.11.2008, 23:29
A ja publikuję jak mam chęć publikować i byle szybciej aby miec to już "z głowy"

no i jednak:

Moja jest tylko racja bo to Święta Racja.
A nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza bo moja racja jest najmojsza i tylko ja ją mam.
( Dzień Świra ) :):haha2:

PS: Troszeczkę trunki wszelakie, dzisiaj grają mi na nosie moim, na percepcji postrzegania, tak mojszej, jak i jekiejkolwszkiej;)

PS, Peesa: wszystko powyżej miało się tyczyć tej wypowiedzi:
"A Mówistar to specjalnie i złośliwie czeka aż ja umieszczę swoją relację i dopiero potem gadzina daje swoją, aby jego zawsze było na wierzchu."

bajrasz
03.11.2008, 23:46
chyba się zapętliłem!...życzę wszystkim dobrej nocy

Lewar
03.11.2008, 23:49
no i jednak:

Moja jest tylko racja bo to Święta Racja.
A nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza bo moja racja jest najmojsza i tylko ja ją mam.
( Dzień Świra ) :):haha2:

PS: Troszeczkę trunki wszelakie, dzisiaj grają mi na nosie moim, na percepcji postrzegania, tak mojszej, jak i jekiejkolwszkiej;)

Mojsza też co nieco dzisiaj drinkowała i jej paluchy nie wcelowywują w klawiaturszę. Mógłby ichni Gates większą klawiaturszę produkować coby łacniej było w oną pocelować.

Lewar
04.11.2008, 11:42
Gorąco i koszernie

Muszę przyznać, że wjazdu do Izraela bałem się okropnie. Nasłuchałem się opowieści o wielogodzinnych przesłuchaniach na granicy, w palącym słońcu, o wypytywaniach o pobyt w Syrii i o rodzinę do piątego pokolenia wstecz.
Tymczasem była to najprzyjemniej przekroczona granica z dotychczasowych.
Podjechaliśmy pod wiatę, pod którą czekała na nas niewielka lalunia i po zapytaniu w jakim języku ma nas maglować z satysfakcją przeszła na rosyjski, którym posługiwała się zapewne od urodzenia.
Punkt dla nas.
Interesował ją głównie nasz pobyt w Syrii. Czy mamy tam znajomych, czy kogoś woziliśmy, czy dostawaliśmy jakieś prezenty, czy mamy bomby, hasz, granaty, wyrzutnie rakiet i takie tam. Na wszystkie pytania odpowiadaliśmy rezolutnie „ Niet !!” i po 10 minutach przesłuchanie się zakończyło. Jeszcze tylko krótka narada z towarzyszącym jej młodzieńcem, podczas której ucięliśmy sobie pogawędkę z izraelskim Ukraińcem pilnującym granicy ( ponoć milion „ludiej” najechało Ziemię Obiecaną z terytoriów dawnego ZSRR w ciągu ostatnich 15 lat ) i zostaliśmy zaproszeni do klimatyzowanego namiotu gdzie sympatyczny urzędnik ZA NAS wypełnił dokumenty celne.
Wszystko trwało może ze 40 min.
Byliśmy w ciężkim szoku!
Później od Polaków w Hajfie, którzy podróżowali trasą zbliżoną do naszej, sportową Mazdą MX 5, dowiedzieliśmy się, że oni nie mieli tak słodko. Przesłuchiwali ich bardzo długo i szczegółowo a bagaże mieli wybebeszone do ostatniego tobołka.
Cóż, prawdopodobnie my mieliśmy bardzo dobroduszny i głupkowaty wygląd a poza tym byliśmy nietypowi. A terrorysta nietypowy być nie może. Ani głupkowaty.
Pędzimy przez Pustynię Negew robiąc sobie przerwę w kibucu o którym przeczytałem, że słynie z produkcji wysokiej jakości lodów i rzeczywiście lody są przednie.
Podziwiamy uprawy czegoś co schowane jest przed naszym wzrokiem i palącym słońcem pod namiotami z jakiejś gęstej tkaniny i sztucznie nawadniane zapewne z głębinowych studni.. Widok to na pustyni niezwykły.
Tego dnia zwiedzamy jeszcze Masadę, miejsce szczególne dla Żydów, gdzie ok. 1000 obrońców w trakcie tzw. Powstania Zelotów w 73r.n.e. wolało popełnić zbiorowe samobójstwo niż oddać się w ręce przeważających sił Rzymian.

1882



1881


Wieczorem wypijamy pifko z grupą kibiców St Etienne, którzy przyjechali na mecz piłkarski z jakąś drużyną z Izraela i załatwiamy nocleg w dormitorium schroniska młodzieżowego w Engedi.

19021883


Schronisko jest wyjątkowo czyste i zadbane a już przebojem jest śniadanie w ramach którego jest wszystko – od jajek i dżemów różnej maści po wędliny i sery a nawet śledzie na które rzucamy się ochoczo.
Generalnie w Izraelu, w miejscach zamieszkanych przez Żydów widać dużo lepszą jakość życia i bardziej europejską kulturę, ład i czystość.
Rano, zaopatrzeni w adres francuskich Sióstr Białych wyruszamy do Jerozolimy.
Trafiamy w okolicę Bramy Damasceńskiej w sam środek zgiełku i tumultu arabskiego żywiołu, który niepodzielnie panuje w tej części miasta.

1903


Długo szukamy ulicy Nablus, przy której siostry mają swój hotelik nie spodziewając się, że jest on tak blisko Bramy Damasceńskiej.

1888


Za żelazną bramą odgradzającą dom sióstr od hałaśliwej, handlowej ulicy jest istna oaza ciszy i spokoju.

1889


Zostawiamy motocykle w bezpiecznym ogródku i trzy dni zwiedzamy fascynujące Stare Miasto, Górę Oliwną, Instytut Yad Vashem, i Betlejem ( ale to już w granicy Autonomii Palestyńskiej).

1906



1897



1910


Wchodzimy na Wzgórze Świątynne i oglądamy z bliska Kopułę Na Skale i Meczet Al. Aksa.
Niestety do obu tych zabytków obecnie niewiernych się nie wpuszcza.

1909



1892



1893


Kilkukrotnie przechodzimy obok Ściany Płaczu czyli resztek muru pozostałego z dwukrotnie zburzonej Świątyni Jerozolimskiej - to najważniejsze dla Żydów miejsce na ziemi.

1904



1908



1887



Oczywiście wizytujemy miejsca ważne dla kultury chrześcijańskiej czyli Bazylikę Grobu Pańskiego i Kościół Św. Anny i przechadzamy się Via Dolorosą ale nade wszystko wchłaniamy klimat tego miasta, które jest niepodobne do żadnego innego na świecie.
Wyczuwa się tu napięcie i jest mnóstwo patroli izraelskich z bronią zawsze gotową do strzału ale zwykli, normalni ludzie mogą tu współegzystować, zakładać rodziny, robić interesy.

1884


Niestety któregoś wieczora, kiedy siedzimy przy lampce wina z zaprzyjaźnionymi Polakami mieszkającymi w Australii słyszymy narastający dźwięk syren karetek i policyjnych radiowozów i rano dowiadujemy się, że palestyński terrorysta wjechał koło bramy Jaffy w grupę izraelskich żołnierzy i 19 osób w tym dwie ciężko ranił. My byliśmy tam godzinę wcześniej w kawiarence internetowej.
Odwiedzamy Kościół Etiopski i pobliską dzielnicę żydowskich ortodoksów Mea Sharim – założoną przez Żydów przybyłych głównie z Polski, Litwy i Węgier gdzie czas jakby zatrzymał się w miejscu.

1890



1891


Poznajemy logistykę kramów na Starym Mieście. Transport towarów odbywa się tu małymi, najczęściej trójkołowymi wózkami bo żaden samochód w tak wąskie uliczki przecież nie wjedzie. Do hamowania służy opona przytwierdzona łańcuchem, którą hamulcowy, w zależności od potrzeb naciska jedną nogą lub po prostu na niej staje. Skuteczne, ale nie do zastosowania w motocyklu.

1894



1895


Obserwujemy różnego autoramentu wyciskaczy soków, czyścicieli butów, sprzedawców falafeli, ortodoksyjnych Żydów i ulicznych piekarzy.

1885



1886



1905



1896



1907


Po ulicach poruszają się niezwykłe pojazdy.

1918



1919


Niestety musimy opuścić Jerozolimę bo 29 września odpływa nasz prom a mamy jeszcze w planie zobaczenie wielu miejsc.
Żegnamy więc Siostry Białe, które chyba nas polubiły. Myślę, że zmienią o nas zdanie jak zobaczą ile butelek po naszej ( przepraszam, mojej, bo Piotr nie pił ) ulubionej wódce Aleksandrow zostawiliśmy w koszu na śmieci.
Żegnam się jeszcze z uroczą recepcjonistką, która umiała po francusku i znała język angielski i obiecuję, że po nią wrócę jak tylko pozbędę się mojej starej. Myślę, że mi jednak nie uwierzyła.
Kierujemy się na Tyberiadę nad Jeziorem Galilejskim ale nie przez Autonomię Palestyńską tylko przez dobre izraelskie autostrady bo trochę mieliśmy już dosyć arabskiego rozgardiaszu i oznakowania takiego jak na fotce.

1880


Do Tyberiady wpadamy piękną palmową aleją i nauczeni doświadczeniem szukamy noclegu w jakimś klasztorze, lub kościele.

1912


Trochę nas odsyłają z miejsca na miejsce bo wszystkie pokoje są pozajmowane ale w końcu znajdujemy jakieś locum w małym kościółku po którym nikt by się nie domyślił, że może oferować noclegi.
Kościółek służy libańskim chrześcijanom, co czwartek odbywa się tu msza po arabsku i w jednej z nich uczestniczymy.

1916


Przez następne kilka dni zwiedzamy Wzgórza Golan, okolicę Góry Hermon, wodospady Banias



1900



1914


a nade wszystko miejsca związane z życiem Chrystusa, ale tutaj zmuszę Was bezbożników, do wysiłku intelektualnego i zgadujcie sobie co przedstawiają zdjęcia bo podpiszę je tylko cytatami z różnych ewangelii.


W szóstym zaś miesiącu, posłany został od Boga anioł Gabriel do miasta galilejskiego do panny poślubionej mężowi, któremu imię było Józef. I rzekł jej Anioł: Oto poczniesz w łonie i porodzisz syna, a nazwiesz imię jego Jezus
Ewang. Wg. Św. Łukasza

1898


I porodziła syna swego pierworodnego, a uwinęła go w pieluszki i położyła w żłobie, bo nie było dla nich miejsca w gospodzie
Ewang Wg. Św. Łukasza



1911


A gdy zabrakło wina, rzekła matka Jezusowa do niego: Wina nie mają. I rzecze jej Jezus: Co mnie i tobie niewiasto? Jeszcze nie przyszła godzina moja. Rzecze matka jego sługom: cokolwiek wam powie, czyńcie
Ewang.Wg. Św. Jana



1901


Wszakże powiadam wam: Iż znośniej będzie ziemi sodomitów w dzień sądu,, aniżeli tobie.
Ewang.Wg. Św. Mateusza



1915


A rozkazawszy rzeszom usiąść na trawie, wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby i spojrzawszy w niebo, pobłogosławił, połamał, i dał uczniom chleb, a uczniowie rzeszom. I jedli wszyscy, i najedli się.
Ewang.Wg. Św. Mateusza



1899


Zasmucił się Piotr i rzekł mu: Panie, ty wszystko wiesz. I rzecze mu Pan; Paś owce moje.
Ewang. Wg. Św Jana



1913


A po sześciu dniach wziął Jezus Piotra i Jakuba i Jana, brata jego i wyprowadził ich na górę wysoką osobno. I przemienił się przed nimi.. A oblicze jego pojaśniało jak słońce, szaty zaś jego stały się białe jak śnieg.
Ewang. Wg. Św. Mateusza



1917

Lewar
04.11.2008, 12:11
To okropnie mozolna, katorżnicza i nudna robota ale mam nadzieję jutro skończyć i przez miesiąc nie usiądę do komputera. Czy komuś chce się to czytać ?

pałeł
04.11.2008, 12:15
:Thumbs_Up:klasa, pierwej sort :Thumbs_Up:

MaRP
04.11.2008, 12:28
Chce i czeka się na następne :)

JareG
04.11.2008, 12:42
(..) Czy komuś chce się to czytać ?
Ja tam glownie obrazki ogladam.. :D:D;)

.. ale czyta sie bdb, wiec sobie nie zaluj :Thumbs_Up:

zbyszek_africa
04.11.2008, 14:41
Czyta się świetnie i ogląda super:brawo::)

Wybieram się tam, tylko trochę innym szlakiem we wrześniu w przyszłym roku.
Będę pewnie potrzebował Twojej wiedzy, ale o tym później.
Do zobaczenia w Afryce:beer2:
pozdr.

Jarek
04.11.2008, 15:04
drogi Witku, lektura w pytę- szczególności Twoje wtręty apropo's Poitrowego spożycia:):)- no i zauważyłem, że o chędożeniu żeś nie zapomniał:):):)

7Greg
04.11.2008, 16:02
Pisz więcej :D
Za mało tekstu. Zdjęcia OK ;)

W ogóle jest OK. :)

puszek
04.11.2008, 18:21
Oj Lewar...super...proszę o wersje dla bezbożników...:)

Marcin z Zakopanego
05.11.2008, 07:46
Super - czytam wiernie i z dużą przyjemnoscią. Wielki szacunek mam dla Piotra - taka podróż i ani kropli, ani kropli... Jawi się on w tej opowieści jak heros nieugięty albo i harcerz nawet, bo rozumiem, że recepcjonistkom też nie obiecywał że po nie wróci :)

consigliero
05.11.2008, 08:25
Ja też czytam i czekam na dalsze informacje,szczególnie dotyczące promu.

PozdrawiaM

podos
05.11.2008, 08:35
Okrutnie minie zmartwił zapowiedziany rychły koniec Waszej epopei...

Lewar
05.11.2008, 10:54
ODYSEJA

Któregoś dnia w Tyberiadzie dostajemy SMS-a od żony Piotra aby skontaktować się z Alicją Rosner – przedstawicielką Rosenfeld Shipping w Hajfie. Robimy to i dostajemy informację aby stawić się w porcie dzień wcześniej bo prom odpłynie w niedzielę a nie w poniedziałek.
Zwijamy więc manatki i pędzimy do Hajfy po to tylko aby dowiedzieć się, że prom jednak odpłynie o czasie – czyli w poniedziałek wieczorem a o 15,00 mamy być w porcie.
Piotr nie miał wtedy dobrego dnia i robi Alicji lekką awanturę na co ona coś plącze o jakichś strajkach w Grecji. Nie bardzo jej wierzymy ale nie pozostaje nam nic innego jak zrobić sobie wycieczkę do Akko – jednego z najstarszych znanych portów świata i ostatniej twierdzy krzyżowców straconej zresztą na rzecz Mameluków w 1291 r.
Port i samo miasto piękne ale naprawdę zjawiskowo piękna to była izraelska żołnierka w pociągu. Gapiliśmy się z Piotrem na nią jak urzeczeni ( zresztą razem z pozostałymi pasażerami ). Była Żydówką prawdopodobnie pochodzenia etiopskiego bo pod gęstymi, poskręcanymi lokami buźkę miała czarną, jak ja moje myśli o niej. Pewnie ze 185 cm wzrostu, nieprawdopodobnie długie nogi, wąska talia i zero cycków – czyli tak jak lubię. Taka żydowska gazela.
Chyba dałbym się jej sponiewierać.
Piotrowi to tak się ręce trzęsły, że nie zdążył jej nawet zrobić zdjęcia jak ją zagadywałem na peronie. Niestety nie była chętna do rozmowy. Widocznie spieszyła się do koszar poćwiczyć z nieco młodszymi rekrutami jakieś głupie gry wojenne.
A tak w ogóle, to było to dla nas nieco egzotyczne – widzieć tak wielką ilość ludzi, niekoniecznie w mundurach, noszących broń ( głównie M 16 ) tak jak my nosimy parasolki w czasie deszczu.
Tu macie przykład – dziewczę, tym razem w mundurze, z wielką giwerą na plecach i nieco odpustową żółtą torebką, mieszczącą zapewne wszystko co młodej kobiecie potrzebne aby być piękną.

1987


Na ichniejszych dworcach, aby kupić bilet i pojechać pociągiem, trzeba poddać się operacji przeszukania wykrywaczem metali a po peronie zawsze kręci się umundurowany i uzbrojony przedstawiciel policji kolejowej. Tory przebiegają pomiędzy wysokimi płotami z metalowej siatki ale za to wagony są klimatyzowane i wygodne i z głośników informuje się o przystankach, także po angielsku.
Przejażdżkę izraelskimi kolejami, polecałbym życzliwej uwadze oficjeli naszej niechlujnej PKP.
Następnego dnia, kiedy powoli zbieramy się do pakowania dostajemy niewinny telefon aby skontaktować się z biurem Rosenfeld Co.
Ponieważ było to parę kroków od hotelu, udajemy się tam aby powziąć informację, że z powodu owych strajków w Grecji, nie ma dla nas miejsca w kabinach promu odpływającego dzisiaj, ponieważ musi płynąć w nich załoga na podmianę innej załogi statku uwięzionego w Grecji z powodu tychże strajków.
Zagotowaliśmy się z Piotrem okrutnie a ja tym bardziej, że zdałem sobie sprawę, że nijak nie zdążę do mojej ukochanej pracy a moje ukochane miasto Uć może zostać z tego powodu pozbawione dostaw ciepła i prądu.
Na nic zdały się nasze prośby, groźby i błagania. Zaproponowano nam, że motocykle mogą płynąć a nam zorganizują przelot z Tel Avivu do Aten samolotem, albo odpłyniemy luksusowym promem tej samej kampanii w luksusowych kabinach w czwartek razem z naszymi Księżniczkami.
Ponieważ nie mogliśmy znieść myśli o rozstaniu z naszymi Afryczkami i chciało nam się zakosztować tego luksusu więc wybraliśmy wariant numer dwa.
Na podobieństwo skazańca, który ma prawo do ostatniego życzenia przed egzekucją, my zażyczyliśmy sobie trzech rzeczy – opłacenia hotelu ze śniadaniem i stałym dostępem do sieci Wi-Fi, 50 Euro kieszonkowego na głowę oraz natychmiastowego dostępu do telefonu w celu zadzwonienia do domu, pracy lub do terrorystów zdolnych wysadzić biura Garego Rosenfelda w powietrze.
O dziwo, nasze żądania zostały spełnione bez protestów a pracownik biura wyjął z tylnej kieszeni swoich spodni plik banknotów i dał nam po te marne 50 Euro bez żadnego pokwitowania. Chyba musieliśmy wyglądać na bardzo zdenerwowanych.
Cóż, mieliśmy prawie cztery dodatkowe dni wakacji na koszt nierzetelnego przewoźnika.
Niestety w owym czasie wypadał właśnie Żydowski Nowy Rok i wszystko przez trzy dni było pozamykane a poza tym Hajfa to trochę nieciekawe portowe miasto i nie bardzo było co w nim robić.

1978


Pozostało nam fundować sobie wycieczki po bliższej i dalszej okolicy. I tak odwiedziliśmy Akko jeszcze raz, zjeździliśmy całe wybrzeże Morza Śródziemnego aż do granicy z Libanem i zażywaliśmy plażowania i kąpieli bo pogoda, mimo że to był przełom września i października była do tego znakomita.

1979

1973



1977

1976




W dniu odjazdu, upewniwszy się rano, że Mr Rosenfeld nie szykuje nam nowych niespodzianek udaliśmy się do portu.
Trzeba przyznać, że Żydzi sprawy organizacyjne mają dopięte perfekcyjnie.
O 15,00 miał nas w porcie przejąć agent przewoźnika i nas przejął. W jego asyście pozałatwialiśmy sprawnie wszystkie niezbędne formalności po czym ten zadzwonił po ochronę portu i w mini konwoju który otwierał pick-up ochroniarza a zamykał samochód agenta udaliśmy się do innego nabrzeża, gdzie czekała na nas krypa, która przez najbliższe dni miała być naszym domem.

1980

1981




I nie ma tutaj co mówić o jakimkolwiek luksusie chociaż kabiny okazały się wygodne a jedzenie znośne, przynajmniej w porównaniu z tym żarciem dla świń, które zafundowała Andrzejowi, Emilce i mnie kompania Navibulgar na Morzu Czarnym w zeszłym roku.
Załogę tego Rdzawego Transatlantyka stanowiła zbieranina wszelkiej maści podejrzanych i wytatuowanych typów przeróżnego koloru skóry i narodowości.
I tak kapitanem był wałęsający się po pokładzie w brudnych i podartych dżinsach bezzębny Grek, za plecami którego pozostała załoga kreśliła sobie na czołach kółka co w międzynarodowym języku migowym marynarzy oznacza, że jego decyzje nie zawsze były przemyślane. Jego angielszczyzna powodowała u mnie chorobliwy wytrzeszcz oczu co oznaczało bezgraniczne zdumienie i niedowierzanie, że ktoś w taki sposób może posługiwać się pięknym językiem Szekspira a podobną reakcję zauważałem także wśród bandy morskich rozbójników mieniących się załogą.
Pierwszy oficer był Egipcjaninem i miał wygląd pierdołowatego księgowego najniższej rangi i prawie nie schodził z mostka. Widocznie tylko on potrafił kręcić kołem sterowym i znał się na mapach.
Bosman, ponury Ukrainiec, był wytatuowanym typem, którego nie chciałbym spotkać w ciemnych zaułku Lwowa lub Doniecka ale raz się do mnie nawet uśmiechnął.
Pozostałość zgrai stanowili Rosjanie, Arabowie, byli też jacyś murzyni i diabli wiedzą kto jeszcze. Nasz steward był Hindusem a kucharz Arabem i próbował nas zabić tłustym jedzeniem ale mu się nie udało bo trzy dni to za krótko.
Po wejściu do kabiny stwierdziliśmy z Piotrem ( mylnie zresztą ), że przedziwna konstrukcja zamka w drzwiach spowoduje nieodwracalne zatrzaśnięcie tychże i w przypadku wielce prawdopodobnej kolizji łajby z np. górą lodową nie zdążymy na czas do szalupy ratunkowej. Miły ale dotknięty lekką durnowatością mózgu marynarz, który nas do kabiny wprowadzał ni w ząb nie mógł pojąć o co nam chodzi i myślał zapewne, że jesteśmy z Piotrem parą pedałów chcących się zamknąć i oddawać wyuzdanym orgiom podczas żeglowania po bezkresnym morzu.
Wieść się zapewne rozniosła i od tej pory nikt z załogi nie odważył się wejść do otwartej przecież kabiny bez długiego i natarczywego pukania we wspomniane drzwi.
My tymczasem oddawaliśmy się zgoła innym rozrywkom w postaci odpieczętowywania kolejnych butelek naszego ulubionego Aleksandrowa z niewielką domieszką pysznego koszernego soku grapefruitowego bo cóż innego mieliśmy robić?
Ach, byłbym zapomniał !
Piotr nie pił bo…wiadomo, żona i lekarz.
Sam wypiłem te trzy litry.

1982

1974




Cud to prawdziwy, że podczas rejsu dzielna załoga uniknęła zderzenia z tymi wszystkimi statkami, nabrzeżami , molami, wyspami i górami lodowymi i w niedzielę 5 października bezkolizyjnie przycumowała okręt do nabrzeża portu w Pireusie.

1975

1983




Bezgranicznie szczęśliwi rzuciliśmy się do rozplątywania naszych motocykli ze ształujących je łańcuchów kiedy grecki urzędnik nadzorujący rozładunek oznajmił nam, że nigdzie nie pojedziemy bo jest niedziela a w niedzielę to greccy celnicy zwykli ostatnio sobie strajkować.
W pierwszym momencie bezsilnej wściekłości miałem zamiar gościa utopić w syfiastym portowym basenie ale po krótkiej naradzie postanowiliśmy pocichutku, pomalutku, po angielsku opuścić port bez zbędnych, jak nam się zdawało, formalności.
Niestety grecka gadzina była szybsza, wsiadła w samochód i wyprzedzając nas, zdołała ostrzec ciecia na budce wartowniczej.
Znaleźliśmy się w potrzasku.
Po krótkiej naradzie doszliśmy z Piotrem do konsensusu, że zaszczepimy tu, na Ziemi Greckiej, obyczaje – wprost z salonów Samoobrony.
Wy strajkujecie ?!! To my też będziemy!!!
I postawiliśmy obładowane krowy w poprzek drogi dojazdowej do portu i zablokowaliśmy kierownice kluczykami.
I usiedliśmy sobie z boku na schodkach.
I sobie siedzieliśmy spokojnie.
Oj, się działo. Się działo.
Nie byliśmy w nastroju do fotografowania, więc tutaj tylko jedno zdjęcie zdziwionego „ciecia”

1984


Droga dojazdowa do portu, mimo strajku i pomimo niedzieli, w krótkim czasie wypełniła się różnymi pojazdami chcącymi wjechać do portu lub też go opuścić.
Zablokowaliśmy nawet naszego kapitana z żoną. Prawdopodobnie własną.
Nawiedzały nas rozmaite delegacje i czy to prośbą, czy to groźbą próbowały nas nakłonić do usunięcia zawalidróg.
Byliśmy niewzruszeni.
Nikt nie odważył się nawet dotknąć naszych motocykli.
Nastąpił pat.
Było do przewidzenia, że prędzej czy później dojdzie do rozwiązania siłowego.
W istocie, wkrótce pojawiła się policja portowa. W zwięzłych słowach przedstawiłem policjantowi naszą sytuację. Że właśnie tracę pracę, że nie mamy co jeść, że kończy nam się ubezpieczenie i leki na cukrzycę i zaraz na jego oczach tu umrzemy i takie tam…i jeśli chce to może nas zamknąć
Wydawało mi się, że poczciwe chłopisko rozumie naszą trudną sytuację ale niestety, odpowiedział mi parafrazując słowa naszego innego polityka, tym razem noblisty.
„ - Nie chcę Cię zamknąć, ale będę musiał”
I oto w chwili, gdy wyciągałem ręce aby zatrzasnęły się na nich greckie kajdanki, Piotr dodzwonił się do polskiego konsula w Atenach ( telefony wszystkich konsulatów należy koniecznie mieć ze sobą ) i ten zasugerował aby nie robić zadymy bo on, Konsul, SPRÓBUJE nam pomóc.
Zeszliśmy więc z barykad i eskortowani przez radiowóz, grzecznie wróciliśmy na nabrzeże.
„ Spróbuję” to jest bardzo dobre słowo.
Takie dyplomatyczne.
Jednak czegoś ich uczą w tej dyplomacji.
Tak wiec Pan Konsul najsampierw PRÓBOWAŁ nas znaleźć w tym porcie a port w Pireusie niemały.
Zajęło Mu to 4 godziny.
Jeśli ktoś sobie wyobraża, że konsul naszego kraju porusza się wytworną limuzyną z polska banderą to bardzo się myli.
Konsul przyjechał malutkim Daihatsu z żoną, pieskiem i Ważnym Udziałowcem Salamis Lines – czyli naszego przewoźnika. Był to Grek ożeniony z Polką, stąd jego znajomość z konsulem.
Pan i Pani Konsulostwo wyjaśnili nam, że oni to w zasadzie niewiele mogą a bez pomocy Ważnego Udziałowca to nie wpuściliby ich nawet do portu, że Grecy ze strajkowania uczynili sobie rodzaj narodowego sportu i że nawet nie bardzo wiadomo które służby portowe tak naprawdę strajkują i takie tam dyplomatyczne ble, ble, ble…
Nie mniej jednak trzeba przyznać, że byli mili i przerwali sobie przez nas weekend i zaproponowali, że załatwią nam leki na rzeczoną cukrzycę i wynegocjowali nam, że możemy spać i jeść na statku, co nawiasem mówiąc załatwiliśmy sobie wcześniej sami.
Ponieważ zrobiło się już późne popołudnie więc zrezygnowaliśmy z wyjazdu w niedzielę, pożegnaliśmy się z Konsulem i jego świtą i udaliśmy się do miasta na pyszne małe smażone rybki z grecką sałatką i piffko oraz powłóczyliśmy się trochę po porcie.

1985


Kiedy wróciliśmy po czterech godzinach okazało się, że nasz prom z naszymi Afryczkami właśnie odpływa…
Szczęśliwie okazało się, że to tylko manewr mający uchronić przycumowany dotychczas rufą do brzegu prom, przed uderzeniami porywistego wiatru wiejącego od morza.
Uff…Odetchnęliśmy z ulgą.
Rano, wyszło na jaw, dlaczego greckim hienom tak bardzo zależało, abyśmy nie wyjechali z portu. Po prostu mafia portowa musiała wziąć swoją dolę.
Płacimy 20 Euro opłat portowych i 60 Euro pośrednikowi, który rzekomo za nas będzie jeszcze 4 godziny załatwiał wszelkie formalności a nam wystawi przepustkę, z którą już w tej chwili możemy opuścić port. Piotr się zagotował do białości a ja zacisnąłem tylko zęby, bo przecież z mafią jeszcze nikt nie wygrał.
W okropnych korkach przedzieramy się przez Pireus i Ateny i lecimy na granicę z Macedonią.
W sklepie wolnocłowym poznajemy parę Polaków podróżujących z Grecji do kraju Chryslerem Voyagerem i postanawiamy dla bezpieczeństwa przejechać przez Macedonię razem i zatrzymać się dopiero wieczorem w Serbii.
W hoteliku, gdzieś w Serbii, przy butelczynie czegoś mocniejszego nasze kontakty zacieśniają się i postanawiamy jechać razem aż do Węgier.

1986


Na granicy Serbsko – Węgierskiej , kiedy na pytanie celniczki skąd jedziemy, odpowiadam, że z Izraela, w odpowiedzi słyszę „ Och, My God !!!” i już nie pyta o nic więcej i w ten miły sposób znów jesteśmy w Unii.
Jeszcze tylko jeden nocleg gdzieś w miasteczku z gorącymi źródłami niedaleko Szegedu a potem następny u Piotra w Kobiórze i po 5 i pół tygodniu i 9 i pół tysiącu kilometrów lądujemy w domu.

Ważna uwaga końcowa:

Wszelkie pytania o koszty wyprawy będę uważał za wysoce nieprzyjazne i jako takie, zostaną one zbyte milczeniem.

KONIEC

7Greg
05.11.2008, 11:08
Pięknie się czytało. Szkoda, że koniec.

A propos. Czy możesz podać w przybliżeniu koszta podróży?? ;)

Lewar
05.11.2008, 11:15
Pięknie się czytało. Szkoda, że koniec.

A propos. Czy możesz podać w przybliżeniu koszta podróży?? ;)

:mur:

7Greg
05.11.2008, 11:17
:mur:

A miało być milczenie :oldman::oldman::haha2::haha2:

W piatek mi powiesz ;)

Marcin z Zakopanego
05.11.2008, 11:32
Gratuluje wyjazdu i relacji - dzieki za przyjemność z lektury.

Lewar
05.11.2008, 11:40
Sorry, że nie było spektakularnych upadków, wyciągania Afryk z błota, zdobywania dzikich przełęczy po górskich szutrówkach, ale nie taki był cel tej wycieczki a poza tym, to jesteśmy z Piotrem w wieku, delikatnie mówiąc, zaawansowanym i nie przystoi nam się taplać w błocie a już w żadnym wypadku przewracać.
Tutaj jeszcze dwa zdjęcia z Akko, bo coś nie mogę ich umieścic w trybie edycji.

1988

1989

JareG
05.11.2008, 11:44
:mur:
To moze chociaz jakis przedzial cenowy.. :D:D;)

BTW: Relacja super :Thumbs_Up:

michnpio
05.11.2008, 13:34
Witku!
Jeszcze raz moje wielkie gratulacje za wspaniały opis naszej " wycieczki ".
Było super i długo będę wspominał wspólnie spędzony czas:oldman:.
Dodam, że zrobiliśmy ponad 2000 zdjęć i 12 godzin filmu jakości HD ( film muszę skrócić do ok.1,5 godz i podłożyć odpowiedni podkład muzyczny :vis:).

Co do kosztów to też nie będę się wypowiadał, bo to wiecie : różne waluty, karty płatnicze i kredytowe, b.trudno zliczyć, a nie jesteśmy księgowymi:dizzy:.

consigliero
05.11.2008, 14:37
Gratuluję, o koszty nie pytam bo dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, ale wrócę do pytania o prom z Izraela. Jak go sobie zorganizować?

PozdrawiaM

michnpio
05.11.2008, 15:46
Prom trzeba załatwiać w A.Rosenfeld Shipping w Hajfie.Nie jest to właściwie prom, a statek Ro-Ro do przewozu naczep ciężarowych, który posiada kilka kabin dla pasażerów. Koszt przewozu motocykla, spania w kabinie i wyżywienia dla jednej osoby pod koniec września br. wynosił 500 euro + opłata portowa w Pireusie. Statek płynie ok.60 godz , z czego ok. 10 to postój na Cyprze.

7Greg
05.11.2008, 16:42
Statek płynie ok.60 godz , z czego ok. 10 to postój na Cyprze.

A jest możliwość na tym Cyprze zjechać ze statku i przeprowadzić eksplorację? ;)

consigliero
05.11.2008, 16:47
Podziękowania.

Pozdrawiam:)

michnpio
05.11.2008, 17:34
O zjazd na Cyprze nie pytaliśmy się , bo nie wiedzieliśmy wcześniej, że postój będzie trwał tak długo. Ale biorąc pod uwagę czas potrzebny na odprawę celną i opłaty portowe, nie wiem czy by się to opłacało.
Ponieważ z Hajfy do Pireusu statki odpływają w poniedziałek i w czwartek, przypuszczam, że opłacałoby się zjechać z jednego statku a zabrać następnym.
Podobno ( nie sprawdziliśmy tego ) jest również opcja popłynięcia z Hajfy do Limassolu na Cyprze, a następnie przejechanie na moto do części tureckiej Cypru, a stamtąd promem do Turcji???

bajrasz
06.11.2008, 15:51
Czytało się wspaniale...dzięki

Andrzej_Gdynia
06.11.2008, 21:00
Dziękujemy!

felkowski
07.11.2008, 07:21
I ja dziękuję.

podos
07.11.2008, 09:38
Miodzio. Dziekuję!

Marcin SF
07.11.2008, 13:12
bardzo ciekawa wycieczka z przygodami, strajkiem itp :)

dzięki i pozdrówka

DrSpławik
09.11.2008, 21:21
Witku, Piotrze gratulacje. Cieszę się, że cało i zdrowo...
Realacja tip top. :brawo:
;)

kropek
18.11.2008, 23:27
No i bym zapomniał!
Panowie super wyprawa!zazdroszcze po pachy!!,
Lewar- swietna relacja:)

luk
01.12.2008, 19:35
Wspaniała relacja,gratulacje:Thumbs_Up:
p.s.
kolego Lewar ,może jakąś książkę by kolega skrobną?;)

wieczny
01.12.2008, 22:53
Skrobnął.

Lewar
27.12.2008, 20:28
No, to cytuję swój własny post ale nie przez megalomanię bynajmniej tylko aby dowieść, że powinienem w domu na dupie siedzieć i najepkę sączyć a nie dobrym ludziom krzywdę robić.
Szkoda tych Gruzinów bo to naród wesoły i do wypitki zawsze chętny a do bab to oczyska im się świcą jak mnie 30 lat temu...
Aż się boję co Ludowi Izraela uczynić mogę kraj ich nawiedzając a tu jeszcze Spławik na dodatek...
Sodomia i gomoria - parafrazując...:)
No to właśnie się zaczyna w Ziemi Obiecanej i chyba sie szybko nie skończy.
W przyszłym roku jadę do Koluszek...

DrSpławik
28.12.2008, 12:52
Lewar, błagam, Ty siedź w domu, nigdzie nie jeździj, nawet po zakupy do Lidla. Kapcie, fotel, plazma i pilot... A jak już musisz to na Kubę, na Grenlandię, na Fidżi... Jeszcze w Koluszkach intifadę wywołasz lub pierwsze powstanie koluszkowskie... Ulituj Bracie...

lacznik78
28.12.2008, 13:19
... i gdzie ja będę służył, zlituj sie chłopie i jedź gdzieś dalej...

Lewar
28.12.2008, 14:48
Ale w Koluszkach jest piękny węzęł kolejowy do wysadzenia.
Te tony poskręcanego żelastwa...
Ech...Rozmarzyłem się...

DrSpławik
29.12.2008, 11:54
Ja to byłem pewny, że coś się wreszcie ruszy na Bliskim Wschodzie po Twojej wizycie... No bo Grecji nie liczę, tam podobno zamieszki zaczęły sie od niewinnej awantury w porcie sprowokowanej przez dwóch polskich Czarnuchów, potem dołaczyli do nich pacyfiści, buddyści, komuniści a na koniec anarchiści. Dalej to juz wszyscy wiedzą.
Bo Ty, Witku, masz taką magiczną zapalniczkę do rozpalania konfliktów... ;)
A może to 7Greg?

michnpio
19.02.2009, 16:02
Upłynęło sporo czasu od momentu naszego powrotu z Bliskiego Wschodu. Dopiero co uporałem się ( brak wprawy i doświadczenia w tym względzie - zrobiłem to po raz pierwszy ) ze złożeniem filmu z tego wyjazdu. Na pewno będą również niezadowoleni, ale z ponad 14 godzinnego materiału filmowego wyszło mi aż 3 godz 20 min. Oto część pierwsza:
-4072599399915585830

Jeżeli się Wam spodoba będę wrzucał na google pozostałe części.
Pozdrawiam
Piotr:)
PS. A to bezpośredni link do części 1
http://video.google.pl/videoplay?docid=-4072599399915585830&hl=pl

pałeł
21.02.2009, 19:30
ja z chęcią obejrzę !! bo człowiek ciekawy zawsze czegoś czego nie zna:)

Andrzej_Gdynia
21.02.2009, 21:11
Lewar w tym stroju beduina wygladałeś na paszę.

pałeł
21.02.2009, 22:05
michnpio (http://africatwin.com.pl/member.php?u=78) mimo sporych chęci poległem

ale na pewno sie jelcze do tego zabiorę

michnpio
23.02.2009, 00:58
Część 2:
-8975648811621393181

Bezpośredni link do cz.2:
http://video.google.pl/videoplay?docid=-8975648811621393181&hl=pl

Stringers
23.02.2009, 09:03
coś nie bardzo motory widać :(

michnpio
23.02.2009, 09:44
Motory widać na zdjęciach na stronie 9 tego wątku :
http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=1002&page=9:)
:)

Stringers
23.02.2009, 09:53
Motory widać na zdjęciach na stronie 9 tego wątku :
http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=1002&page=9:)

Raczej chodziło mi o to iż nie biorą zbyt dużego udziału w filmie ;)

pałeł
23.02.2009, 20:23
michnipo nikt tego nie mówi ale mi sie podoba ten materiał dzięki za część 3 :) jest to inne spojrzenie i można sobie popatrzec jak tam zyja :)

michnpio
23.02.2009, 20:43
Część 3:
-7067941691462467930

Bezpośredni link do cz.3:
http://video.google.pl/videoplay?docid=-7067941691462467930&hl=pl

Ps. Coś jest zwalone na Googlach - nie widać miniatur video ( wejście tylko przez link ).

michnpio
27.02.2009, 15:25
Część 4 :
2177269551438682237


Bezpośredni link do cz.4:
http://video.google.pl/videoplay?docid=2177269551438682237&hl=pl

Ps. Coś jest zwalone na Googlach - nie widać miniatur video ( wejście tylko przez link ).

michnpio
28.02.2009, 09:37
Część 5 ostatnia:
-3557304513375611096

Bezpośredni link do cz.5:
http://video.google.pl/videoplay?docid=-3557304513375611096&hl=pl

Ps. Coś jest zwalone na Googlach - nie widać miniatur video ( wejście tylko przez link ).

Mallory
10.05.2021, 09:15
Odkopię... bo relacje z wypraw nie starzeją się.

Czy dałoby się linki wstawić aktualne do filmów i/lub zdjęć... wiem, wiem roboty sporo z tym ale warto chyba...

tak czy inaczej thanks from the mountain!::)))

michnpio
10.05.2021, 15:53
Filmy:

Cz1
https://www.youtube.com/watch?v=pA6hMg6llMI

pA6hMg6llMI

Cz2
https://www.youtube.com/watch?v=iOpthi0veZI

iOpthi0veZI

Cz3
https://www.youtube.com/watch?v=Xo1fCyZdsRg

Xo1fCyZdsRg

Cz4
https://www.youtube.com/watch?v=1qLDQhSufi0

1qLDQhSufi0

Cz5
https://www.youtube.com/watch?v=Ldoj7E-jaL0

Ldoj7E-jaL0


Zdjęcia:
https://photos.app.goo.gl/sJdKqzEe6YAyYwJQ9

Cz1
https://photos.app.goo.gl/aVRSGEGgGAbkMzdA6

Cz2
https://photos.app.goo.gl/KRizTcjFBuPNozE79

Cz3
https://photos.app.goo.gl/TyFxVYDs6r5iMNw17
https://photos.app.goo.gl/Gi9eZi9d89kNt2ne9